Siedzę na ławce
Wpatrzona w koziołki
Na poznańskim rynku
Głowami się stykają
Niczym dłonie nasze
Splecione w ciemności
Ucho przy telefonie trzymam
Słucham oddechu twego
Z niego bijącego
I czekamWiem żeś szukała
Pośród ludzi dookoła
Mnie żeś szukała
Z latarką w dłoniachI snop światła
Wokoło kierujesz
Szukając mej postaci
W ciemności skrytejJa już cię widzę
Jak krążysz na środku
Między ludźmi biegasz
Dusząc się w zarodkuA ja nadal siedzę
I balladę szepczę
A ty słuchasz z uśmiechem
Dostrzegając siebie
I biec zaczynasz
Ja wstaję ku Tobie
Rozłączyć się muszę
A kiedy to robię
Ty znikasz od razuWięc znowu błądzę
W ciemnościach po drodze
Zlękniona samotnością
I obrazem po tobie
CZYTASZ
w ciemnościach
PoetryBo w ciemnościach nie widać szklistych spojrzeń... Wiersze pisane na parapecie przez uzależnionego od herbaty autora. Autora, który czasem wychyla się z okna nieco za daleko. Autora, który lubi określać się tym mianem.