ROZDZIAŁ IV LILY BOWERY

142 23 2
                                    

Minęło parę dni, a tajemniczy Heartless nie odzywał się.
Trochę mnie to zmartwiło, bo obawiałam się, że umarł. Jeśli był na tyle zdesperowany, by napisać takiego posta, to pewnie jego choroba była dość zaawansowana.
A może to był zwykły żart?
Nie miałam pojęcia.
Właśnie tak wyglądało wszystko w moim życiu. Działo się coś, co na chwilę budziło nadzieję, po czym gasło to równie szybko, jak się pojawiło. Jakby nic w moim życiu nie mogło być na stałe. Może nie zasługiwałam na to.
Na przykład na początku mojego życia w tym mieście przez krótki okres miałam nadzieję, że może wszystko będzie w porządku. Po moim pierwszym dniu w nowej szkole parę osób rozmawiało ze mną całkiem normalnie i wtedy pomyślałam sobie, że może nie wszystko stracone. Jednak ich zainteresowanie wygasło po kilku dniach, jakbym była tylko jakimś urozmaiceniem ich rutyny.
Nie chcieli mnie jako przyjaciółki, jedynie byli ciekawscy. Chcieli wiedzieć, kim jestem. Popularne dziewczyny zastanawiały się, czy będę im zagrażać. Chłopcy sprawdzili, czy jestem na tyle łatwa, by po kilku dniach znajomości „pójść na całość” jak to ujął jeden z nich, nawet już nie pamiętam jego imienia.
Moje życie właśnie tak wyglądało. Coś się w nim pojawiało, by zaraz zniknąć. Ludzie przychodzili i odchodzili, a ja zostawałam. Śmieszne, że niektórzy naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielki wpływ mają na czyjeś życie. I jak wielką moc mają słowa.
Brzydka. Siedem liter, jedno słowo. Jednak było pierwszym, jakie udało mi się wyróżnić wśród potoku innych określeń, które usłyszałam, idąc pierwszego dnia po szkolnym korytarzu. Chciałabym powiedzieć, że zdanie innych ludzi już dawno przestało mnie obchodzić, ale to nie prawda. Nie umiałam się odciąć od zdania innych, ich opinii na mój temat.
To było ponad moje siły. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak szybko wydają wyroki, choć tak naprawdę nic nie wiedzą. Naprawdę nic a nic.
Moja matka była taka sama, kiedy jeszcze mieszkałyśmy w Kansas. Można powiedzieć, że była miejskim ośrodkiem plotek. Chyba naprawdę to uwielbiała, a przynajmniej do czasu, gdy sama stała się ich źródłem.
Tak naprawdę wiemy o człowieku tylko tyle, na ile on nam pozwoli. Reszta pozostaje zagadką, enigmą, którą bardzo trudno jest złamać. Może w tej niewiadomej części kryje się coś, co kompletnie zmieniło by nasze zdanie?
Nie sadźcie, a nie będziecie sądzeni. Jedna rzecz, której naprawdę nauczyła mnie Biblia.
Był czwartek, siedziałam samotnie na opuszczonym molo przy końcu plaży. Lubiłam tu przychodzić, głównie ze względu na to, że rzadko spotykałam tutaj jakiś innych ludzie. Mogłam być samotna tak długo, jak tego chciałam, jakby co najmniej ode mnie to zależało.
Morze tego dnia było wyjątkowo spokojne, słońce świeciło wysoko jak każdego innego dnia tutaj. Zastanawiałam się, jak o tej porze wygląda niebo w Kansas. Pewnie było bezchmurne, bo w tym czasie rzadko pojawiała się jakaś chmurka.
Położyłam się na drewnianych, niewygodnych deskach, chłonąc słoneczne promienie. Czułam w duszy taką tęsknotę, jak jeszcze nigdy do tej pory.
Gdybym tylko mogła, wróciłabym do domu.
Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, by nigdy nie dowiedzieć się tych okropnych rzeczy. By nigdy nie sprowokować matki do tego okropnego czynu. By wszystko mogło znowu być normalnie.
Nagle mój telefon zawibrował. Tak mnie to zdziwiło, że aż drgnęłam, a moja ręką szybko powędrowała do kieszeni. Nie miałam żadnych mediów społecznościowych, więc sądziłam, że to pewnie mama czegoś ode mnie chce. Rzadko pisała do mnie wiadomości, więc trochę się zmartwiłam.
Na szczęście nie znalazłam tam smsa od niej, a jedynie nowego maila.
To zmartwiło mnie jeszcze bardziej, ale równocześnie ucieszyło.
Czyli jednak nie umarł. Dobrze wiedzieć.
Początkowo wahałam się przed odczytaniem treści tego listu, ale potem postanowiłam dowiedzieć się, co chciał mi powiedzieć.
Skoro jesteś pewna, to chyba powinniśmy ustalić jak to się stanie.
Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale jestem w stanie zapłacić Ci za bilet tutaj, żebyś mogli to wszystko ustalić twarzą w twarz. Mieszkam w Clearwater na Florydzie.
H.
Poczułam silne zawroty głowy, gdy tylko przeczytałam ostatnie słowo maila.
Przeznaczenie.
To było jedyne słowo, które przychodziło mi do głowy.
Jak inaczej nazwać to, że mieszkaliśmy w tym samym mieście? Boże, może nawet byliśmy sąsiadami. Albo chodziliśmy razem do szkoły. Na tę myśl poczułam dreszcze na całym ciele.
Szybko zastanawiałam się, czy słyszałam, by ktokolwiek w okolicy chorował na serce, ale zorientowałam się, że byłam tu zbyt krótko, by cokolwiek o tym wiedzieć.
Moje myśli pędziły bardzo szybko. To nie są żarty i ktoś naprawdę potrzebuje mojego serca. Mieszka tutaj, blisko mnie i chce się ze mną spotkać.
Podaj miejsce i czas, jestem gotowa.
Wieczorem, kiedy leżałam już w łóżku, mój telefon zawibrował ponownie.
Opuszczone molo na końcu Clearwater Beach w piątek o szóstej po południu.
Będę czekał.
H.
Wcale nie wątpiłam, że rzeczywiście tak będzie.
O dziwo tej nocy udało mi się zasnąć spokojnie.
Dobrze mieć jednak w życiu jakiś mały cel.
~~♡~~
Następnego dnia w szkole łapałam się na tym, że przyglądałam się mijanym ludziom, próbując rozpoznać w nich kogoś, kto mógłby być Heartless. Wszyscy jednak jak zawsze wydawali się zbyt radośni, by móc nim być. Poza tym nikt nie zdawał się mieć jakichkolwiek problemów ze swoim zdrowiem.
Denerwowałam się przed tym spotkaniem. Już tak dawno z nikim się nie spotykałam, że obawiałam się, że zupełnie nie będę wiedziała, jak się zachować. Poza tym nie miałam pojęcia, jak rozmawiać z osobą, której zależy tylko na twoim sercu.
I to jeszcze w tak dziwnym kontekście.
Nie wiedziałam, kogo się spodziewać. Kim jest Heartless? Jak może wyglądać? Sama nie wiem, czemu mnie to tak bardzo ciekawiło, przecież i tak niczego to nie zmieniło. To spotkanie miało stanowić tylko przypieczętowanie naszej umowy, z której tylko jedna osoba wyjdzie żywa.
Równo o piątej wyszłam z domu, bo chciałam być wcześniej. Chociaż to on zapowiadał, że będzie na mnie czekać, nie chciałam dać się zaskoczyć.
To było nawet zabawne, bo kiedy tam szłam, trzęsły mi się ręce. Nie mogłam uwierzyć, że aż tak denerwowało spotkanie z tym człowiekiem. Zastanawiałam się, co by było, gdybyśmy umówili się tam w innych okolicznościach. Czy wtedy denerwowałabym się jeszcze bardziej?
Milion lat temu, w moim poprzednim życiu, miałam chłopaka i chodziłam z nim na randki, ale nigdy przed nimi się nie denerwowałam. Był moim przyjacielem, czy więc miałam się obawiać? Zwykłe spotkania z przyjaciółmi nigdy mnie nie stresowały, bo przecież przyjaciele nie są od tego. Przyjaciele działają jak melisa. Uspakajają nas i pozwalają zapomnieć o wszelkim stresie.
Dlatego spotkanie z Heartless'em na pewno nie było przyjacielskie.
Kiedy dotarłam do molo, od wyznaczonej godziny i tak dzieło mnie dość sporo czasu, więc usadowiłam się na klifie niedaleko niego. Miałam z niego idealny widok na pomost, równocześnie pozostając niezauważoną.
W zasadzie nie musiałam czekać długo czekać, bo Heartless zjawił się dosłownie kilka minut po mnie.
Okazał się być młodym chłopakiem, co mnie równocześnie zdziwiło, ale też trochę się tego spodziewałam. Tylko nastolatkowie przecież korzystają z Wykończonych. Spróbowałam przyjrzeć mu się nieco uważniej, ale nigdy nie miałam zbyt ostrego wzroku, a klif był dość wysoki. Udało mi się jedynie zorientować, że na pewno ani go nie znam, ani nie kojarzę.
Poczułam ulgę. Nie znałam zbyt wielu osób z mojej obecnej szkoły, ale cieszyłam się, że przynamniej go nie poznałam wcześniej.
Poza tym był wysoki, dobrze zbudowany i chodził nieco nerwowym krokiem w te i we wte. Co chwila sprawdzał coś na telefonie, jakby chciał się przekonać, że nie pomylił daty. Ja jednak nie miałam zamiaru zjawiać się wcześniej i czekałam aż do naszej ustalonej pory, chociaż ze zdenerwowania wciąż drżały mi dłonie.
W końcu podjęłam decyzję i ruszyłam w jego stronę, choć moje serce waliło jak młot.
Minęłam klif, ostatni fragment, za którym byłam bezpieczna i stanęłam na końcu pomostu, wpatrując się we chłopaka stojącego na drugim jego końcu.
Teraz dopiero mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Miał ciemne, średniej długości włosy i czapkę z daszkiem na głowie. Naprawdę był wysoki, szczupły, ale zarazem dobrze zbudowany. Zdecydowanie nie wyglądał na kogoś chorego. Może był tylko przyjacielem Heartless'a, bo ten był zbyt słaby, żeby tu przyjść?
Nagle ruszył w moim kierunku, a ja z trudem stłumiłam w sobie chęć ucieczki.
Dziesięć kroków.
Wciąż mogłam jeszcze uciec.
Osiem kroków.
Dostrzegłam skupienie na jego twarzy.
Pięć kroków.
Skupienie i zdenerwowanie.
Trzy kroki.
Nie ma już ucieczki.
- Hej.
Zatrzymał się dokładnie trzy kroki ode mnie i z wyczekiwaniem wpatrywał się w moją twarz.
- Hej – wydusiłam z siebie z trudem. Przyszedł czas na prawdę. – Heartless?
Jego twarz stężała, a całe ciało napięło się.
- Tak, to ja. Miło cię poznać, Śpiąca Królewno.

ZMĘCZONE SERCA [TIRED HEARTS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz