xxii.

419 28 22
                                    


                Lot trwał dwie godziny.

Ale dla Ani trwał całą dekadę.

Gilbert obserwował, jak kolano dziewczyny cały czas podskakuję. Bolało go patrzenie na to, jak bardzo była smutna i zdenerwowana.

— Hej, wszystko będzie dobrze. Już prawie jesteśmy. — Ułożył dłoń na jej nodze i posłał jej pocieszający uśmiech. Niedługo później wylądowali, a Ania od razu pobiegła do najbliższego samochodu.

— Maryla Cuthbert? Muszę zobaczyć się z Marylą Cuthbert! — Praktycznie krzyknęła na kobietę siedzącą za biurkiem.

Podała jej swoją przepustkę odwiedzającego oraz numer pokoju. Ania musiała powstrzymywać łzy, gdy winda powoli wjeżdżała na górę.

— Pokój trzysta dwadzieścia!

Kiedy weszli do środka, im oczom ukazały się dwie kobiety w średnim wieku — jedna z nich leżała na łóżku, a druga trzymała ją za rękę.

— Małgorzato! Dzięki Bogu! — Przytuliła ją. — Marylo! — Po jej policzkach spływały łzy, gdy patrzyła na osobę, która ją wychowała. — C-co się stało?

— Przewrotka samochodu na skrzyżowaniu. Na szczęście udało im się ją uratować. Jak dobrze, że tu jesteś! — Jej spojrzenie powoli powędrowało na chłopaka, który opierał się o drzwi. — Kto to?

— Gilbert. Gilbert Blythe. Miło panią poznać. — Zdjął swoją czapkę, którą nosił dla ochrony. — Aniu, zadzwonię do Diany i powiem jej, gdzie jesteśmy, okej?

On i Małgorzata zostawili rudowłosą samą na sali.

— Bardzo przepraszam, że mnie tu nie było. Naprawdę! Ale teraz już tu jestem i nie opuszczę twojego boku! — Złapała za jej zimną dłoń, czując, jak po policzkach spływają jej łzy. — Proszę, wróć do mnie. Mam tylko ciebie.

Po kilku godzinach wszyscy odwiedzający musieli wyjść. Pomimo tego, że bardzo nie chciała, razem z Gilbertem opuściła szpital. Droga do domu Ani minęła im w milczeniu. Siedzieli w samochodzie Małgorzaty, a dziewczyna wyglądała przez okno. Dom był stary, zardzewiały i pomalowany na biało. Ogródek był ogromny, a płot wokół niego jeszcze większy.

— Dziękuję, Małgorzato. Naprawdę to doceniam.

Zdjęcia małej Ani były porozwieszane po całym domu, na co Gilbert się zaśmiał. Zatrzymali się w jej starej sypialni. Jej ściany pokryte były plakatami muzyków i sławnych kobiet.

— Dam ci odpocząć. — Ale zanim zdążył wyjść, rudowłosa złapała go za nadgarstek. W jej oczach było widać jedynie cierpienie i samotność. — Kochanie, tak mi przykro. — Przyciągnął ją do uścisku, a ona od razu zaczęła płakać. — Jestem przy tobie, już zawsze będę. Jesteśmy my przeciwko światu. Chodź, połóżmy się.

Kiedy leżeli w swoich ramionach, dom spowił się w ciemności.

— Zaadoptowała mnie, kiedy byłam niemowlakiem. Zawsze mnie wspierała, kiedy nikt mnie nie chciał. Ona i Mateusz mnie wychowali, ale umarł, kiedy miałam trzynaście lat, więc zostałyśmy we dwie. Każdego dnia za nim tęsknię. — Gilbert bawił się jej włosami i kciukiem zataczał kółka na jej plecach. — Avonlea zawsze będzie moim domem. Chciałabym kiedyś wychować tutaj moje dzieci.

— Możesz na mnie liczyć — wyszeptał zachrypniętym głosem. — Chcę zostać reżyserem. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałem, ale naprawdę ci ufam. Chcę pisać i reżyserować moje własne filmy. Mój tata zawsze o tym marzył, ale umarł, zanim zdążył to zrealizować. Więc chcę to zrobić. Dla niego.

Dziewczyna złożyła pocałunek na jego policzku i ujęła jego twarz w dłonie.

— Chodźmy spać, jutro z samego rana do niej pojedziemy. Kocham cię, Aniu.

— Kocham cię.





                Przez następne pięć dni Ania jeździła do szpitala z Gilbertem u swojego boku. Czasami zabierała ze sobą ukulele, by móc jej śpiewać. Jednak kobieta obudziła się dopiero siódmego dnia. Właśnie tego dnia w jej oczach pojawiła się odrobina światła.

— Kto to jest, Aniu? — Maryla się do nich uśmiechnęła. Gilbert ścisnął ramię Ani i się zarumienił. — Gilbert Blythe! Chłopak, o którym nie przestawałaś mówić!

Cała trójka się zaśmiała. Każdego dnia spędzali z nią mniej więcej trzy godziny. Blythe dowiadywał się coraz więcej i więcej o Ani. Na przykład to, że kiedyś śpiewała pod prysznicem, gdy padał deszcz. Albo, że na pokazie talentów w piątej klasie zaśpiewała „Somewhere over the rainbow".

— Słuchajcie, możecie iść. Jestem zmęczona, a Małgorzata niedługo do mnie przyjedzie.

Para wyszła ze szpitala, trzymając się za ręce.

— Moi fani zaczynają się martwić. Powinnam coś powiedzieć. — Wyciągnęła swój telefon, ale zanim zaczęła nagrywać, poprosiła Gilberta, by się odsunął. — Hejka. Jestem właśnie w moim mieście rodzinnym i zajmuję się problemami rodzinnymi. Wszystko będzie dobrze i już niedługo do was wrócę! Chciałabym tylko prosić o trochę spokoju w takim czasie. Kocham was!

Chłopak ucałował jej głowę, a ona westchnęła.

— Lody?

To był piękny dzień w Avonlea. Słońce świeciło, a ptaki śpiewały. Gilbert zerwał żółtego kwiatka i wsunął go we włosy Ani. Ona zrobiła to samo, po czym go pocałowała.

— Uśmiechnij się, kochasiu! — Jedynie wywrócił oczami i zasłonił kamerę. — No dalej! Ładnie proszę! — Odwrócił wzrok, uśmiechając się pod nosem. — Mój przystojniak! No dalej, chcę ugotować obiad.

Ania śpiewała „Moon River", kiedy mieszała makaron z serem.

— Jaki piękny widok. — Owinął ramiona wokół jej talii. — To i zdjęcie ciebie z trzeciej klasy, kiedy nie miałaś trzonowych zębów. — Rudowłosa uderzyła go w ramię. — To piosenka ze „Śniadania u Tiffany'ego"? Bo zdecydowanie jesteś jak Holly!

— W takim razie ty jesteś moim Paulem. Chodź jeść.

Oboje posilili się makaronem, siedząc na kanapie, przytulając się i oglądając wspomniany film.

— Chyba powinniśmy wszystkim powiedzieć. — Gilbert aż się zakrztusił. — Zasługują, by wiedzieć! Proszę! Chcę, by cały świat wiedział, jak bardzo cię kocham i uwielbiam, mój kochasiu.

Złożyła kilka pocałunków na jego szyi i żuchwie.

Gilbert Blythe nigdy w życiu nie pomyślałby, że tak bardzo pokocha jedną osobę, dopóki nie poznał Anię. Pojawiła się i zmieniła całe jego życie na lepsze. Natychmiast odwzajemnił pocałunek.

— D-dobra, ale tylko jeśli wtedy będę mógł dokończyć oglądanie filmu i jedzenie. — Objął jej szczupłe ciało ramieniem, a ona odblokowała swój telefon. Po minucie rzuciła go na kanapę.

— Naprawdę cię kocham, Gilbercie Blythcie. Całym moim sercem. — Nagle wstała i pobiegła na górę, po chwili wracając ze swoim ukulele. — Ten list, który napisałam, nie był tylko listem. To była piosenka, którą napisałam dla ciebie w noc przed twoim wyjazdem. Zawsze będziesz moim największym fanem, mój ukochany.

Chłopak zaczął się rozklejać, gdy usłyszał słowa piosenki.

Ania Shirley-Cuthbert kiedyś zostanie jego zoną.

Ania Shirley-Cuthbert-Blythe. Jego żona i najlepsza przyjaciółka.





dajcie mi takiego gilberta 🥺🥺

KOCHAŚ ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz