29. Rok temu.

275 16 15
                                    

Bruno

Mimo, iż między mną, a Aurelią do niczego nie doszło, mam wyrzuty sumienia, że w ogóle doszło do takiej akcji, chociaż ja nigdy nie dałem jej żadnego znaku, że jestem nią w jakikolwiek sposób zainteresowany. Za to jak potraktowała Liwię, nigdy nie będę w stanie jej zaufać, czy ją polubić, a zwłaszcza po dzisiejszym dniu. Zaparkowałem pod blokiem i jeszcze przez chwilę siedzę w aucie zastanawiając się, co mam zrobić.

Mam wejść na górę i pomimo jej stanu, być z nią szczery i opowiedzieć jej wszystko, czy udawać, że nic się nie wydarzyło?

Jesteśmy małżeństwem i nie chcę niczego przed nią ukrywać, ale boję się, że zanim da mi dokończyć, ona wyciągnie jakieś swoje wnioski i może zrobić mi awanturę, a w najgorszym wypadku ucieknie i wróci do domu.

Z drugiej strony, jeśli udam, że nic się nie wydarzyło, a później, nie daj Boże dojdą do niej te plotki lub sama Aurelia jej, o tym powie, nie tylko stracę jej zaufanie, ale i też nie będę miał nawet możliwości, żeby się wytłumaczyć i ucieknie ode mnie, ale na zawsze składając pozew, o rozwód.

Kurwa... tak źle i tak niedobrze, dlatego wybieram mniejsze zło.

Z ciężkim westchnięciem wysiadłem z auta i udałem się na górę. Wchodząc do mieszkania, od razu uderza we mnie smakowity zapach, a zaraz w przedpokoju pojawia się moja śliczna żona. Ja wiem, że to dopiero początek naszego wspólnego życia i jeszcze wszystko przed nami, ale podoba mi się to życie, z nią.

  - Hej, kochanie. - całuje mnie. - Jesteś głodny?
  - Bardzo. - uśmiechnąłem się lekko.

Najpierw zjemy obiad, a potem z nią porozmawiam. Jeszcze tego by brakowało, żeby przez silne wzburzenie lub nawet rozpacz przestała jeść, a w jej stanie nie powinna się głodzić. W ogóle nie powinna się denerwować. Kurwa!

Po umyciu rąk, udałem się do salonu, gdzie na stole stoją już dwa talerze oraz brytfannę z cukiniami i roztopionym serem.

  - Nie jest to szczyt moich kulinarnych umiejętności, bo miałam za mało czasu, ale powinno ci smakować. - postawiła kubki z parującą herbatą. - To cukinia nadziewana mięsem mielonym, w sosie bolońskim.
  - Brzmi smakowicie. - uśmiechnęła się i usiadła. - I jak? Nadal czujesz naszego maluszka?
  - Od czasu do czasu czuję łaskotanie, więc to na pewno ono. - westchnęła biorąc się za jedzenie. - Już nie mogę się doczekać, aż poznamy płeć dziecka.
  - Ja też. - odparłem i zacząłem jeść. Nim się obejrzałem zjadłem całe dwie połówki i sięgam sobie dokładkę. - Pyszne te cukinie.
  - Cieszę się.

Po obiedzie kazałem jej odpocząć, a sam sprzątnąłem naczynia do zmywarki. Cały czas się zastanawiam, jak ja mam jej to powiedzieć. Wyszedłem z kuchni i spojrzałem na nią, z miłością. Siedzi na kanapie, z nogami położonymi na pufie i czyta podręcznik od historii, smyrając się po brzuszku.

Dopiero co zostaliśmy małżeństwem i specjalnie mieszkamy tutaj, żeby nacieszyć się sobą. Nie chcę marnować tego czasu na kłótnie z nią. W ogóle nie chcę się z nią kłócić, czy ją denerwować.

  - Co mi się tak przyglądasz? - uśmiecha się, nie odrywając wzroku od książki.
  - Musimy porozmawiać, dziewczynko. - powiedziałem z powagą, a ona spojrzała na mnie podejrzliwie odkładając książkę na kolana.
  - To nie jest zdanie, które chciałaby usłyszeć jakakolwiek dziewczyna, a tym bardziej żona. - kiedy podszedłem do niej, zdjęła nogi z pufy, więc usiadłem na niej przed nią.
  - Muszę ci coś powiedzieć, tylko proszę, nie denerwuj się. - pff... marzenie ściętej głowy.
  - To zdanie zazwyczaj przynosi odwrotny skutek. Co się dzieje? - już zaczyna się denerwować. Widzę to po jej oczach.
  - Powiem ci wszystko, ale nie możesz mi przerywać. Wysłuchaj mnie do końca.
  - No nie trzymaj mnie w niepewności. - zaczyna podnosić ton głos.
  - Kiedy przyjechałem na trening, minąłem w drzwiach Aurelię. - złapałem ją ręce. - Skarbie, ja... nawet na nią nie spojrzałem, nigdy nie dałem jej odczuć, że...
  - Co zrobiła? - zapytała tak pustym głosem, że aż mnie dreszcz przeszedł.
  - Byłem trochę spóźniony, więc w szatni nie było nikogo, oprócz mnie. Kiedy zacząłem się przebierać, ona weszła do niej i zaczęła się rozbierać mówiąc, że ma ochotę się zabawić. - zaciskając szczękę odwróciła głowę w bok. - Bardzo mnie wkurwiła, że w ogóle wpadła na taki pomysł, ale udałem zainteresowanego, żeby dać jej naczuczkę, którą zapamięta do końca życia. - i tak zabrała dłonie z moich rąk. - Przysięgam, że tylko wziąłem ją za rękę i zaciągnąłem pół nagą na salę gimnastyczną, by wszyscy, a tym bardziej Alek zobaczył, że to ona chciała się na mnie rzucić. - spojrzała na mnie z dużym szokiem. - Zrobiłem jej awanturę. Nawet jej groziłem, że ma się trzymać od nas z daleka. - nagle wstała, ale nie dałem jej uciec chwytając ją za biodra.
  - Puść mnie. - syczy.
  - Liw, wszystko co powiedziałem, to prawda. Nic się między nami nie wydarzyło. Zapytaj Alka. - zaczynam panikować.
  - Wiem, wierzę ci. - syczy.
  - To czemu przede mną uciekasz?
  - Nie uciekam, tylko idę się ubrać. - zmarszczyłem brwi puszczając ją.
  - Gdzie idziesz?
  - Jadę do niej. - aż otworzyłem buzię. Tak mnie zatkało.
  - Ale po co? - wstałem i poszedłem z nią do przedpokoju, gdzie ona już ubiera na siebie botki. - Liw...
  - Nie pozwolę, żeby ta wywłoka przystawiała się do mojego męża! - krzyczy, a ja stłumiłem uśmiech. - Zawieziesz mnie, czy mam wziąć taksówkę?
  - Ależ, dziewczynko. W twoim stanie nie wolno... - przerywa mi.
  - Ciąża to nie choroba i lepiej, żebym od razu załatwiła sprawę, a nie przez kilka kolejnych dni chodziła wściekła! - też racja. - To co? Mam zamawiać taksówkę?
  - Nie. - ubieram szybko buty i biorę kurtkę.

Ich Życie: 2# LiwiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz