Rozdział VI część 1

1.7K 57 1
                                    


Przygotowania do balu szły na dworze pełną parą. Każdy służący w zamku poza standardowymi obowiązkami, wypełniał jeszcze chmarę innych, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Prawie każda zaproszona osoba przysłała niezwłocznie potwierdzenie przybycia, a sama księżniczka musiała zająć się rozsadzeniem gości. Honorowe miejsca wokół niej i królowej zajmowali oczywiście pretendenci do jej ręki i ich rodziny. Najważniejszym było przeplatanie ich tak, aby nikt ze sobą skłócony lub o zbyt różne poglądach nie siedział obok siebie. Dodatkowo babka zażyczyła sobie by posadzić ich na przemiennie, kobieta, mężczyzna.
-Luna nie dam rady, mózg mi zaraz wyparuje-szepnęła dziewczyna, załamując ręce.
-Dasz radę Herm- uśmiechnęła się dziewczyna, nawet nie próbując zbliżyć się do makiety.
- Wiesz, że z chęcią bym Ci pomogła ale królowa zażyczyła sobie, byś zrobiła to sama. A poza tym rzuciła zmyślne zaklęcie, które odpycha mnie na metr, gdy próbuję podejść za blisko- zachichotała blondynka.
-Wiem kochana, jak tam idą sprawy z Rolfem? - posłałam jej uśmiech, dolewając sobie herbaty.
-Naprawdę dobrze, jest ... On mnie rozumie Hermione'a i nie patrzy na mnie jakbym miała bzika.
-Cieszę się twoim szczęściem. No nic. Następnym razem jak babka zaprosi na bal cała szlachtę i dodatkowych gości, gdzie o każdym będę musiała wiedzieć naprawdę sporo przypomnij mi bym rzuciła się z najwyższej wieży. Nie mogę tego pojąć, po co zaprosiła prawie 500 osób, przecież to jakaś porażka. W dodatku z obliczeń w kółko wypada, że ​​będę siedzieć zaraz obok Malfoya i Narcyzy, albo Rona i Molly, z deszczu pod rynnę. Naprawdę sama już nie wiem co gorsze, były chłopak, z którym rozstałam się w gniewie, czy ulubiony kandydat babki do mojej ręki, który był moim prześladowcą- opadła teatralne na fotel, przykładają dłoń do czoła.
-Dasz radę, mój ojciec dziś przyjeżdża, muszę go przywitać. Poza tym dobrze wiesz, że Malfoy będzie milusi, w końcu musi się pokazać z jak najlepszej strony - wywróciła oczami.
-Oczywiście, spotkamy się na kolacji ...

Dni strasznie ciągnęły się Hermionie, wszystko kręciło się wokół balu, jej czas wolny był zajęty przez spotkanie z ministrami, uroczystościami charytatywnymi, poznawaniem swoich poddanych i szlachty. Jedyną odskocznią był dla niej czas, który spędzał w stajni, wyczesując konie, o czym jej babka nie zdawały sobie sprawy. Miała tu swojego własnego ogiera, ale koń ostatnio zrobił się jakiś przygnębiony i osowiały. Zrzucała to na karb pogody, choć może po części wina także leżała w dostojnej klaczy, która ostatnio została uśpiona, przez chorobę na którą cierpiała. W dniu balu księżniczka już od rana przygotowywała się w swoich komnatach, razem z Luną i zgrają pomocników, którzy mieli za zadanie je ubrać, umalować i uczesać. Efekt był piorunujący, przez co szatynka z ledwością się poznała. Stała właśnie przed lustrem w pięknej sukni balowej w stylu prawdziwej księżniczki, z ciasnym gorsetem, wysadzanym szlachetnymi kamieniami i dołem rozchodzącym się na kole. Jej ramiona były przykryte czarnym, futrzanym szalem, co wspaniale kontrastowało z białym gorsetem. Suknia była cieniowana, a kolor przechodził z białego, przez wszystkie odcienie niebieskiego, aż do ciemnego granatu na dole. Wyglądała zjawiskowo, w upiętych włosach, z diadem umieszczonym zaraz nad czołem. Jej pełne, malinowe usta były podkreślone szminką w kolorze wina, a długie wytuszowane rzęsy rzucał delikatne cienie na policzki. Dziewczyny ruszyły do ogrodowej sali balowej przystrojonej we wszystkie odcienie jesieni. Rośliny w zimowych ogrodach potęgowały wrażenie i ocieplały surowy wizerunek starego zamku. Luna trzymała się dwa kroki za Hermioną, razem ze swoim narzeczonym Rolfem pod rękę, i ojcem po drugiej stronie. Jej suknia w chabrowym kolorze podkreślała surową, skandynawską urodę dziewczyny i wyciągała srebrne błyski z oczu. Jej włosy spływały po ramionach falami, a na czole znajdował się piękny łańcuszek wysadzanym szafirami, jako panna dworu zajmowała honorowe miejsce niedaleko Herm. Dziewczyny znalazły się przed wejściem na salę równo z babcią starszej, muzyka ustała, a służba ogłosiła ich przybycie. Najpierw ruszyła królowa, pod rękę z ojcem Hermiony i jej matką pół roku za nimi. Gdy dotarli na dół, królowa wygłosiła kilka słów i wskazał na drzwi, skąd piękna szatynka przyciągała wzrok zebranych. Wyglądała jakby płynęła po schodach, jej panna dworu z przyszłym mężem i ojcem podążali tuż za nią. Kandydaci, w szczególności Ci, którzy pamiętali dziewczynę ze szkoły patrzyli oniemiali. Ron wyrwał się z miejsca by do niej podejść, ale nim zostało to zauważone, Charlie powstrzymał go skinieniem dłoni, co wywołało wypieki na twarzy młodszego i zaciśnięte pięści.
-Witam wszystkich na balu jesiennym, jestem zaszczycona mogąc razem z królową gościć tak znane osoby ze świata magii i razem z nimi świętować nadejście zimy. Zanim jednak zaczniemy ucztowanie, chciałam przywitać z osobna wszystkich pretendentów i ich rodziny. W szczególności, chciałam podziękować obu ministrom, zarówno Anglii jak i naszej wspaniałej Kanady za pojawienie się tutaj i wspieranie naszego rodu. Już niedługo oba nasze kraje połączone zostaną przez małżeństwo, liczymy na wspaniałą współpracę i umocnienie się naszych gospodarek. Dodatkowo jako przedstawicielka Kanadyjskiego rządu chciałam zaoferować naszą pomoc dla kraju tak dotkniętego przez ostatnią wojną, pomoc zarówno naszych ludzi w odbudowie, ale także pieniężną, która pomoże podreperować budżet naszej chłodnej przyjaciółki Anglii- Hermione'a wygłosiła wcześniej przygotowaną mowę i ukłoniła się Ministrom Magii, a na sali zawrzał gwar oklasków.

Nienaruszalna dwudziestka ósemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz