EPILOG LILY BOWERY

133 14 2
                                    

Życia chyba nie da się zdefiniować. Jest czymś, co dla nas jest nieuchwytne, a zarazem to jedyne, co mamy. Dla mnie życie to możliwość. Właśnie tego nauczyłam się w ciągu tego całego roku. Możliwość stania w miejscu albo ryzyka.
Możemy albo rozpamiętywać przeszłość, albo wyciągać z niej naukę. Nie da się przecież od niej uciec, to bagaż, który zawsze nosimy ze sobą. Jak ją zaakceptować? To wszystko, co przyszliśmy, zostawia na naszym ciele i duszy blizny. Mam ich nie mało. Przedramiona, twarz, dekolt. Chociaż próbowałam kilku zabiegów, wciąż jeszcze nie udało mi się ich do końca usunąć, ale nie jestem też pewna, czy tego chcę. Przypominają mi o wszystkim, co przeszłam i kim się stałam. Czy byłabym tą samą osobą bez nich? Czy ludzie inaczej by na mnie patrzyli? Czasami dostrzegłam, jak ktoś odwraca wzrok na widok mojej twarzy albo posyłał mi spojrzenia pełne współczucia. Tego nienawidziłam najbardziej, bo wcale nie szukałam niczyjej litości. Chciałam jednak, bym nigdy sama nie zapomniała o tym, co mnie spotkało. Blizny były dla mnie jak tatuaże, symbol wszystkich rzeczy, które przeszłam, a także przypomnienie mówiące, że dam radę. Skoro tyle doświadczyłam, a mimo to nie poddałam się, to muszę iść dalej. Po prostu dalej oddychać. 
Przecież nie ma innej opcji. Musimy się pogodzić z przeszłością, iść dalej i próbować. Starać się. Co można zrobić innego?
Poddać się? Życie jest tylko jedno. Nawet nie wiemy, ile dokładnie mamy czasu. Nie możemy go marnować. Każdy dzień to dwadzieścia cztery godziny możliwości. Mówienie, że należy chwytać dzień brzmi strasznie trywialne, ale przecież to jest prawda. Pochłaniają nas nasze obowiązki, wpadamy w wir pracy i nawet nie dostrzegamy, jak życie przecieka nam przez palce. A przecież w każdym dniu może być jedna dobra rzecz, dla której warto rano wstać z łóżka.
To nie tak, że moje życie zmieniło się całkowicie. Wciąż mam w nocy koszmary, przez które budzę się z krzykiem. Wielkie zmiany nie przychodzą z dnia na dzień ani z miesiąca na miesiąc. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek to minie. Jednak dzięki Rey'owi który pokazał mi, co to nadzieja, nie tracę jej. Nie mogę, bo tak naprawdę on każdego dnia pokazuje mi, że mam po co żyć. Dla kogo. Nie wiem, ile przetrwa nasza znajomość ani co przyniesie przyszłość, ale wiem, że nie potrafię bez niego oddychać. Jest wszystkim, czego potrzebuję i czego kiedykolwiek mogłabym potrzebować. Nigdy nie przestanę go kochać, nawet gdyby on mnie już nie chciał, bo zawdzięczam mu życie. To jedyną pewna rzecz w moim życiu. Nie umiałabym przestać go kochać, to byłoby jak przestać oglądać gwiazdy albo patrzeć na Słońce. 
Jest moim ulubionym. Pod każdym względem. Nic innego się nie liczy. 
Przez ciernie do gwiazd. Może nie ma do nich innej drogi? Ja czuję się tak, jakbym właśnie do nich dotarła. Może z Clearwater nie da się ich oglądać codziennie, jednak wiem, że one i tak tam są. Nie znikają tylko dlatego, że ich nie widzę. Są tam i czekają tylko na to, aż zostaną dostrzeżone. 
Możliwość. W życiu mamy ich wiele. Możemy albo zasłaniać oczy, albo śmiało szukać gwiazd. 
Od tej pory mam zamiar już nigdy nie uciekać i zacząć żyć tak, jakby jutra miało nie być. To, co mamy naprawdę, to teraz i dzisiaj. 
A moje teraz i dzisiaj póki jest z Rey'em, jest cudownie perfekcyjne. 

ZMĘCZONE SERCA [TIRED HEARTS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz