Rozdział XI

1.3K 51 3
                                    

Dziewczyna w końcu doszła do porozumienia z Christopherem i samą królową, a napięta sytuacja wyparowała wraz z pojawieniem się początku grudnia. Z pierwszym dniem ostatniego miesiąca roku nadszedł wyczekiwany ślub młodej damy dworu. Ceremonia nie była duża, przybyli znajomi ze szkoły i wszystko minęło w przyjemnej atmosferze. Pani Skamander wyjechała z mężem na 2 tygodniową podróż poślubną w poszukiwaniu nieodkrytych odmian chrapatka krętorogiego.

Naszej bohaterce doskwierała samotność, ale nie miała czasu się nad sobą roztkliwiać. Natłok zajęć i prywatne śledztwo na temat obu rodzin kandydatów do jej ręki zajmowało jej całe dnie i spędzało sen z powiek. Nie mogła uwierzyć w to czego dowiedziała się o młodym Nottcie, Malfoy przy nim był wręcz świętym. Nie mogła uwierzyć w to, że młody arystokrata wykrzyczał w gniewie prawdę, pomimo nie zabitych dowodów ta sprawa bardzo ją zabolała. Teodor nigdy nie brał udziału w ich gryfońsko-ślizgońskich potyczkach, a nawet zdarzyło się, że stanął w jej obronie, gdy kompletnie sama i bez różdżki natknęła się na Parkinson z jej świtą.

Wraz z powrotem młodego małżeństwa przybyli młodzi kawalerowie. Szatynka była właśnie na obrzeżach zamku, galopując na śnieżnobiałej klaczy. Był to swojego rodzaju rytuał młodej księżniczki, który pozwalał jej odpocząć od natrętnych myśli i oczyścić umysł. Miała właśnie opuścić przyległe tereny zamku, gdy dostała patronusa od babci, z prośbą o niezwłoczne pojawienie się na dziedzińcu. Zawróciła swoją wierną towarzyszkę i po chwili już zeskakiwała z jej grzbietu, oddając lejce kamerdynerowi. Dziewczyna ruszyła w stronę zamku, po chwili już stając w ogromnym holu i uśmiechając się do młodzieńców. Babcia skarciła ją wzrokiem, spoglądając na charakterystyczny strój dziewczyny do jazdy konnej i szpicrutę w jej dłoni.
-Witam was w naszych skromnych progach. Mam nadzieję, że ten czas, który spędzimy w swoim towarzystwie będzie dla was przynajmniej dobrym wspomnieniem-wyciągnęła przed siebie dłoń, a młodzi mężczyźni ucałowali ją jeden, po drugim.
Odkąd weszła Draco nie mógł oderwać od niej oczu, rozwiane włosy, iskierka szczęścia w oczach i zarumienione policzki przypomniały mu o tej młodej gryfonce i łatwiejszych czasach. Choć musiał przyznać sam przed sobą, że jej twarz i ciało nie należały już do tej nastolatki, która spędzała mu sen z powiek, razem z pozostałymi członkami złotej Trójcy, czy drużyny marzeń, jak po cichu ich nazywał.
-To dla mnie czysta przyjemność- Malfoy przytrzymał trochę dłużej jej dłoń, i uśmiechnął się pod nosem, widząc błysk zawstydzenia w jej oczach.
-Victoria zaprowadzi was do pokoi, a później na kolację, odświeżcie się i odpocznijcie po podróży. Koło łóżka czekają na was eliksiry, które pomogą w zregenrowaniu sił. Jutro rano oprowadzę was po zamku i ogrodach, a Christopher zapozna was z planem dnia. W razie jakichkolwiek pytań, czy problemów w pokojach znajduje się dzwoneczek połączony z kwaterami Victorii. Nie bójcie się jej wzywać, jest do waszej dyspozycji cała dobę.

Sama udała się do swoich komnat by przygotować się do kolacji, po drodze wpadając na Lunę z mężem.
-Kochani, jak dobrze was widzieć. Martwiłam się już, że sama będę musiała się użerać z tymi gadami- zaśmiała się szatynka i objęła przyjaciółkę.
-Nigdy byśmy Cię nie zostawili Hermiś. Idziesz się przygotować do kolacji, prawda? Pójdę z Tobą i opowiem Ci o wszystkim- chwyciła dłonie przyjaciółki i posyłając mężowi rozmarzone spojrzenie ruszyła do komnat księżniczki. -Podjęłam decyzję kochana. Wrócę z Tobą do Hogwartu i zdam OWUTemy, Rolf obiecał mi pomóc ze studiami. Chciałabym także studiować magizoologię. Planujemy także kilka następnych wyjazdów ale wszystko w swoim czasie- blondynka promieniała, a Hermione'a znów poczuła się szczęśliwa, widząc radość przyjaciółki.

Nienaruszalna dwudziestka ósemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz