Rozdział VIII

1.4K 55 1
                                    

-Cyziu, czy wszystko jest gotowe na przybycie dziewczyny? Teleportacja międzykontynentalna jest bardzo męcząca, dodatkowo, jeśli zgodzi się poczęstować winem, może zechcieć zostać na noc, na czym jak wiesz bardzo nam zależy- spojrzał porozumiewawczo na żonę.
-Lucjuszu, wszystko jest gotowe, posadzimy ją u szczytu stołu, zaraz obok Dracona.
-Wspaniale najdroższa, chłopak zaraz tu będzie, a większość ważnych osób potwierdziła przybycie. Tylko minister wciąż się waha, nie do końca nam ufa Cyziu, ale jeśli dziewczyna stanie po naszej stronie, znów wrócimy do łask ministerstwa i przywrócimy szacunek naszemu rodu- pokiwał w zamyśleniu głową, sprawdzając robotę skrzatów w przygotowaniu sali balowej.
-Lucjuszu, na dzisiejszy wieczór wynajęłam służących, Draco wspominał mi, że ta mała walczyła o prawa skrzatów, wolałabym jej nie podpaść, sam rozumiesz...
Mężczyzna tylko prychnął z pogardą, ale zgodził się z żoną i udał sprawdzić czy komnaty dla wyjątkowego gościa i jej towarzyszy są już gotowe.

Późnym popołudniem, gdy szatynka była już gotowa do wyjścia, do jej komnat zawitała staruszka, spoglądając na odbicie młodej księżniczki w lustrze. Długa do ziemi i prosta suknia w kolorze butelkowej zieleni, idealnie podkreślała kształty dziewczyny w zmysłowy i elegancki sposób. Jej ramiona opatulone złotym szalem z japońskich jedwabiów drżały delikatnie ze zdenerwowania. Włosy spływały falami po ramionach, przyozdobione diademem na samym czubku.
-Babciu nie wiem czy to dobry pomysł. Teleportacja międzykontynentalna jest wielce męcząca, nie wiem czy zdołam wrócić, te dwa tygodnie ciągłego podróżowania do Anglii odebrały mi resztę sił.
-To nic moja droga. Jako dobrzy gospodarze powinni być przygotowani, że zostaniesz tam na noc. Joan i Karen, moja osobista służący, już dotarły na miejsce i poinformowały państwa Malfoy, że tam zostaniesz, a także zabrały potrzebne Ci rzeczy. Nie przynieś mi wstydu. Przygotowałam eliksir, który powinien podreperować twoją siłę magiczną, poza tym Christopher ma za zadanie nie spuszczać Cię z oka- zapięła na jej szyi podarunek od Jonathana i odprowadziła wnuczkę do punktu aportacyjnego, gdzie czekali już na nią państwo prawie Skamander i jej ochroniarz, z prezentem w dłoni.

Całą czwórką aportowali się przed bramę dworu, a ramiona księżniczki otulił czar ogrzewający rzucony przez Christophera. Brama otworzyła się przed nimi a jeden ze służących zaprowadził ich prosto na salę bankietową. Dziewczyna czując, że opada z sił zażyła eliksir i przywitała się z gospodarzami.
-Pani Malfoy, bardzo ucieszyło mnie zaproszenie Dracona, jak i to, że mogę świętować z Panią tak podniosłą chwilę jaką są urodziny. Pozwoliłam sobie przygotować dla Pani osobiście, razem z pomocą najlepszych warzycieli w kraju eliksiry, które pomogą w zachowaniu zdrowia jak najdłużej, gdyż doszły mnie słuchy o klątwie, która rzucił na Panią Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Przestudiowałam dokładnie działanie tego uroku w wolnej chwili i jestem pewna, że już jedna dawka eliksiru pozwoli Pani na długie życie. Dodatkowo dołożyłam pewien drobiazg z prywatnej kolekcji mojej rodziny- szatynka podała kobiecie paczkę i otworzyła szkatułkę, w której na aksamitnej poduszce spoczywały najpiękniejsze kolczyki jakie pani Malfoy w życiu widziała. -Należały ona do skrytej wybranki samego Slytherina, który rzucił na nie czary mające zapewnić długie życie w dostatku, tej, która je nosi- podała kobiecie szkatułkę.
-Dziękuję księżniczko, to najpiękniejszy prezent jaki mogłam otrzymać- w oczach kobiety pojawiły się łzy wdzięczności, w końcu zawdzięczała jej resztę swojego życia, którego mogła zostać tak brutalnie pozbawiona. -Proszę, pozwól, że osobiście odprowadzę Ciebie i twoich drogich przyjaciół na miejsce, i jeśli tylko wyrazisz takie życzenie poczuje się zaszczycona gdy zaczniesz zwracać się do mnie po imieniu- Hermione'a skinęła głową i podała dłoń mężowi kobiety, który razem z żoną odprowadził ją do stołu, odsuwając jej krzesło.
-Narcyzo nie mogę się zgodzić, by tu usiąść- pani Malfoy spojrzała z przestrachem na swojego męża. -To twój dzień i dziś to Ty jesteś najważniejsza, pozwól, że zajmę miejsce zaraz u twojego boku- kobieta popatrzyła na nią zdziwiona i tylko potaknęła głową.
Z racji, że wszyscy byli już na miejscu, gdy tylko Hermione'a i Pani Malfoy zajęły swoje miejsca, wszyscy usiedli do stołu. Młody arystokrata zajął miejsce tuż obok byłej gryfonki i posłał jej szeroki uśmiech.
-Znowu spotykamy się przy jednym stole Hermiono, mam nadzieję, że nie będzie to ostatni raz.
-Oh nie, już moja babka o to zadbała byś miał możliwość pojawić się u nas w święta. Mam nadzieję, że będziesz się wspaniale bawił, w szczególności zwracając uwagę na towarzystwo jakim jest pan Nott i Weasley- spojrzała na niego z przekąsem.
Malfoy zacisnął pięści pod stołem na wspomnienie o jego byłym przyjacielu i rudzielcu, nie tak to sobie wyobrażał. Dobrze wiedział, że Weasley zostanie wybrany przez jej rodziców, którzy mieli słabość do jej byłego chłopaka, ale liczył na to, że drugim kandydatem okaże się ta oferma Longbottom, z nim miał znacznie większe szanse. Jego rozmyślania przerwały delikatne takty walca, które zagościły w sali. Większość gości już ustawiała się na parkiecie i wokół niego, by zatańczyć lub porozmawiać w ciaśniejszym gronie. Ojciec szturchnął jego ramię, wskazując podbródkiem Hermionę.
-No już, zaproś ją do tańca- warknął cicho na jego ucho.
Nim jednak chłopak zdążył się obrócić, szatynki już nie było. Została ona bowiem porwana w wir tańca przez jej byłego przyjaciela i wybawiciela magicznego świata, którego matka Dracona zaprosiła na bal, chcąc przypodobać się ministerstwu.
-Hermiono- szepnął bliznowaty, mocniej ściskając jej dłoń. -Chciałem Cię przeprosić, za to jak wtedy zareagowałem. Dobrze wiesz, że sytuacja była wtedy napięta, dopiero co pochowaliśmy Freda i Lupinów, ja, musiałem odreagować i wtedy Ty oznajmiłaś nam, że chcesz wyjechać. Tak bardzo bałem się, że Cię stracę, moją ukochaną siostrzyczkę, która towarzyszyła mi przez tyle lat, że spanikowałem i dałem się ponieść złości jaką wtedy czułem. Przepraszam. Masz moje wsparcie księżniczko- uśmiechnął się przekornie, patrząc w oczy lekko zdziwionej dziewczyny. -Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała wypłakać się na moim ramieniu, lub po prostu będziesz potrzebowała przyjaciela pamiętaj, że jestem. Ginny także jest głupio, szczególnie po tym jak Ron zachował się wtedy na balu.
-Dziękuję Harry- wyszeptała dziewczyna. -Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, myślałam, że straciłam Cię bezpowrotnie. Tyle się teraz dzieje, moja rodzina, zadania, to całe małżeństwo- pokręciła smutno głową.
-Ej...nie smuć się, pamiętaj, wygraliśmy z Voldemortem, poza tym Malfoy nie jest taki zły.
-Może to jednak nie będzie on...
-No nie wiem, Ginny mówi, że jest najodpowiedniejszy, zważając na twój status, poza tym, sam nie wierzę, że to mówię ale zmienił się. Pogodziliśmy się w pociągu, co prawda Ron dalej uważa, że on coś knuje i pewnie zrobił to by się do Ciebie zbliżyć, ale przecież nie mógł wiedzieć...to wyszło dopiero dwa dni później.
-Dziękuję Harry, naprawdę- dziewczyna objęła delikatnie chłopaka i odeszła w kierunku Luny, by porozmawiać z nią o tym co powiedział jej Chłopiec-Który-Przeżył.

-Hermiono,pewien blondyn tu idzie- przyszła pani Skamander wyszeptała na ucho przyjaciółki, a ta odwróciła się w kierunku chłopaka.
-Czy mogę prosić o taniec?- zapytał, kłaniając się i wyciągając przed siebie dłoń.
-Oczywiście- mruknęła dziewczyna, chwytając go i wychodząc na środek parkietu.
-Mówiłem już, że bardzo się cieszę, że przyjęłaś zaproszenie?
-Dobrze wiesz, że nie zrobiłam tego dla Ciebie- prychnęła rozeźlona, choć jejtwarz pozostała bez skazy.
-To nic, najważniejsze, że tu jesteś. Chciałem Ci podziękować za prezent, jaki wręczyłaś mojej matce, bardzo to doceniam- spojrzał jej z mocą w oczy, lekko zwalniając kroki.
-Nie ma problemu.
-Z racji, że zostajesz tu do jutra, pozwól, że odprowadzę Cię do pokoi poprzyjęciu, a jutro po śniadaniu osobiście pokażę Ci naszą bibliotekę.
-Twoja dobroć nie ma granic, prawda Malfoy?- wywróciła oczami i po skończonym tańcu pozwoliła się odprowadzić, gdyż większość gości udała się już do swoich domów.
-Nie musisz się zachowywać jak naburmuszona księżniczka Granger, doskonale pamiętam jaka byłaś w szkole i staram się, żeby puścić to w nie pamięć, ale Ty tylko to utrudniasz- warknął, gdy znaleźli się sami na korytarzu.
-Posłuchaj Malfoy- dziewczyna zatrzymała się w pół kroku, łapiąc go za ramię. -Nie zamierzam spędzać z Tobą więcej czasu niż to możliwe, rozumiesz? Wszyscy zapewniają mnie jak bardzo się zmieniłeś ale ja wiem swoje. Nadal pozostaje tylko pyszałkowatą fretką, która z każdym problemem leci do tatusia na skargę.Nie mam zamiaru za Ciebie wychodzić, więc przestań się tak wpieprzać w moje życie i przymilać do babki, bo dopóki to ja mam ostatnie zdanie, nic niewskórasz- ruszyła wściekła przed siebie, odrzucając włosy na plecy.
Nie spodziewała się jednak, że chłopak złapie ją mocno za ramię i szarpnie,przygniatając do ściany.
-Posłuchaj mnie Granger, dobrze Ci radzę. Ten rudzielec nie ma ze mną szans, a Nott wyrabiał ze swoim ojcem takie rzeczy na wojnie, szczególnie młodym mugolką,że bałabyś się do niego zbliżyć na krok, gdybyś tylko wiedziała. Dlategopowinnaś się cieszyć, że biorę udział w tym cyrku. Nie pozwolę Ci ośmieszyć mojej rodziny wybierając jakiegoś idiotę czy podrzędnego śmierciożercę i napewno nie zgodzę się na poślubienie głupiutkiej Greengrass, gdy ta farsa nie wypali,więc lepiej, żebyś zaakceptowała tą śmieszną rzeczywistość. Proszę, jesteśmy na miejscu- wskazał jej drzwi i odszedł wzburzony, nawet nie oglądając się na dziewczynę.

Nienaruszalna dwudziestka ósemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz