Rozdział XXIII

1.2K 52 1
                                    

Ranek nastał niespodziewanie szybko, wybudzając młodą parę ze snu. Draco podniósł się na łokciu i dokładnie przyjrzał dziewczynie w swoich ramionach. Kiedy czasami pozwalał by wyćwiczone maski i uprzedzenia odeszły na bok jeszcze w Hogwarcie, zauważał wtedy jaka jest ładna. Dopiero niedawno dotarło do niego jak wojna ją zmieniła, zahartowała. Odgarnął czule jej włosy z czoła i ucałował usta, patrząc w błyszczące, orzechowe oczy.
-Dawno nie spałem tak dobrze, bez koszmarów wojny- dziewczyna uśmiechnęła się do niego czarująco i oddała pocałunek.
-Ja też nie narzekam, myślałam, że będzie niezręcznie, ale nie jest- chłopak podniósł się do siadu i pociągnął ją, by usiadła do niego tyłem, między jego nogami.
-Chyba powinniśmy porozmawiać, za długo to odwlekamy- westchnął cicho, mocno ją obejmując.
-Wiem ale nie tutaj, po śniadaniu pojedzmy na tą przejażdżkę, muszę sobie wszystko poukładać w głowie, dobrze?
-Jasne, chcesz zjeść tutaj czy ze wszystkimi?
-Chyba tutaj, i tak nie ominie nas niedzielny obiad- zaśmiała się cicho.

Śniadanie upłynęło im w ciszy, jedynie ukradkowe spojrzenia i lekkie drżenie rąk mogło świadczyć o zdenerwowaniu pary. Młodzieniec udał się do swoich pokoi, przebrał się i przygotował wszystko na dzień poza domem. Z Hermione spotkał się w stajni, gdzie oboje dosiedli koni i ruszyli na przejażdżkę.

Może i zima odchodziła już w zapomnienie ale wiosna w Kanadzie nie należała do najcieplejszych, więc posiłkowali się czarami ocieplającymi. Po prawie godzinnej przejażdżce dotarli na miejsce, gdzie czekała na nich altanka z ustawionymi wcześniej wygodnymi kanapami i nakrytym na drugie śniadanie stołem. Dzięki kolejnym czarom w środku było ciepło jak w pomieszczeniu, pomimo, że całość zrobiona była z marmuru i wyglądała raczej antycznie. Usiedli naprzeciw siebie i czekali, które pierwsze zabierze głos.

-Może ja zacznę - Draco uśmiechnął się nieśmiało i nalał im do filiżanek kawy, dziewczynie dolewając mleka. - Musimy wyjaśnić sobie wszystko, żeby nie dochodziło między nami do nieporozumień. Pytaj mnie o wszystko, a ja odwdzięczę się tym samym, zgoda?
-Dobrze, może opowiedz mi co wydarzyło się na ostatnim roku w Hogwarcie, chce też wiedzieć dlaczego przyjąłeś Mroczny znak...

-Nie owijasz w bawełnę- mruknął chłopak pod nosem. - Dobrze, więc, musimy się trochę cofnąć w czasie. Moja rodzina od zawsze popierała ideę czystej krwi, z początku nie dlatego, że uważaliśmy mugoli za gorszych, choć było kilku w rodzinie, którzy właśnie tak myśleli. Głównym czynnikiem przemawiającym za tą ideą było to, że dzieci z takich rodzin nie miały tradycji, nie uczyły się naszej kultury zanim przyszły do szkoły, były po prostu inne. Rodziny jak moja od małego uczyły dzieci rzeczy, których nie uczy się w Hogwarcie, bo jest to zbędne do zdania egzaminów lub nie do końca legalne. Tradycje, zwyczaje, czy nawet to jak obchodzimy święta i historia rodów, mugolacy nie mają o tym pojęcia. Z czasem strach przed tą innością i coraz to nowszymi wynalazkami mugoli przejął kontrolę i wypaczył ideę. Strach przerodził się w nienawiść, a z niej już jeden krok do przemocy. Moja rodzina popierała Voldemorta od początku, a ja nie miałem wyboru. Tak zostałem wychowany, miałem nienawidzić szlam i wszystkiego co z nimi związane, nie wiedziałem dlaczego. Tak było i tyle. Gdy jako dziecko próbowałem pytać lub kwestionować obrywałem. Wiele mogę powiedzieć o swoim dzieciństwie ale napewno nie to, że było udane. Przyszedłem do Hogwartu, tu miało być inaczej ale przez swoje nazwisko zostałem liderem, wszyscy widzieli we mnie ojca, i donosili mu o tym co robiłem. Moje życie nie było kolorowe, miałem zaprzyjaźnić się z Potterem, nie wyszło, odtrącił mnie. Mnie, rozumiesz? Księcia Slytherinu, bogatego, dobrze urodzonego i czystej krwi czarodzieja, dla rudego patałacha i potem szlamy. Z każdym dniem moja nienawiść do was rosła, aż w końcu on wrócił. A ja już nie mogłem się wycofać. Gdy mój ojciec poniósł fiasko w ministerstwie naznaczono mnie jako karę dla niego i powierzono zadanie. Niewykonania go oznaczało śmierć. Tyle, że ja już nie dbałem o siebie, a ojcem gardziłem. Powiedział, że jeśli zawiodę, będzie torturował moją matkę, a to co z niej zostanie da Greybackowi do zabawy. Nie mogłem jej zawieść, była dla mnie wszystkim. Jak wiesz nie udało mi się ale Snape dokończył dzieła. Potem było gorzej. Wróciłem ale... Tak naprawdę nie wiele pamiętam z tamtego okresu. Wakacje to była porażka, on i śmierciożercy w domu. Musiałem patrzeć na to co robi i sam... Sam musiałem torturować, albo chować ciała zmarłych. Chlałem na umór będąc w tym gównie, prawie nie chodziłem trzeźwy. W końcu wróciłem do Hogwartu ale to już nie było to samo, Carrowie byli straszni, a to co kazali nam robić, niczym się nie różniło od pobytu w domu- chłopak zamilkł na chwilę.

Dopiero po chwili zorientował się, że Hermione siedzi obok i głaszcze jego dłonie zacisniete w pięści. Posłał jej słaby uśmiech i wrócił do opowieści.

-Widziałem was we dworze, od razu Cię rozpoznałem, choć przyznam, że bardzo się zmieniłaś. Byłaś wychudzona, twoje włosy straciły złote refleksy, a sama jakbyś postarzała się o kilka lat, ale kto z nas wtedy się nie postarzał. Nie chciałem waszego końca, byłem tchórzem, a jedyne na co było mnie stać to zaprzeczenie. Patrzyłem jak moja ciotka Cię torturuje... Widziałem twoje oczy, tak pełne bólu, strachu i czegoś jeszcze. To coś dało mi siłę. Potem gdy uciekliście Bella wyżyła się na mnie. To co Ci zrobiła... Uwierz mi nie poznałaś jej możliwości, a Cruciatus to były łaskotki w porównaniu z klątwa tnącą, łamaczem kości i rozrywaczem w połączeniu. Matka zbierała mnie tak długo, że na bitwie nadal byłem ledwo żywy. Jednak radość jaką sprawiło mi to, że uciekliście, że nadal walczycie. Niewyobrażasz sobie tego. Resztę historii znasz.

Księżniczka przytuliła do siebie narzeczonego i delikatnie ucałowała jego czoło, chcąc w ten sposób przekazać mu swoje wsparcie. W końcu sama odważyła się zacząć mówić.

-Jak zapewne wiesz z Proroka nasza wyprawa po horkruksy była jedną, wielką, nie przemyślaną akcją grupki dzieciaków, którym poszczęściło się bo ja dużo czytam, Harry to Harry, a Ron... No w sumie Ron niewiele zrobił. Myślę, że gdyby zastąpiła go Ginny, czy choćby Luna poszłoby nam szybciej. Nie mówię tego dlatego, że jestem na niego zła...
-Czytałem wywiad z Potterem. Z tego co mówił głównie to twoja zasługa i trochę szczęścia, plus jeden bohaterki czyn rudego. Choć logicznie rzecz ujmując Potter to idiota skoro wskoczył do jeziora po miecz z horkruksem na szyi i nawet Cię nie zawołał- dziewczyna zachichotała cicho i położyła głowę na jego kolanach. - Wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz. Gdy łasic was zostawił, czy Ty i Potter. To znaczy, wiem, że jest teraz szczęśliwy z Pans, ale czy wtedy...
-Czy to próbujesz mnie spytać czy miałam romans z człowiekiem, którego traktuje jak brata od 7 lat? Nie Draco, nic między nami nigdy nie było. Nie musisz być zazdrosny- Hermione pokazała mu język i pstryknelam go w nos.
-Małpa z Ciebie Granger- mruknął lekko zirytowany. - Chcesz porozmawiać o przyszłości, czy masz już dość na dzisiaj?
-Myślę, że możemy wrócić do rozmowy wieczorem. Co powiesz na obiad i powrót do zamku? Mam ochotę popływać.
-Co tylko rozkażesz księżniczko- Draco ucałował delikatnie jej skroń i patrzył jak wysyła patronusa do służby.

Nienaruszalna dwudziestka ósemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz