viii.

542 39 13
                                    


                Ania była szczęśliwa, lecz jednocześnie smutna.

Tego dnia jej najlepsza przyjaciółka wracała do domu. Powiedzieć, że uroniła kilka łez, byłoby niedopowiedzeniem. Spędziły całą noc na płakaniu, kiedy Janka i Ruby próbowały je uspokoić. Te dwie nie spędzały ani dnia swojego życia osobno.

— Będę za tobą tęsknić, Shirley! — Przytuliły się po raz ostatni. — Proszę, wróć niedługo do domu. Nie wytrzymam dnia bez twojego głosu. Bez tego naprawdę umrę. — Zostało pięć minut, dopóki nie będzie musiała wsiadać na pokład. Tylko pięć minut z jej siostrą. — Kocham cię. Proszę, nie zapomnij o mnie, Hollywood.

Obie spróbowały zakryć swoje łzy salwą śmiechu.

— Ja kocham cię bardziej. — Odsunęły się od siebie, a Ania pobiegła prosto do Maryli. — Bardzo dziękuję. Marylo, obiecuję, że ty i Mateusz będziecie ze mnie dumni. Och, tak bardzo cię kocham.

— Proszę, nie podpal niczego, kochanie. Nie możemy pozwolić sobie na następny pożar przy twoich próbach gotowania. — Ucałowała jej głowę. — Proszę, uważaj na siebie i dzwoń do mnie każdego dnia. Aniu, nigdy nie rezygnuj z kariery muzycznej! To twoje ukulele sprawia, że jesteś najszczęśliwszą dziewczyną, jaką tylko znam. Powodzenia.

I tak po prostu, dwie najważniejsze kobiety w jej życiu, odeszły. Wsiadły w samolot do domu. Dziewczyna wyszła z lotniska cała zapłakana.

— Ania Shirley? O mój Boże, jestem twoją największą fanką! Mogę prosić o zdjęcie? — Bicie jej serca ustało. Jej pierwsza fanka.

— Tak! — Stanęła obok wysokiej dziewczyny, uśmiechając się, choć jeszcze dwie minuty wcześniej płakała. — Nie zmieniaj się, piękna! Kocham moich fanów! — Szybko ją uścisnęła, po czym odeszła. — Cholera, nie mam jak wrócić.

Ruby <3 Brak odpowiedzi.

Janka ;) Brak odpowiedzi.

Jedyne dwie osoby, jakie znała w tym mieście, nie odbierały. Wtedy pomyślała o chłopaku, przez którego czuła motylki w brzuchu, kiedy tylko na nią patrzył.

— Hej, Gil! Wiem, że to tak nagle, ale jestem uwięziona na LAX i nie mam, jak wrócić. Proszę, mógłbyś podwieźć mnie do mojego akademika?

— Tak, jasne! Nawet mogę pomóc ci się rozpakować, jeśli chcesz. — Złapał swoje klucze, kiedy ona nadal mówiła. — Super! Zaraz będę! Pa!

— Kto to był? — Willow siedziała obok Autumn, kończąc oglądanie odcinka Plotkary.

— Ania. Potrzebuje podwózki do akademika. Niedługo wrócę! — Chciał wyjść, zanim dziewczyna zdążyłaby rozpocząć kłótnię. Willow stawała się strasznie zazdrosna i zirytowana, ilekroć Gilbert wspominał o Ani, czyli dość często.

Wiesz, że Ania umie zagrać tę piosenkę na ukulele?

Albo, o mój Boże, Ani by się to spodobało!

A Willow naprawdę miała tego dość. Jej chłopak ciągle opowiadał jej o innej dziewczynie.

— Cokolwiek, cześć.

Na dworze zaczęło padać, więc podbiegł do swojego samochodu. Przejechał całą drogę na lotnisko, by przy nim zauważyć trochę przemoczoną rudowłosą.

— Szybko, wsiadaj! — Szybko go przytuliła, mocząc jego koszulkę. — Wybacz, był mały korek. Gdzie jedziemy?

Deszcz stawał się coraz silniejszy i pokrył wodą całe ulice Los Angeles. Radio cicho grało piosenkę Franka Oceana, gdy para przyjaciół rozmawiała. Mówili o jej nowej szkole, jej nowym „sławnym" życiu i o tym, że jeszcze nie ma nic w swoim pokoju.

KOCHAŚ ━ SHIRBERTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz