Rozdział X

1.3K 51 3
                                    

Na miejscu czekała na nie poddenerwowana matka Hermiony i spoglądała jakby współczująco na dziewczynę.
-Twoja babka prosi Cię  o pilną rozmowę kochana, i Ciebie Luno- dziewczyny spojrzała na siebie z niezrozumieniem i rzuciły ukradkowe spojrzenie Rolfowi, który zdawał się lekko zawstydzony.
-Wydałeś nas? - zapytała cicho starsza, patrząc na Skamandera.
-Nie, ja nie- rzucił oskarżycielskie spojrzenie Christopherowi, którego twarz nie zdradzała żadnych uczuć.
-Ja tylko wypełniałem swoje obowiązki- wywrócił oczami i nie wiedzieć czemu jego spojrzenie przypomniało dziewczynie wzrok, jakim obdarzał ją już nieżyjący Mistrz Eliksirów.
-Dzięki Chris, Ty to wiesz jak ułatwić mi życie - prychnęła i razem z Luną ruszyły za Jean do gabinetu babki.

-Wejść-usłyszały głos staruszki, który mógł ciąć lód, matka dziewczyny posłała jej współczujące spojrzenie i zamknęła za nimi drzwi.
-Usiądźcie- dziewczyny wykonały polecenie bez słowa i spojrzały na kobietę wyczekująco.
-Doskonale zdaję sobie sprawę z tego Hermiono, że obie jesteście młode i wychowywałaś się w innym środowisku- skrzywiła się z grymasem, jakby ktoś podstawił jej pod nos coś śmierdzącego. –Ale to nie znaczy, że będę pobłażać twoim wybrykom młodą damo. Wyjście do Londynu w środku nocy, w dodatku, w tym- rzuciła na stół zdjęcia.
Była na nich głównie szatynka, jak tańczy, jak pije, jak stuka się kieliszkami z Luną, oraz jak tańczy z Malfoyem. 

Dziewczyna wciągnęła głośno powietrze do płuc na widok ostatniego ze zdjęć. Zrobiono je na chwilę przed ich zniknięciem. Było niesamowicie pruderyjne, spokojnie mogłoby znaleźć się w jednej z tych mugolskich gazetek dla mężczyzn, gdyby tylko dziewczyna miała mniej na sobie.
-Gdyby Christopher Cię nie śledził, jak mu kazałam i nie odebrał tego fotografowi cały świat widziałby tą żenującą sytuację już na drugi dzień. Wiesz co mogłoby się stać, gdyby to wypłynęło? Już pomijam tę kusą szmatkę, którą miałaś na sobie ale to, co tam wyprawiałaś!
-Babciu! Ja tylko tańczyłam! Nie możesz mnie zamknąć w wieży dopóki nie wydasz mnie za mąż i tak już to co mi wolno, a czego nie jest mocno ograniczone! Nie możesz wymagać ode mnie bym przestała świętować ze swoimi przyjaciółmi...
-Przyjaciółmi mówisz, czyli rozumiem Pan Malfoy jest jednym z nich, tak? I to dla Ciebie zupełnie normalne, robić takie rzeczy- stuknęła palcem w zdjęcie, na której jej głowa odchylona była w tył, a Draco naprzemiennie ssał i gryzł jej szyję. –Gdybym nie wiedziała jak frywolnie życie w tej waszej Anglii i rzuciła zaklęcie czystości, co jest tradycją w naszym rodzie zapewne zostałoby ono złamane tej nocy i nie zaprzeczaj! W jakim świetle to Cię stawia? Gdyby dotarło do pozostałych kandydatów...
-Ale nie dotarło! To, to był przypadek... nie planowałam tego- westchnęła ciężko, zapadając się w miękkim fotelu.
-Następnym razem po prostu zaciśnij kolana, jeśli nie chcesz bym jak to powiedziałaś zamknęła cię w wieży do dnia ślubu, a uwierz, jestem do tego zdolna. Wyjdźcie- usta staruszki zacisnęły się w wąską kreskę, gdy wskazała im drzwi. 

Dziewczyny odmaszerowały, a Luna lekko objęła Hermionę tuż po wyjściu i zaprowadziła ją do jej  pokojów, sadzając na kanapie w salonie.

-Chcesz o tym porozmawiać? - zapytała blondynka, zakładając starszej pasmo włosów za ucho.
-Ja nie... nie wiem Luno. To stało się tak szybko, a po wszystkim- zacisnęła mocno szczęki, a z jej oczy wypłynęła pojedyncza łza. –Jestem wściekła na siebie, babcia ma rację, poniosło mnie i to z Malfoyem- opadła ciężko na kolana przyjaciółki.
-Najwidoczniej potrzebowałaś tego. No dobrze... to teraz możesz już mi powiedzieć, jak było? - młodsza przygryzła wargę, próbując nie wybuchnąć śmiechem, gdy Hermiona'a zerwała się z jej kolan i cisnęła w nią poduszką.
-Luna jesteś okropna - ściągnęła diadem, odkładając go do szkatułki i rozczesała włosy palcami. –Powiem Ci pod warunkiem, że nie będziesz się śmiać- zagroziła, wracając na kanapę.
-Słowo czarodzieja- spojrzała na dziewczynę poważnie.
-No to... kurczę, dziwnie mi o tym mówić, w końcu to Malfoy, mój wróg, a ja wskoczyłam mu do łóżka. Jestem żałosna- podkuliła nogi, obejmując je rękoma.
-Niekoniecznie, to nawet ma sens, wiesz? Wy musieliście się nienawidzić, to zaczęło się na pierwszym roku, ale wydaje mi się, że z czasem zaczęło się to zmieniać. Nie przykładałaś już takiej uwagi do tego, żeby się z nim kłócić, wyglądało to jakby cała ta wasza nienawiść była wyreżyserowana, bo tak ma po prostu być. Na czwartym roku, na balu, gdy Malfoy zobaczył Cię z Krumem, nie widziałaś tego ale ja myślałam, że zaavaduje go wzrokiem, zachowywał się gorzej niż Ron. Na piątym roku razem z Zabinim śledzili Cię wzrokiem, a na szóstym, mimo iż był w kółko nieobecny, to gdy na posiłkach gmerał w talerzu ukradkowo na Ciebie spoglądał. Może nie chce tego przyznać ale w jakiś sposób zawsze mu się podobałaś, tak myślę. No i sam jest nie brzydki- poklepała przyjaciółkę po dłoni.
-Sama nie wiem Lun... ta noc była niesamowita, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam.
-Sama widzisz, prześpij się, jutro poniedziałek, musisz być przytomna na lekcje.
-Masz rację, dziękuję- objęła przyjaciółkę i posłała jej szczery uśmiech, kierując się do swojej sypialni.

Czas mijał nieubłaganie, w końcu pierwsze płatki śniegu spadły na ziemię, a klimat odstraszał wielbicieli długich spacerów. Hogwartczycy przygotowywali się na wyjazd na święta do rodziny, a trójka kawalerów przygotowywała się na przybycie na zamek. Choć to nie do końca prawda. Charlie Weasley uległ wypadkowi przy pracy z młodziutki rogogonem i leżał w szpitalu, nie zdolny pojawić się w Kanadzie. Jego rodzina niezwłocznie poinformowała o tym królową, a ta przyjęła wieści z niezwykłym jak na nią spokojem, odpisując, że życzy powrotu do zdrowia i przykro jej, że tak obiecujący młodzieniec sam się zdyskwalifikował. Sprawa z przyszłym narzeczonym księżniczki wyklarowała się na tyle, że babka zadecydowała, że ​​poza posiłkami, które wszyscy będą jadać w swoim towarzystwie, Hermione'a ma podzielić czas na młodzieńców. Czas do obiadu miała spędzać z Nottem, a popołudnia z Malfoyem, co nijak nie cieszyło dziewczyny. Jedynie fakt, że już w styczniu, miała wrócić do przyjaciół na ostatni rok nauki podnosił ją na dachu.



Nienaruszalna dwudziestka ósemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz