9. Znowu zaczynasz?

220 14 12
                                    

Liwia

Znając plan lekcji Jeremiego, staram się jak mogę, unikać go na korytarzach, ale to nie jest łatwe, bo on mnie szuka. Dlatego na jednej z przerw, poszłam z Angelą do łazienki, by na spokojnie porozmawiać. 

  - Jak on mógł ci to zrobić? - szepcze szatynka, a ja wzruszyłam ramieniem. - Ty... a może on ma problemy z tym... no wiesz.
  - Uwierz mi... nie ma. - burknęłam.
  - To dlaczego z tego nie korzysta?
  - Sama zadaję sobie to pytanie. Boże, Angi... - złapałam się za czoło. - ...to było takie upokarzające, kiedy kazał mi się ubrać. - pogłaskała mnie z troską po ramieniu. - Wiem, jak wyglądam, a jednak przez to co zrobił, zaczęłam doszukiwać się jakichś kompleksów.
  - Co ty gadasz? Masz piękną figurę. Widziałam cię w każdym komplecie i kuźwa, nawet ja miałam na ciebie ochotę. - parsknęłyśmy śmiechem, ale zaraz nasze humory znowu powróciły do pierwotnego stanu.
  - Nie wiem, co mam robić. - szatynka się zamyśliła i jeszcze bliżej stanęła mnie, nadal szepcząc.
  - A może powinnaś wzbudzić w nim zazdrość.
  - Co?
  - Pokaż mu, że jak nie on, to kto inny... - przerywam jej.
  - Nie, nie ma mowy. Ja nie chcę go do tego zmuszać. Może nie mam doświadczenia w tych sprawach, ale gdyby Jeremi zrobił to ze mną z łaski, ja... nie tylko poczułabym się fatalnie, ale i straciłabym szacunek do siebie. Moja samoocena na bank, by spadła i bardzo bym tego żałowała. On ma mnie pragnąć.
  - Masz racje. Tylko pytanie... jak odróżnisz Jeremiego który naprawdę cię zapragnie od tego, który będzie chciał to zrobić, by ratować wasz związek?
  - No właśnie... zawiódł moje zaufanie. Teraz cały czas będę czuła, że to jest takie... wymuszone zachowanie z jego strony. - obie westchnęłśmy i do końca przerwy przesiedziałyśmy w milczeniu na parapecie, w łazience.

Na następnej przerwie poszłam do biblioteki, gdzie przez całe 10 minut udawałam, że szukam interesującego mnie tytułu. Tam obowiązuje cisza, więc krzywo na mnie patrzyli, kiedy mój telefon, aż robił się ciepły od ciągłych wibracji. Masakra... a mogłam pójść do sklepiku. Dlatego udałam się tam po kolejnej godzinie lekcyjnej.

Szkolny sklepik znajduje się w piwnicy razem ze wszystkimi szatniami. To trochę mniejsza, już od dawna nieużywana klasa. Oprócz półek wypełnionymi artykułami i lady, stoją tu też stoliki, gdzie swobodnie można zjeść drugie śniadanie. W sklepiku otrzymamy między innymi świeże kanapki i sałatki robione przez jakiś catering, świeżo wyciskane soki, zdrowe przekąski oraz nabiał, czyli różnego rodzaju jogurty, serki. Do tego można kupić też zimne i ciepłe napoje oraz zapiekankę lub hotdoga, ale ja poszłam tam, by kupić cokolwiek i w spokoju przesiedzieć przerwę przy stoliku. Niestety... gdy tylko tam weszłam, to stanęłam, jak wryta widząc w kolejce Jeremiego. Pospiesznie wycofałam się do tyłu, wpadając oczywiście na kogo? Na Starskiego.

  - Liw! - krzyknął Remi. Chyba musiał mnie zauważyć, jak wychodziłam.

Blondyn od razu rozeznał się w sytuacji i bez żadnego mojego tłumaczenia, po prostu złapał mnie za rękę i szybko zaprowadził w ciemny, mały korytarzyk, który prowadzi do kanciapy konserwatora. Delikatnie docisnął mnie do ściany i w razie czego zasłonił mnie swoim ciałem.

  - Liwia! - Rem szuka mnie po szatniach, więc jeśli zaraz czegoś nie wymyślę, to mnie znajdzie i to z Brunem, a wtedy będzie niezła draka.

Jedyne co mogłam zrobić, to założyć blondynowi kaptur na głowę i przybliżyłam go jeszcze bardziej do siebie. W ten sposób mnie nie widać, a Rem nas nie zaczepi, bo z jego punktu widzenia, jesteśmy jakąś parą, która zrobiła sobie tu schadzkę.

Stoimy tak blisko siebie, że aż nasze nosy się dotykają, a oddechy mieszają ze sobą. Jego boski zapach, rozpieszcza moje nozdrza, a przez moje ciało przechodzą przyjemne dreszcze, kiedy dociska mnie swoim ciałem, trzymając ręce na moich biodrach.

Ich Życie: 2# LiwiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz