Pani Park całe swoje życie tańczyła w balecie, dopóki przeciążone do granic możliwości stawy nie zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa po latach eksploatacji. W międzyczasie zdążyła urodzić dwóch synów, a dla starszego nie wyobrażała sobie innej przyszłości, niż kariery gwiazdora estrady. W końcu Jimin był tak podobny do niej, w przeciwieństwie do swojego młodszego brata. To musiał być znak.
Dlatego mały Chim z pyzatymi policzkami i przydługimi włosami związanymi w niski koczek, został zapisany do jednej z najlepszych szkół baletowych w Busan, a na zajęcia uczęszczał tak często, jak tylko mama była w stanie go na nie zaprowadzić. Mimo, że płakał na niemal każdym treningu i codziennie błagał mamę, by więcej już go tam nie zabierała, Pani Park pozostawała głucha na prośby syna.
"Sztuka wymaga poświęceń", jak zwykła mawiać, wpychając Jimina w ręce wiecznie krzyczącej instruktorki.
Jak się okazało, szybko zaczął wyróżniać się na tle grupy, mimo okropnej niechęci do dodatkowych zajęć i bólu całego ciała. Powoli przyzwyczajał się do surowego wzroku pani Wang, jej skrzeczącego, irytującego wrzasku, nieprzychylnych spojrzeń koleżanek z grupy (bo oczywiście był jedynym chłopcem), zakwasów i stale rosnących wymagań jego matki, co do jego osoby.
Wiązała z nim swoje niespełnione ambicje i topiła w nim swoje żale, gdy nie mogła już tańczyć tak jak kiedyś. A Jimin zwyczajnie miał talent. Ruszał się z niebywałą gracją, kontrolował każdy mięsień w swoim ciele i zawsze dążył do tego, by tańczyć idealnie - tak, żeby nie zawieść swojej matki.
Miarka przebrała się jednak, gdy podczas jednego z występów, trenerka, za zgodą pani Park, zmusiła Jimina do zatańczenia głównej roli damskiej, do której choreografię oczywiście znał. W dziewczęcym stroju, makijażu i z odpowiednią dziewczynce finezją, którą cechował się taniec wówczas ośmiolatka, Parkdał z siebie wszystko, mimo że tak okropnie nie chciał.
Jimin zatańczył cały układ i od razu zbiegł ze sceny z głośnym płaczem, gdy tylko się ukłonił. Koleżanki z grupy patrzyły na niego z zazdrością, trenerka krzyczała coś, ale nie obchodziło go to. Bo jego matce wciąż było za mało. Bo gdy tylko zobaczył, jakim wzrokiem patrzyła na niego z widowni, wiedział już, że nie była zadowolona. Właśnie wtedy postanowił, że już nigdy więcej nie wystąpi. A już na pewno nie przed nią.
Do dziś nie wiedział, jak udało mu się jej postawić za pierwszym razem. Wtedy, kiedy stanowczo odmówił pójścia na balet, mówiąc, że jeśli matka chce, by tańczył, to ma mu pozwolić wybrać zajęcia, na jakie chce uczęszczać. Padło na taniec nowoczesny, w którym szybko się odnalazł i wybił, dzięki podstawom i rozciągnięciu, jakie zawdzięczał zajęciom baletowym. Chociaż nie był pewien, czy było to błogosławieństwo czy może raczej przekleństwo.
Wraz z wiekiem coraz częściej sprzeciwiał się rodzicielce. I choć jako nastolatek zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że matka mogła go krzywdzić swoim postępowaniem nie do końca świadomie, to nie zawahał się, zadając jej ostateczny cios - wyjechał z Busan do stolicy, do liceum artystycznego z internatem. Nie pozwolił ojcu i bratu zabrać matki na żaden występ, w którym uczestniczył, chociaż te i tak ograniczał do minimum.
I tak oto skończył jako instruktor w studiu tańca, wciąż wymagając od siebie zdecydowanie za dużo, pragnąc dopiąć wszystko na ostatni guzik. Sprostać wymaganiom.
Jednak teraz to nie matka wymagała od niego perfekcji, tylko on sam.
Po raz kolejny powtarzał choreografię, którą przygotował dla swojej zaawansowanej grupy. Mimo że już od dawna dzieciaki tańczyły ją w formacji i znały każdy element układu, on codziennie powtarzał go sam po godzinach, by upewnić się, że w jego tańcu nie pozostają żadne luki, niedociągnięcia czy błędy. W końcu to na nim spoczywała odpowiedzialność za resztę - to on ich uczył.
CZYTASZ
Can You Feel My Heart? | Sope
FanfictionO Yoongim, który zakochuje się w swoim nieznośnym sąsiedzie oraz o mieszkającym piętro wyżej Hoseoku, który jest w 100% hetero Czyli o nieudolnych próbach podrywu i swatania, przeplatanych zawiłą relacją Jimina, Taehyunga i Jeongguka A w tle romans...