Rozdział III

1.8K 73 3
                                    

Dziewczyny nie miały zbyt wiele czasu na odpoczynek ale nie to było najważniejsze. Hermione'a w kółko zastanawiała się nad tym, jak mogła tak nie doceniać Krukonki przez całą szkołę. Ich kontakt, zawsze był znikomy ale to blond włosa dziewczyna okazała się największym wsparciem na jakie mogła liczyć. Rozumiała ją bez słów i dokładnie wiedziała czego szatynka potrzebuje w danym momencie. Nawet teraz, zamknęła się u siebie by dać jej czas na przemyślenie wszystkiego, a wątpliwym było to, że najmłodsza latorośl Weasley'ów zdobyłaby się na coś takiego. Była zbyt impulsywna i wyszczekana. Obie młode kobiety zażyły ​​chwili snu, wykąpały się i przebrały w przygotowane stroje. Dla Hermiony była to piękna, długa suknia w lawendowym kolorze, delikatnie opadająca jej z ramion, a dla Luny suknia nieco mniej zdobna, w ciemniejszych odcieniach fioletu. Wszystko było jasne, przecież to księżniczka miała błyszczeć i zwracać na siebie uwagę. Gdy Christopher zapukał do komnat, obie były już gotowe i ruszyły za nim na spotkanie z przeznaczeniem.

Mężczyzna nie odzywał się całą drogę, dzięki czemu Herm mogła się mu przyjrzeć. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że ​​nie mógł on mieć więcej niż 30 kilka lat, był dobrze zbudowany i całkiem przystojny. Wyglądał bardziej jak wojownik niż kamerdyner.
-Christopher, jaką funkcje tak naprawdę pełnisz? - zapytała szatynka.
-Jestem Pani osobistym kamerdyner oczywiście ale także ochroniarzem. Cały zamek jest obsługiwany przez niżej urodzonych czarodziei, to zaszczyt dla nas móc tu być. Johanna, osobista służąca księżniczki jest na każde zawołanie, wystarczy zadzwonić dzwoneczkiem, który znajduje się obok łóżka księżniczki, jak i w gabinecie, czy w pokoju gościnnym, a Joan przyjdzie księżniczce usłużyć.
-Rozumiem, dziękuje-westchnęła cicho i ponownie skupiła się na zapamiętywaniu drogi. 

Jadalnia była ogromna i bardzo wystawna, mogła spokojnie pomieścić sto osób, jak nie więcej. W tle słychać było mugolski jazz, lecący ze starego gramofonu, a za stołem znajdowały się już cztery osoby. Hermione'a dość szybko rozpoznała rodziców i jak się domyśliła babkę, ale czwarty jegomość był dla niej dużym zaskoczeniem. Dziewczyny skłoniły się przed królową i zostały zaproszone do stołu. U szczytu siedziała przyprószona siwizną staruszka, bezczelnie oglądając Hermione z każdej strony, jakby oceniała towar od nie uczciwego sprzedającego. Po jej prawej znalazło się miejsce szatynki, a dalej jej rodziców. Po lewej zaś siedział nieznany im Pan, a koło niego miejsce zajęła Luna.
-Poznajcie, proszę, Sir Rolfa Skamandera, naszego nadwornego magizoologa, który opiekuje się naszymi bestyjkami- babcia posłała mu dobrotliwy uśmiech.
-Bardzo nam miło, to moja przyjaciółka Luna Lovegood, fascynuje się magicznymi stworzeniami, także planuje szkolić się w magizoologi- blondynka zarumieniłam się delikatnie i przytaknęła, posyłając mężczyźnie nieśmiały uśmiech. Kolacja przebiegła bez zastrzeżeń i w ciszy, gdy królowa wstała od stołu informując szatynkę o herbatce, na której ma się stawić za nie całą godzinę, wszyscy podnieśliśmy się od stołu, odprowadzając królową wzrokiem do wyjścia.
-Może ja pójdę do siebie, musicie porozmawiać ... - szepnęła Luna.
-Panno Lovegood, może pozwoli się Pani oprowadzić po naszym małym ogrodzie zoologicznym, będzie to dla mnie czysta przyjemność-Sir Skamander podał jej dłoń, pomagając wstać i wyprowadził z jadalni.

-Chyba macie mi coś do powiedzenia - mruknęła, spoglądając na rodziców, czując jak irytacja i złość wracały na swoje miejsce.
Mama ledwo zdążyła otworzyć usta, gdy czarodziejka zerwała się z miejsca. -Nie, nic nie mów. Najpierw pozwól, że coś wam pokaże. Christopher? - zawołała, czekając na kamerdynera. -Czy mógłbyś proszę przynieść myśloodsiewnię? Widziałam jedną u siebie w gabinecie-mężczyzna skinął i wyszedł a dziewczyna skupiła się na zebraniu odpowiednich  wspomnień i wyciągnięciu ich z głowy.

Przelała je do misy, którą podał jej Chris i gestem poprosiła rodziców, żeby razem z nią zobaczyli to wszystko co przytrafiło jej się przez siedem lat nauki. Poszukiwanie kamienia, oczy bazyliszka, ratowanie Syriusza, pomoc Harremu i śmierć Cedrika na czwartym roku, walka z Umbridge i ta w ministerstwie, śmierć Syriusza. Śmierć Dumbledore'a, ukrywanie się, niszczenie horkruksów, tortury Bellatriks, śmierć przyjaciół, upadek Voldemorta, sprawdzanie i katalogowanie poległych, rozpad przyjaźni, i na końcu poszukiwanie rodziców razem z Luną. Gdy wyszli z misy oboje płakali, matka Hermiony wtulała się w ojca, nie mogąc ustać na nogach.
-Nie mam wam na razie nic więcej do powiedzenia, idę spotkać się z babką- uśmiechnęła się krzywo, wychodząc z pokoju.


Nienaruszalna dwudziestka ósemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz