25. Nie płacz, dziewczynko.

271 17 8
                                    

Liwia

Po tak wspaniale spędzonej nocy, wypadałoby po przebudzeniu poprzytulać się ze swoim narzeczonym w jego łóżku, zanim wstaniemy i pójdziemy przygotować jakieś śniadanie, ale nie jest mi to dane. Jak zwykle zrywam się i biegnę do łazienki, by na dzień dobry przywitać się z muszlą. Blondyn oczywiście pobiegł za mną, ale tym razem nie próbuję i nawet nie chcę go wyrzucać z łazienki.

Trzyma mi włosy klęcząc za mną i cierpliwe czeka, aż skończę.

  - Kiedy przestaniesz męczyć tą mamę, maluszku, co? - uśmiechnęłam się.
  - Mam nadzieję, że za cztery tygodnie, kiedy będę wchodzić w drugi trymestr, to wszystko minie. - mówię nadal nad muszlą, bo czuję, że to nie koniec.
  - Kochani... - pyta jego mama wchodząc nieśmiało do łazienki. - ...wszystko w porządku?
  - Tak, to tylko poranne mdłości. - tłumaczy Bruno.

Dzięki Bogu, że po ostatnim uniesieniu, każde z nas ubrało się w piżamę. To znaczy ja założyłam na siebie bieliznę i piżamę w urocze sówki, bo spodziewałam się, że będę rano lecieć do łazienki, a blondyn tylko bawełniane, długie spodnie w kratę.

  - Przepraszam, nie chciałam państwa obudzić. - mówię zażenowana.
  - Ale my już od dawna nie śpimy, kochanie, a Borys od zawsze ma mocny sen. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. - To może zacznę szykować śniadanie. Zrobić wam herbatę albo miętę?
  - Dziękujemy, mamuś, ale wątpię, by Liwka coś teraz zjadła, więc zabiorę ją jeszcze do pokoju, by odpoczęła.
  - Słuszna uwaga.
  - Dlatego nie czekajcie na nas. Jak wstaniemy, to coś jej przygotuję.
  - Dobrze.

Po wszystkim już bez wstydu dałam sobie pomóc przy wstawaniu i umyłam zęby szczoteczką, którą przygotował dla mnie Bruno, choć niepotrzebnie. Zawsze takie rzeczy biorę ze sobą, na noc poza domem.

  - Jak się czujesz?
  - Lepiej, ale bardzo chętnie się jeszcze położę.
  - To chodź. - złapał mnie za rękę i z powrotem zaprowadził mnie do siebie.

Od razu wsunęłam się do ciepłego łóżeczka i zostałam mocno przytulona od tyłu przez mojego narzeczonego. Spojrzałam na swoją dłoń z pierścionkiem, który cudownie lśni na moim palcu. To nie jest typowy pierścionek zaręczynowy, bo nie ma jednego, odstającego kamienia, tylko jest płaski, a nawet powiedziałabym, że jest pęknięty. W środku tej szczeliny znajduje się duży biały kamień, któremu towarzyszą po bokach kilka mniejszych. Jest wyjątkowy i rzuca się w oczy.

  - Podoba ci się pierścionek? - usłyszałam za uchem.
  - Bardzo. Lubię jak się błyszczy. - poczułam jak się uśmiecha.
  - Zdejmij pierścionek i przeczytaj grawer. - zaskoczona ściągnęłam pierścionek i zaczęłam czytać.

"Szybko skradłaś moje serce, ale na zawsze"


Odwracam się do niego i całuję go.

  - Ty moje również. Fakt, trochę później, ale też na czas nieokreślony. - uśmiechnął się.
  - Zmieniamy nasz statusy na fejsie?
  - Pewnie. Czemu pytasz?
  - Jak ludzie zobaczą, że jesteśmy zaręczeni po dwóch miesiącach spotykania się, na pewno będą podejrzewać, że jesteś w ciąży i mogą gadać, że zrobiłem to tylko ze względu na dziecko. - spochmurniłam. - Ja nie będę się przejmował tymi plotkami, ale ty pewnie już tak. 
  - A ty? Jakbyś wolał?
  - Wiesz, że nie lubię się ukrywać... w ogóle uważam, że to bez sensu trzymać to w tajemnicy, skoro jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego, zostaniesz moją żoną i zmienisz nazwisko. - westchnęłam. - Z resztą... za niedługo twój brzuszek będzie coraz bardziej widoczny. - położył dłoń na nim. - Już jest wyczuwalny.
  - CO!? Jak to? - zerwałam się z łóżka i stanęłam przy jego szafie z lustrem podnosząc bluzkę od piżamy i opuszczając lekko spodnie.

Ich Życie: 2# LiwiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz