Jak trudne byłoby oddychanie bez niego?
Czy to w ogóle możliwe?
Nie poradzę sobie.
Nie przetrwam.
On był trwale wpisany w moją egzystencję.
Potrzebowałam go równie mocno jak człowiek potrzebuje powietrza, by żyć.
Nie zostawiaj mnie, Rey.
Nie zostawiaj.~~♡~~
Ile może trwać operacja?
Czekanie i niepewność to jedyne, co miałam.
Siedziałam w poczekalni, przerażona bielą szpitalnych ścian. Czułam się taka samotna, mimo że tuż obok siedziała moja mama, obejmując mnie pocieszającym gestem. Jej ubranie było już prawie całkowicie mokre od moich łez, ale nic nie mówiła. Po raz pierwszy chyba tak naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć.
Jego rodzice chodzili w tę i z powrotem po korytarzu, a Margo siedziała na krześle, wpatrując się przed siebie bez żadnych emocji na twarzy. Już nie miałyśmy na sobie naszych sukni, a jedyną pamiątkę po balu stanowił makijaż, choć mój teraz był dosłownie w opłakanym stanie.
Była zdruzgotana. Ja tak samo. Nawet nie chciałam myśleć o tym wszystkim, bo zbyt bardzo to bolało. Pomyśleć, że jeszcze parę godzin temu moim największym zmartwieniem było to, czy będę się umiała dobrze bawić na balu.
Teraz Rey był operowany na sali tuż obok, a jego nowe serce należało to jego najlepszego przyjaciela.
Nowa fala szlochu wstrząsnęła mną na tę myśl.
Nie umiałam tego zaakceptować.
Świat nie powinien być taki okrutny. Ile razy można w życiu cierpieć? Ile razy jeszcze będę musiała opłakiwać najbliższych? Może powinnam była pozwolić, by to mnie opłakiwano?
Poddanie się było taką łatwą i kuszącą opcją. Może nawet nikt nie miałby mi tego za złe. Kath powinna mnie zabić. Powinna dokonać swojej zemsty, przecież na to zasłużyłam.
Gdybym nie zdradziła mamie prawdy, mój ojciec by żył.
Mama Kath nie oszalałaby z tęsknoty za nim i dalej by żyła.
Kath nie przyszłaby na bal z pistoletem w ręce, a Rey nie musiałby prosić Mike'a, by zabrał stamtąd Margo.
Gdyby nie pojechał, nie wsiadłby do swojego starego auta.
Nie straciłby nad nim kontroli.
Nie rozbiłby się na barierkach.
Nie oddałby swojego serca Rey'owi.
Rey mógłby nie żyć.
Jednak to powinnam być ja. To moje serce powinno być mu teraz przeszczepiane.
To powinnam być ja.~~♡~~
Tak bardzo go kochałam.
To dzięki niemu wciąż żyłam. To on dał mi nadzieję. To dzięki niemu zrozumiałam, że to wszystko nie było moją winą.
Miałam prawo poznać prawdę. To nie ja zabiłam mojego ojca. Moja mama ponosiła za to winę, ale dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że już za to zapłaciła.
Gdyby nie Rey, nigdy nie przestałabym się obwiniać.
Tak dobrze poradził sobie z Katherine. Wiedział doskonale, co powinien jej powiedzieć i jak ją powstrzymać. Nawet nie chciałam myśleć o tym, co stałoby się bez niego.
Uratował mnie.
Chciałam mieć szansę, by mu podziękować.
Operacja wciąż trwała.~~♡~~
Dlaczego ona to zrobiła?
Dlaczego chciała mnie dopaść akurat na balu maturalnym?
Nie potrzebowała przecież świadków. Pozwoliła uciec prawie wszystkim. Może chodziło jej tylko o to, by zniszczyć tę imprezę?
Co się z nią teraz stanie?
Co się stanie ze mną? Czy ktoś uwierzy w jej słowa? Czy na nowo rozpocznie się proces?
Bałam się.
Potrzebowałam Rey'a.~~♡~~
Nie mogłam przestać myśleć o Mike'u. Żałowałam, że nie udało mi się go poznać. Był najlepszym przyjacielem Rey'a, na pewno teraz siedziałby tu razem z nami, gdyby nie...
Jak to się stało? Musiał być takie zdenerwowany, gdy próbował wrócić na bal, by pomóc. Ktoś powiedział, że hamulec w jego samochodzie nie zadziałał i przez to wpadł w barierkę przy drodze. Rey często opowiadał mi o tym aucie, które podobno było prawdziwą obsesją Mike'a. Razem go remontowali, próbowali uruchomić na nowo i dostosować do użytku. Rey powiedział mi wtedy, że według niego jest to niemożliwe.
Przerażało mnie to teraz.
Dlaczego do niego wsiadł?
Dlaczego?
Jego rodzice byli tutaj. Wyglądali na złamanych i to doszczętnie. To taki rodzaj cierpienia, który nie ma nazwy. Nie ma słowa, które określałoby rodzica po utracie dziecka. To coś, czego po prostu nie da się w żaden sposób nazwać. Wciąż niby się jest rodzicem, prawda? A jednak nie masz już dziecka. To kim jesteś?
Gdy na nich patrzyłam, jedyne, co przychodziło mi na myśl, to ból.
Po utracie dziecka jesteś bólem. Może dlatego nikt nie ośmielił się tego jeszcze opisać.
Nie ma też jednak słowa, które określałoby kogoś, kto stracił przyjaciela. A tego dnia wszyscy staliśmy się taką osobą.
Co pomyśli Rey, gdy się obudzi? Z jednej strony będzie mógł się cieszyć, bo w końcu jego życie będzie normalne. Już nie będzie się musiał tak ograniczać, nie będzie cierpiał, nie będzie musiał być ciągle w szpitalu. Napisze egzaminy, dostanie się na studia i będzie mógł żyć.
Z drugiej strony już zawsze będzie żył ze świadomością, że serce w jego klatce piersiowej należało kiedyś do jego najlepszego przyjaciela. I co dalej?
Miałam nadzieję, że sobie poradzi. Zrobiłabym wszystko, żeby mu pomóc. Chciałabym wziąć na siebie część jego bólu i wraz z nim przez to wszystko przebrnąć. Oby tylko dał mi szansę.~~♡~~
Margo została zabrana przez lekarzy po tym, gdy po paru godzinach czekania wpadła w panikę.
To stało się tak nagle, pewnie w okolicach piątej nad ranem. Leżałam z głową na kolanach mamy, wpatrując się w drzwi sali operacyjnej, czekając na jakikolwiek sygnał. To czuwanie w niepewności mnie wykańczało, ale nie umiałam zasnąć. Tkwiłam w czymś na zasadzie półsnu, zawieszona pomiędzy jawą a snem.
W pewnej chwili Margo nagle zaczęła krzyczeć i płakać, a wszyscy na korytarzu poderwali się gwałtownie z miejsc, wyrwani ze snu lub zamyślenia na niewygodnych krzesłach. Jej matka od razu zaczęła ją uspokajać, ale ona tylko zaczynała płakać jeszcze głośnej. Wyglądała okropnie, a jej widok rozdzierał mi serce. W kółko powtarzała tylko imiona Rey'a i Mike'a.
Lekarze podali jej coś na uspokojenie i gdzieś ją zabrali.
Na korytarzu znowu zapadła cisza, tym razem jednak o wiele bardziej dojmująca.~~♡~~
Po ośmiu godzinach operacja w końcu dobiegła końca.
Doktor Savgrey wyszedł z sali z wyrazem okropnego zmęczenia na twarzy, ale gdy tylko nas zobaczył, skinął głową.
- Operacja się udała – powiedział, opierając się ciężko o drzwi. Mama Rey’a od razu rzuciła mu się na szyję, a jego ojciec schował twarz w dłoniach, tłumiąc łzy.
Moja mama przytuliła mnie mocno, a ja ze szczęścia nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Chciałam go tylko zobaczyć, nic innego się nie liczyło. Wiedziałam jednak, że jeszcze długo to nie będzie możliwe.
Czas. To on teraz miał o wszystkim zdecydować.
Potrzebowaliśmy go jak niczego innego, ale nie miałam pojęcia, co przyszłość może nam przynieść.
CZYTASZ
ZMĘCZONE SERCA [TIRED HEARTS]
Roman d'amourRey Kalegan przez całe swoje życie miał szczęście. Bycie gwiazdą szkolnej drużyny baseball'owej, popularność wśród rówieśników i pewne stypendium do sportowego college'u w stanowej szkole. Wszystko straciło jednak znaczenie, gdy pewnego dnia dowiedz...