Dziewczyny spakowały się w błyskawicznym tempie i zadzwoniły na recepcję z prośbą o zarezerwowanie lotu do Toronto, skąd nie miały pojęcia gdzie ruszyć dalej. Luna cały czas spoglądała z niepokojem na Hermionę, której dłonie trzęsły się jak we wczesnym stadium Parkinsona.
-Hej... Herm, porozmawiajmy- szepnęła dziewczyna, pociągając rozdygotaną przyjaciółkę na łóżko i obejmując ją ramieniem. -Spójrz na to z innej strony, jesteś księżniczką, twoje życie będzie usłane różami- zachichotała, słysząc ciężkie westchnienie wydobywające się z ust szatynki.
-Luna to jest... ja... cholera- zerwała się na równe nogi i przemierzała pokój w te i z powrotem, a jej maska opanowania, którą starała się utrzymać, pękła z hukiem. -Nic nie rozumiesz, całe moje życie, to wszystko, to jedno wielkie kłamstwo- wyszeptała, zaciskając pięści.
-Kurwa, moi rodzice oszukiwali mnie całe moje życie, dlaczego? - wrzasnęła, zaciskając powieki. -To chore, chcę tam jechać tylko po to, żeby im wygarnąć co o nich myślę, o tych ich brudnych sekretach. Sześć lat, potem wojna, tułaczka, zimno i ból to wszystko było spowodowane tym, że jestem szlamą Luna, jak mam im to wybaczyć. Jak mam wybaczyć to- podciągnęła swoją bluzę, ukazując oszpecony przez Lestrange nadgarstek. -To takie popieprzone - zaśmiała się pod nosem, ale zabrzmiało do bardziej jak krótki szczek.
-Może nie przeszłam tyle co Ty ale, myślę, że zrobili to dla twojej dobra, zobaczysz Herm, dowiesz się wszystkiego od nich, nie masz wyjścia. Chodź. Zaraz będzie taksówka - wyciągnęła do niej dłoń i czekała, aż Hermione'a ją pochwyci.Droga na lotnisko strasznie jej się dłużyła, gdyby nie krukonka, szepcząca co chwile kojące słowa do jej ucha, chyba postradałaby zmysły. Dziewczyny zapłaciły przewoźnikowi i udały się po bilet, gdy Hermione'a przypomniała sobie o kopercie z prezentem spoczywającej na dnie jej kieszeni. Podała ją uprzejmiej kobiecie w punkcie sprzedaży, a ta spojrzała na nią jakby z lekkim przestrachem i skłoniła się delikatnie, biegnąc po kierownika. Czarodziejki popatrzyły po sobie nic nie rozumiejąc i czekały co dalej się wydarzy. Po chwili przed nimi pojawiła się ta sama kobieta z obsługi, razem z mężczyzną w średnim wieku, przebranym w drogi garnitur.
-Proszę o wybaczenie panienko, nie chcieliśmy by członek z rodziny królewskiej tak długo czekał. Najmocniej przepraszamy, następnym razem proszę od razu kierować się do okienka VIP, a teraz proszę za mną. Zaprowadzę Panie do pokoju dla gości specjalnych, gdzie będziecie mogły odpocząć i przejść osobistą odprawę, a specjalny samochód zawiezie Panie prosto do samolotu, jeszcze przed resztą podróżujących. Oczywiście miejsce w pierwszej klasie jest już zarezerwowane, jeśli mógłbym tylko prosić o Pani godność i cel podróży, do potwierdzenia karty- uśmiechnął się, wprowadzając dane do komputera.
-Hermione Granger i towarzysząca jej Luna Lovegood w podróży do domu- uśmiechnęła się, zastanawiając czy starszy jegomość będzie znał ich cel podróży.
-Oczywiście, oczywiście, księżniczka Granger i dama dworu Lovegood, cel Toronto, wszystko już czeka, zapraszam- pokłonił się przed nimi, a wśród załogi i najbliższych pasażerów wystąpiło nie małe poruszenie.Dziewczyny spojrzały po sobie zdumione i z szerokimi uśmiechami podążyły do sali VIP, skąd w niebywale ekspresowym tempie po prywatnej odprawie udały się limuzyną na pokład samolotu. Cała pierwsza klasa miała miejsce zarezerwowana tylko dla nich, i gdy samolot ruszył, a przed nimi prywatny kelner postawił szampana i świeże, pokrojone owoce, prawie pospadały z siedzeń.
-Nie, nie, moja droga, ja widzę dużo plusów- zachichotała Luna, spoglądając z uśmiechem na przyjaciółkę. -Jeśli księżniczka Granger wybaczy, udam się teraz na spoczynek- puściła jej oczko i przykryła się kocem, wcześniej opróżniając kieliszek.
Podróż minęła im niezwykle przyjemnie i cicho. Załoga kilka razy pojawiała się by spytać czy niczego im nie brakuje, dostarczyć posiłek, napój, dodatkowy koc. Hermione'a rozmyślała o tym co spotka ich zaraz po lądowaniu, nie było żadnego planu, nie była przygotowana na spotkanie z rodziną. Złość, którą odczuwała zanim wsiadła do samolotu wyparowała, zastąpiona przez niepewność, strach i lekkie podekscytowanie. W końcu oddała się w objęcia morfeusza, a stewardesa obudziła ją niecałą godzinę przed lądowaniem. Dziewczyny umyły się, przebrały i zjadły śniadanie, po raz kolejny zostając podwiezione przez prywatną limuzynę. Zaraz za bramkami, ku zdziwieniu dziewczyn czekał na nie szofer, z kartką z ich imionami i wypatrywał ich w tłumie. Ruszyły za nim do samochodu, czekającego zaraz przed wejściem i cały czas ściskając swoje dłonie dotarły w końcu na dziedziniec domu Hermiony. O ile można było go tak nazwać... zamek, pałac, te określenia zdawały się adekwatniejsze do tego co zobaczyły.
-Hogwart przy tym wydaje się maleńki- szepnęła Luna, kurczowo ściskając swoją torebkę, którą zrobiła dla niej Hermione'a przed wyjazdem.
-Witaj w domu księżniczko- drzwi do samochodu otworzył im lokaj w granatowej liberii, prowadząc obie panie do środka. -Nazywam się Christopher i jestem osobistym kamerdynerem księżniczki. Królowa z synem i jego małżonką oczekują was o 20 na kolacji. Zaprowadzę Panie do pokoju księżniczki, gdzie będziecie mogły się odświeżyć i przebrać w przygotowane stroje, które wybrała sama królowa. Po kolacji i audiencji u jaśnie wielmożnej królowej zostaniecie oprowadzone po zamku. Harmonogram zajęć, które czekają na księżniczkę w najbliższym czasie zostanie przekazany nazajutrz z samego rana. Punkt 19.40 pojawię się pod komnatą, by zaprowadzić was do złotej jadalni- uśmiechnął się szeroko, prowadząc je do komnat Hermiony najprostszą drogą, którą i tak można było zgubić, nie posiadając wcześniej mapy tego miejsca.Kiedy drzwi do pokoi zamknęły się za Christopherem, dziewczyny rzuciły się do zwiedzania. Komnaty Hermiony składały się z dużego salonu, z którego prowadziły drzwi do trzech pomieszczeń. Za jednymi znajdowało się coś na kształt biura i mniejszy salonik. Za drugimi sypialnia dla damy dworu z łazienką, trzecia sypialnia należała do Hermiony i posiadała prywatną łazienkę, niewielką bibliotekę i garderobę. Z tego co dziewczyna zdążyła zarejestrować znajdowały się we wschodnim skrzydle pałacu.
-Prześpijmy się i odświeżmy, mamy chwilę zanim przyjdzie Christopher- mruknęła Hermione'a.
-Jasne kochana, przygotuj się, poznasz swoją rodzinę- Luna pogłaskała przyjaciółkę po ramieniu i skierowała się do swojej sypialni.
CZYTASZ
Nienaruszalna dwudziestka ósemka
FanfictionKiedy Harry pokonuje Voldemorta świat czarodziejski musi odbudować wszystko co zostało zniszczone, a ludzie zaczynają się godzić z nową codziennością. Hermione'a Granger odkrywa prawdę o swoim pochodzeniu, a wszystko w co dotychczas wierzyła okazuje...