1

10.9K 422 881
                                    


Księżyc powoli chował się za wzgórzami Hogsmeade, robiąc na niebie miejsce dla słońca i nowego dnia. Z każdą minutą robiło się jaśniej i cieplej, mimo że przed świtem zawsze jest najzimniej, to wciąż można było wyjść na dwór w samej nocnej koszuli i czuć tylko miłą chłodną rosę pod stopami.

Uwielbiała ten moment dnia. Od lat te kilka chwil przed pojawieniem się słońca były jej ulubionymi minutami i kiedy tylko mogła rozkoszowała się nimi. Nawet jak trzeba było wstać w środku nocy. Jedynie w zimie odpuszczała poranne spacery, na rzecz ciepłego łóżka i termoforu. Zresztą zimą świt był tak późno, że gdyby wyszła na spacer to spotkałaby połowę Hogwartu śpieszącą na lekcje lub na śniadanie, a tego wolałaby uniknąć.

Rozejrzała się po zielonej łące i delikatnie rozwijających się żółtych i fioletowych kwiatach. Woda w jeziorze była prawie brązowa, ale nadal można było zobaczyć pływające pod powierzchnią czerwone rybki z małymi czarnymi plamkami na grzbiecie.

Uśmiechnęła się delikatnie, palcami u stóp, burząc gładką taflę wody. Zielony, żółty, fioletowy, brązowy... wszystkie te kolory podpowiadała jej wyobraźnia i wspomnienia z dziecięcych lat. Cały świat był pogrążony w szarych odcieniach od tylu lat, że pogodziła się z myślą, że nigdy więcej nie ujrzy żadnego z tych kolorów. Może dlatego tak uwielbiała świt. Bo tylko wtedy, gdy w odpowiednim momencie popatrzyła w szare niebo mogła dostrzec kolor delikatnego błękitu. Wzdychała wtedy z ulgą, bo to znaczyło, że gdzieś na świecie wciąż żyje osoba, która jest jej pisana. Gdyby kolor nagle zniknął z nieba, to straciłaby już nadzieję, a tak, nadal mogła marzyć, że kiedyś spotka tę osobę i świat ponownie rozbłyśnie kolorami tęczy, a ona będzie mogła się cieszyć barwami kwiatów, ptaków i całej przyrody.

Szare słońce niepewnie wyszło zza gór, a ona prędko poderwała głowę w górę. Jest! Schowany między szarymi chmurami i ciemnoszarymi pasmami na niebie, widoczny jak na dłoni. Cudowny delikatny błękit. Uśmiechnęła się do siebie, oddychając z ulgą. Znów mogła mieć nadzieję, aż do kolejnego poranka, że może dzisiaj spotka tę jedyną osobę.

Obróciła się i ruszyła do zamku, szczelniej otulając się płaszczem i zasłaniając szarą koszulę nocną. Przemarznięte od chodzenia po mokrej trawie stopy były czerwone na palcach, ale dla niej były tylko mocniej poszarzałe. Z fałd płaszcza wyjęła różdżkę i mruknięciem osuszyła stopy zanim weszła do zamku.

O tej porze nie spodziewała się nikogo spotkać, dlatego lekko się zmieszała, gdy na jednym z korytarzy, w drodze do swoich komnat, minął ją Prawie Bezgłowy Nick. Duch skłonił się nisko.

- Dzień dobry, profesor McGonagall.

- Dzień dobry. - mruknęła, znikając w jednym z zaułków, aby duch nie dostrzegł, że ma na sobie pod płaszczem tylko nocną koszulę. Wolała nie burzyć muru surowej i idealnej nauczycielki jaki wyrobiła przez tyle lat.

W sypialni przebrała się w jedną z szarych szat, chociaż Snape powiedział, że ma bardzo ładny jasny odcień zielonego. Na samo wspomnienie poczuła przypływ zazdrości. Świadomość, że nawet Snape ma w swoim życiu osobę, dzięki której widzi kolory, przyprawiała ją co kilka dni o atak wrzodów żołądka, chociaż powinna się cieszyć, że to nie jej się trafił taki partner jak Syriusz Black. Chyba by wtedy wolała już nie widzieć żadnego koloru do końca życia niż mieszkać pod jednym dachem z tym huncwotem.

Wiążąc włosy w ciasny koczek, przyjrzała się pomarszczonej twarzy w odbiciu lustra i westchnęła ciężko. Kogo stara się oszukać? Nawet Syriusz jest lepszą partią niż bycie całe życie samą, z wątłą nadzieją, wypalającą się każdego dnia.

Color autem animae tuae #Drarry #Pansmione #Bleville ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz