Od feralnego dnia, który w większości spędził z Hoseokiem w wesołym miasteczku, Yoongi zachowywał się niczym żywy trup. Nie jadł, nie spał, mało mówił. Snuł się między uczelnią, a własnym mieszkaniem i nawet gdy widział odjeżdżający autobus, nie biegł, by na niego zdążyć. Mógł poczekać na drugi. Nie spieszyło mu się. W końcu życie i tak nie miało sensu.
Pomimo wsparcia przyjaciół, nie był w stanie tak szybko pogodzić się z tym, że już nigdy nie porozmawia z tym głupkowatym tancerzem z piętra wyżej. Tylko raz widział go, gdy ten schodził po schodach i nie obdarzył go ani jednym spojrzeniem.
Tak jakby nigdy się nie znali.
I Yoongi wiedział, że będzie musiał się nauczyć tak żyć. Przestać wypłakiwać się co nocy w poduszkę i zacząć normalnie funkcjonować.
Ale wciąż nie potrafił.
Przecież minął dopiero tydzień, jak on miał się przyzwyczaić do tego, że facet, który dotychczas był dla niego priorytetem, nagle stał się jedynie wspomnieniem? Nie umiał.
Nie patrzył, gdzie idzie. Budynki uczelni znał na pamięć, poruszał się po nich intuicyjnie. Nawet gdyby miał błądzić to zbytnio by mu to nie przeszkadzało. Nic mu już nie przeszkadzało.
Dopóki jego twarz nie spotkała się z czymś, co z dość dużą prędkością nadciągało na niego z naprzeciwka, a czego oczywiście nie zauważył. Poleciał do tyłu, a jego pupa dość dotkliwie spotkała się z zimną posadzką wydziału. Uniósł beznamiętnie spojrzenie.
I wtedy, po raz pierwszy w tym tygodniu, na jego twarzy pojawiła się jakaś silna emocja. A konkretniej - szok.
- O rany, przepraszam!
Lee Taemin. Student równorzędnego Minowi roku wokalistyki i tańca jednocześnie. Cholernie przystojny, wysportowany, szczupły, uprzejmy, charyzmatyczny i szarmancki. Kilka miesięcy wcześniej wydał już swój pierwszy debiutancki singiel i szykował się do trasy koncertowej po Korei, od ponad dwóch lat będąc pełnoprawnym członkiem wytwórni muzycznej. Był gwiazdą, i to dosłownie. Marki zabijały się o współpracę z młodym, obiecującym idolem, a dziewczyny mdlały na jego widok, wliczając w to koleżanki z roku. Nie zapominając również o fanboyach, co tym bardziej schlebiało wokaliście, bo otwarcie przyznawał, że dla niego płeć nie ma znaczenia. A chłopcy mają nawet lekkie fory.
Taemin rzadko pojawiał się na uczelni, ale gdy już to robił, to zawsze z klasą i w akompaniamencie pisków i krzyków fanów. A Yoongi zwyczajnie na niego wpadł. I to jeszcze wylądował przed nim prawie że na kolanach, z nieładem w głowie i na niej. Nie wspominając już o pomiętych ubraniach.
Dobre pierwsze wrażenie - pół sukcesu.
- Wszystko w porządku, Yoongi-hyung? Czemu nic nie mówisz? Boli cię coś? - melodyjny głos zasypał Mina kolejną falą słów, ale do studenta docierało tylko piąte przez dziesiąte.
Chwila.
"Yoongi? Hyung?!"
- Um, ja... Wybacz, Taemin-nim, zamyśliłem się - wydukał w końcu, niezdarnie próbując się podnieść.
- Och, daj spokój, to ja powinienem mówić do ciebie Hyung-nim! Jesteś najlepszym pianistą, jakiego znam! - brunet wyciągnął rękę do gramolącego się Mina. Ten niepewnie na nią spojrzał, ale ostatecznie za nią złapał i... jaka ona była cholernie gładka i przyjemna w dotyku.
- Ale... skąd mnie tak właściwie znasz? Niczym się zbytnio nie wyróżniam i-
- "Nie wyróżniam"? Hyung, twój zaliczeniowy występ powalił wszystkich na kolana! Łącznie ze mną, ta piosenka była nieziemska, zupełnie jak ty - Yoongi miał wrażenie, że słuch płata mu figle. Pieprzony Lee Taemin go komplementował i do tego patrzył na niego z tak wielkim podziwem, że Min nie miał pojęcia, czy już powinien uciec gdzie pieprz rośnie, czy jednak poczekać jeszcze chwilę. - Od dawna próbowałem cię gdzieś złapać, ale widocznie szczęście uśmiechnęło się do mnie dopiero dzisiaj.
CZYTASZ
Can You Feel My Heart? | Sope
FanficO Yoongim, który zakochuje się w swoim nieznośnym sąsiedzie oraz o mieszkającym piętro wyżej Hoseoku, który jest w 100% hetero Czyli o nieudolnych próbach podrywu i swatania, przeplatanych zawiłą relacją Jimina, Taehyunga i Jeongguka A w tle romans...