Mieszkanie Hermiony i Luny było przygotowane ze smakiem ale bez zbędnego przepychu. Salon był utrzymany w kolorach błękitu i ciepłego, postarzanego złota. Na środku znajdowała się kanapa, dwa fotele i stolik, a tuż przed nimi kominek. Pod przestronnym oknem, z wyjściem na taras stało mosiężne, stare biurko zawalone pergaminami czekającymi na dziewczynę. Na przeciwleglej ścianie rozciągała się ogromna biblioteczka, zaopatrzona w tomy na tematy szkolne, jak i prawnicze i historyczne. Każda z dziewczyn miała swoją sypialnie i łazienkę, gdzie służące przygotowały im kąpiele, jednak to musiało zaczekać. Księżniczka wysłała patronusa do swojego przyszłego męża, który już po chwili pojawił się w ich salonie.
-Wiem, że napewno jesteś zmęczony po podróży... -chłopak zbył ją machnięciem dłoni i uśmiechnął się delikatnie.
-Czego potrzebujesz? Wystraszyłem się, że coś się stało- dopiero teraz księżniczka zwróciła uwagę, że blondyn stał przed nią w samych spodniach i rozpiętej koszuli, pospiesznie zarzuconej na ramiona.
-Wybacz, papiery z ministerstwa. Zastanawiałam się czy mógłbyś mi z tym pomóc. Ostatnio bardzo przydała mi się twoja znajomość zasad w rodach czystokrwistych i...
-Już, nie produkuj się tak Granger. Z chęcią Ci pomogę. Ja w porównaniu do Ciebie mam jutro zajęcia z obrony, więc zdążę na nich odespać- posłał jej jeden ze swoich usmieszków i ruszył do biurka, zbierając papierologie przed kominek.
-Światełko- skrzatka w ślicznej sukienneczce pojawiła się przed dziewczyną.
-Panienka Hermiona wzywała- skrzatka zapiszczała cicho, patrząc na nią ogromnymi oczami.
-Mam prośbę, chciałabym, żebyś przygotowała dla nas te pyszne ciasteczka co ostatnio i imbryk herbaty jaśminowej, jeśli tylko masz teraz czas.
-Oczywiście, Światełko zrobi to z przyjemnością-stworek zniknął, a dziewczyna pozbyła się peleryny i diademu, siadając obok mężczyzny.Po godzinie Hermione'a znużona pracą rozpoczęła rozmowę.
-Mam tylko 4 przedmioty, ale zdaje OWTMy z 8. Skończyłam transmutację, obronę, zaklęcia i eliksiry na poziomie akademickim już w listopadzie. To były pracowite dwa miesiące. Królowa nalegała. Została mi Historia Magii, Starożytne Runy, Alchemia i Numerologia- księżniczka zaczęła rozplatać swoje włosy, równocześnie przeglądając papiery.
-Nie wiedziałem. Chętnie skorzystam z twoich notatek, szczególnie z transmutacji. I Alchemia? Od kiedy uczą jej tutaj?- Draco wyrwany z głębokiego zamyślenia spojrzał na nią półprzytomnie.
-Uczyli jej lata temu, teraz można do niej podejść, jeśli ma się wybitne z eliksirów, wnuk Flamela prowadzi je dla mnie, razem z podobizną Dumbledore i starego Flamela. Muszę mieć wysokie pojęcie na ten temat, łączą mi to z zielarstwem, w końcu będę sprawować władzę nad całym ministerstwem, nad departamentem zdrowia i nowych technologii w dziedzinie lecznictwa także. Codziennie mam alchemie od rana do obiadu, po obiedzie na przemiennie pozostałe trzy przedmioty, a w czwartki wolne popołudnia- westchnęła cicho, skreślając kilka linijek na papierach i dopisując własne zdanie.Po chwili skrzatka pojawiła się z zamówieniem, a oni skupili się na pracy. Dopiero po północy udało im się z tego wygrzebać, a Joan wysłała całość do ministerstwa i pomogła szatynce przygotować się do snu. Poranek był ciężki, szczególnie dla narzeczeństwa które zerwało nockę. Przyjaciele podśmiechiwali się z ich zażyłości. Draco rozpoczął posiłek od nalania im kawy, a Herm od nałożenia im jajecznicy z kiełbaskami i posmarowaniem tostów. Nim skończyli jeść, blondyn podał Hermionie filiżankę jej ulubionej herbaty, a ona podsunęła mu jego ulubione ciasto. Cały czas wymieniali się sugestiami na temat papierów, a gdy dziewczyna skończyła Draco podniósł się od stołu, odsunął jej krzesło i złożył pocałunek na jej czole, odprowadzając wzrokiem do drzwi.
-Ale wpadłeś stary, świata poza nią nie widzisz- Zabini zachichotał, rzucając w przyjaciela winogronem.
-To moja narzeczona Blaise. Poza tym gdy wy smacznie spaliście, my siedzieliśmy nad ustawami z ministerstwa. Kingsley przechodzi samego siebie, zrzuca na nią tyle, jakby to ona zasiadała w Wizengamocie i równocześnie była ministrem. Straszne przegięcie- westchnął ciężko, przecierając zmęczoną twarz.
-Nie unoś się. Mówię o tym jak się zachowujecie w swojej obecności. Smoku wy rozumiecie się bez słów. Ona nawet nie spytała co chcesz zjeść, a Ty bez zastanowienia podałeś jej kawę- mulat zaczął się tłumaczyć.
-Mamy wypracowany system. Ja robię kawę, ona codziennie nakłada nam coś innego, ona podaję mi ciasto, a ja jej herbatę bo dba o linię i to ją uspokaja. Mieliśmy trochę czasu, żeby się poznać. Wiemy czego nie lubimy, znamy swoje przyzwyczajenia, to normalne, jak spędzasz że sobą całe dnie- wzruszył ramionami.
-Dobra chłopaki, co dziś macie? Ja i Harry mamy Obronę, a w południe Ekiksiry- Pansy wpakowała swój plan do torby.
-Ja z wiewiórą to samo, a Ty Dracze?
-Też, Herm też ma z nami Eliksiry po obiedzie, a Ty Luna?
-Ja mam codziennie do południa Zaawansowaną Opiekę nad magicznymi stworzeniami, a popołudniami Astronomię, Zielarstwo oraz Zaklęcia. Razem z Hermioną uczyłam się reszty w wakacje. Muszę się odpowiednio przygotować, idę na przyspieszone studia z Magizoologi, królowa chce bym także została naddwornym Magizoologiem. Robię specjalizację w stworzeniach wodnych, Rolf nie jest w tym za dobry- zaśmiała się cicho i pomachała im, ruszając na Błonia.
-Muszę pogadać z Macgonagall, może uda mi się zdać próbne egzaminy szybciej i dołączę do Herm na alchemię- podekscytowany zerwał się od stołu.
-Te dzieci tak szybko dorastają- diabeł otarł teatralnie łzę spod oka i chwycił Pottera, ciągnąć go do wyjścia.
-Co my z nimi mamy? - ruda zachichotała i razem ze zddgustowaną Parkison ruszyły za chłopakami, na pierwsze w tym roku zajęcia.
CZYTASZ
Nienaruszalna dwudziestka ósemka
FanfictionKiedy Harry pokonuje Voldemorta świat czarodziejski musi odbudować wszystko co zostało zniszczone, a ludzie zaczynają się godzić z nową codziennością. Hermione'a Granger odkrywa prawdę o swoim pochodzeniu, a wszystko w co dotychczas wierzyła okazuje...