ROZDZIAŁ XXVI LILY BOWERY dwa miesiące później

108 18 7
                                    

Minęło pięć miesięcy, nim udało mi się powrócić do Clearwater.
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będę tęsknić za tym miejscem, jednak naprawdę tak było. Lyons przestało być dla mnie wystarczające, ale byłam zmuszona zostać tam do zakończenia postępowanie dowodowego w sprawie zabójstwa ojca. Oczywiście nie wniesiono niczego nowego do sprawy, mama dalej pozostała niewinna, a wydarzenia z balu maturalnego w Clearwarer High tylko uwiarygodniły te teorie, stawiając mnie w roli ofiary całego zajścia.
Nie czułam się dobrze, tkwiąc w tym kłamstwie, ale już dawno zaakceptowałam to, że będę musiała z tym żyć. Ja i mama dźwigałyśmy ten ciężar wspólnie i widocznie tak po prostu musiało być.
Rozpatrzenie sprawy po raz kolejny jednak uniewinniło nas w oczach mieszkańców miasta. To było w sumie trochę dziwne, jednak nagle wszyscy zaczęli nam wierzyć. Moi dawni przyjaciele zaczęli się do mnie zwracać z przeprosinami, znajomi mamy pisali listy z kondolencjami. Zostałyśmy oczyszczone z wszelkich podejrzeń, przez co poczułem się lepiej.
Kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. Było w tym coś prawdziwego.
Zdałam w Lyons egzaminy, mimo że bardzo chciałam wrócić do Clearwater i tam je napisać. Czas procesu jednak mi na to nie pozwolił, dlatego zostałam tam aż do zakończenia szkoły. Żałowałam tego, bo przedłużył się mój czas rozłąki z Rey'em, a ja każdego dnia czułam się tak, jakby uciekał mi przez palce.
Bardzo, bardzo chciałabym, by o mnie nie zapomniał. By nic się między nami nie zmieniło. Wiedziałam jednak, że nie mogę kazać mu na siebie czekać w nieskończoność. W marcu byłam pewna, że uda mi się wrócić, jednak gdy mama oznajmiła, że będziemy musiały zostać w Lyons na dłużej, zadzwoniłam do niego i powiedziałam mu słowa, które dosłownie rozdzierały moje serce.
Zerwaliśmy, ale mimo to dalej kochałam. Jakże mogłabym przestać? To on przywrócił mnie do życia, ocalił je i dał mi powód do nadziei. Miał specjalne miejsce w moim sercu i byłam pewna, że nikt i nic nigdy go z niego nie usunie.
Nie mogłam jednak oczekiwać od niego tego samego. Nie miałam wtedy pojęcia, kiedy będę mogła wrócić do Clearwater i serce łamało mi się na myśl, że zmuszam go do takiego czekania.
Wiedziałam jednak, że ja na niego zawsze będę czekać.
Muszę przyznać, że te pięć miesięcy pozwoliło mi poukładać sobie wszystko w głowie i odzyskać pewien spokój. Pogodziłam się z tym, co wydarzyło się w moim życiu. Zdałam sobie sprawę, że nie mam już wpływu na odmienienie przeszłości, ale miałam za to coś o wiele lepszego. Przyszłość, która należała tylko do mnie. To ja zdecyduje, jak będzie wyglądało moje życie. Skoro się nie poddałam, to wiedziałam, że muszę walczyć, by było jak najlepsze. To, co było, stało się zamkniętym rozdziałem, do którego nie miałam zamiaru wracać.
To, co miało być, było szansą, którą miałam zamiar wykorzystać.
Dzisiaj jednak był czas powrotu. Był to piękny, czerwcowy dzień, a na Florydzie oznaczało to już lato w pełni. W zasadzie zaczynało mi się to nawet podobać, a w Kansas czasami łapałam się na tym, że tęskniłam za wiecznym słońcem tego stanu.
Nie miałam pojęcia, gdzie dostanę się na studia, moja mama jednak miała w planach zostać właśnie tutaj. Przez ten czas udało jej się zebrać trochę pieniędzy ze swojej pracy jako organizatorka wesel, dlatego kupiła piękny dom na obrzeżach Clearwater, całkiem niedaleko od plaży. Często mówiła, jak podoba jej się tutejszy klimat i że ma w planach tu spędzić starość. Nie miałam nic przeciwko temu. Miałam wrażenie, że w końcu odnalazła spokój.  
Poza tym tutaj miałyśmy nowe życie i to było najlepszą opcją.
Przeprowadzka była trudna, ale byłam już do tego przyzwyczajona. Ostatni czas spędziłam na ciągłym podróżowaniem między posiadłością mojej babci, a farmą dziadków w Lyons. Podobało mi się nawet to ponowne zacieśnienie stosunków z rodziną. Odzyskałam swoje miejsce we wszechświecie. Powoli wracaliśmy do relacji, którą mieliśmy przed tym wszystkim, jednocześnie ucząc się siebie na nowo. Te wydarzenia odbiły się na nas wszystkich. Nie byliśmy już tymi samymi ludźmi, ale to nie znaczy, że zmieniliśmy się na gorsze.
Trudne wydarzenia to nie tylko ból, ale także nauka. Czasami to także jest potrzebne, w końcu gdyby nie złe dni, nigdy nie docenilibyśmy tych dobrych.
Teraz jedynym, czego naprawdę potrzebowałam, był Rey. Nie wiedziałam tylko, czy on myśli tak samo.
Początkowo nie wiedziałam, jak się do niego odezwać, ale potem zdałam sobie sprawę, że do pewnych rzeczy wcale nie potrzeba wielkich czynów. Napisałam dlatego do niego po prostu wiadomość o moim powrocie do Clearwater i zapytałam, czy chciałby się ze mną spotkać.
Szybko odpowiedział.
Odkąd wyjechałaś nie marzę o niczym innym.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Mamo! Mogę pożyczyć twoją sukienkę?

ZMĘCZONE SERCA [TIRED HEARTS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz