vi.

584 42 7
                                    


                W pokoju hotelowym panowała cisza, kiedy Ania w samotności oglądała Kardashianki.

— Jakim cudem one tak żyją? Ja bym tak nie mogła. Dzięki Bogu, że taka nie jestem. — Obserwowała, jak paparazzi otaczają ich samochód.

Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. To nie mogła być Maryla — wyszła coś zjeść. Ruby i Janka poszły na zakupy. Diana spała. Ania wstała z łóżka, po czym szybko otworzyła.

— Gilbert? — Schowała się za drewnianą powłoką. Miała na sobie jedynie ogromną koszulkę w Pełzaki i krótkie spodenki.

— Nie przyszedłem w porę? — Dziewczyna szybko pokręciła głową i zaprosiła go do środka. — Słuchaj, wszyscy idziemy dzisiaj na obiad, jeśli chcecie dołączyć. Józia bardzo chce cię poznać.

Jej serce stanęło. Ta Józia Pye, jedna z najpopularniejszych guru makijażowych, chciała ją poznać!

— Uch, tak! Muszę się tylko przebrać i zawołać Di. Spotkajmy się na dole za piętnaście minut! — Kiedy brunet opuścił pokój, ona podskoczyła. — To naprawdę się dzieje!

Szybko założyła na siebie jakieś czarne ubrania, po czym pobiegła w stronę pokoju Diany.

— Wstawaj! Spotykamy się z vlogową grupką! — Barry szybko zerwała się z posłania. — Pospiesz się, czekają!

Przed hotelem stał czarny van. Nie był przerażający, wyglądał bardziej jak te imprezowe. Kiedy Ania otworzyła drzwi, uświadomiła sobie, że jest wypchany po brzegi przez przyjaciół Gilberta oraz Jankę i Ruby, które zabrali po drodze.

— Jedźmy! — zawołał Xavier. — PODAJCIE MI KABEL!

Po kilku minutach z głośników zaczęła wygrywać melodia piosenki „Burnin' Up" od Jonas Brothers, którą wszyscy zaczęli śpiewać, a Ania wybuchnęła śmiechem.

— Aniu, proszę, nagraj cover Jonas Brothers na swoim ukulele! — Zaśmiał się Ethan. — Będę asystował na pianinie.

— Dawaj! — Zerknęła na Gilberta, który wpatrywał się w nią z drugiej strony vana. Uśmiechnęła się i założyła kosmyk swoich rudych włosów za ucho.

W końcu dotarli do restauracji, więc wszyscy wyskoczyli z pojazdu i zaczęli wchodzić do środka. Zostali poprowadzeni do odpowiedniego stolika, przy którym już siedziało kilka osób — Willow, Autumn, Józia i Clark. Shirley już miała usiąść, gdy Józia ją zatrzymała.

— Ania Shirley-Cuthbert! — Szybko przyciągnęła ją do uścisku. Jakim cudem człowiek może pachnieć słońcem? — Tak się cieszę, że możemy się poznać! Już poznałaś mojego chłopaka, Clarka! To są Willow i Autumn. — Autumn miała jasnoróżowe włosy oraz ogromne, czerwone usta. Willow zaś jedynie siedziała, wpatrując się w Anię. — Zdecydowanie musimy zrobić sobie zdjęcie po obiedzie!

— Gilly, misiu! — Brunetka wpadła w jego ramiona i go pocałowała. Tuż przed tym, jak Ania usiadła, mogłaby przysiąc, że Willow wywróciła oczami, patrząc na nią. — Nie bądź niemiły, Gilly! Przedstaw swoje nowe przyjaciółki!

Uśmiechnął się i podrapał po karku.

— No cóż, już wiesz o Ani. Dalej są Ruby, Janka i Diana. — Willow pomachała i uśmiechnęła się do każdej z nich, oprócz rudowłosej. — Zamawiajmy!

Kiedy grupka nastolatków czekała na swoje jedzenie, nagrywali vlogi. To nie zaskoczyło Anię, ale nigdy nie przestawali. To kolejna rzecz, której Ania nie byłaby w stanie robić.

— A tutaj jest Ania! — Gilbert wyrwał ją z zamyślenia. — Nowoprzybyła! Ludzie chcą wiedzieć, jak bardzo lubisz naszą paczkę!

— Nienawidzę ich wszystkich. Są strasznie niemili. TYLKO ŻARTUJĘ! Powitali mnie z otwartymi ramionami! Bardzo się cieszę, że tu przyleciałyśmy!

Reszta wróciła do rozmowy, a Ania ponownie zatraciła się w swoich myślach. Jej niebieskie oczy powędrowały w stronę Gilberta. Trzymał kamerę w ręce i rozmawiał z Willow.

Byli w sobie tacy zakochani. Wtedy popatrzyła na Autumn. Jej spojrzenie nie opuszczało twarzy Willow. Wydawała się wręcz smutna tym, co widziała.

— Aniu! — krzyknął Clark z drugiego końca stołu. — Rozmawiałem z moim bratem, Sawyerem, o tym, gdzie chodził do szkoły i myślę, że ty też powinnaś tam pójść! Mają tam ogromny kampus. Wtedy będziesz miała więcej czasu, by z nami zostać! — Wszyscy na nią popatrzyli. — Żadnej presji ani nic. Podam ci wszystkie informacje, pomyśl o tym.

Dziewczyna mu podziękowała.





                Obiad dobiegł końca, więc wszyscy wrócili do mieszkania Gilberta. Usadowili się wokół uprzednio rozpalonego ogniska w ogrodzie. Ruby siedziała przytulona do Jerry'ego, co niesamowicie ucieszyło Anię. Diana, Karol i Ethan robili s'mores. Willow i Autumn siedziały pod ogromnym, puchatym, tęczowym kocem. Xavier, Janka, Józia i Clark śpiewali piosenki, w tym samym czasie piekąc pianki. Ania w tym czasie siedziała sama, pisząc w swoim żółtym zeszycie.

— Dobrze się bawisz? — Gilbert usiadł naprzeciwko niej, a ogień oświetlił jego twarz w sposób, jakiego dziewczyna jeszcze wcześniej nie widziała. Jedynie skinęła głową, próbując ukryć swój notes. — Co to? — Spróbował zabrać jej przedmiot, jednak szybko go zabrała. — No dalej, proszę, powiedz mi.

— Trochę piszę w wolnym czasie. Opowiadania, piosenki, jak się czuję. — Była zaskoczona, że powiedziała mu o tym tak szybko i tak łatwo mu zaufała. Ania nigdy nie chciała opowiadać ludziom o swoim cennym notesie. Nawet powiedzenie Dianie zajęło jej prawie dwa miesiące. — Ale nic z tego nie będzie. Nie jestem żadną J.K. Rowling ani nic. Jestem tylko normalną nastolatką ze swoim zeszytem.

— Hej, uwierzę, że możesz zamienić tę książkę w coś niesamowitego. Kto wie, może pewnego dnia zostaniesz pisarką? Musisz tylko uwierzyć w to tak samo, jak ja. I pewnego dnia zagrasz mi którąś z tych piosenek. — Wyciągnął do niej mały palec. — Obiecujesz?

— Obiecuję. — Oplotła wokół niego swój palec, po czym uśmiechnęła się do chłopaka, który stał się jednym z jej najbliższych przyjaciół. Siedzieli obok siebie, rozmawiając o Los Angeles i YouTube przez pięć minut, dopóki Willow ich nie zobaczyła.

— Willow, daj spokój. Oni dosłownie tylko rozmawiają! — powiedziała widocznie zirytowana Autumn, gdy jej przyjaciółka wstała. Brunetka jedynie wywróciła oczami i wskoczyła na kolana Gilberta, atakując jego usta. Ania poczuła się bardzo niekomfortowo, gdy niezręcznie siedziała obok pary. Wyglądało na to, że Gilbert również nie był zadowolony z takiego przebiegu zdarzeń.

— Muszę już iść. Diana, Ruby, Janka? Bardzo dziękuję za dzisiaj! — Pomachała i pożegnała się z każdym obecnym w ogrodzie.

— Powinienem je odprowadzić. — Willow ponownie przyciągnęła go do siebie. — Wil, tylko odprowadzę je do bramy. Uspokój się. Przez całą noc dziwnie się zachowujesz i to mnie denerwuje. A teraz mi wybacz.

Dziewczyna, którą zostawił, była niesamowicie zdenerwowana, ale w tamtej chwili miał to gdzieś.

— Aniu! Poczekaj, odprowadzę cię!

KOCHAŚ ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz