Rozdział 10

13.8K 323 2
                                    

Lucjan

Z niecierpliwością czekam aż moja kobieta odbierze telefon. Już mam rzucić z wściekłości nim o ścianę ale w ostatniej chwili słyszę jej głos

-Hallo? 

-Witaj piękna -staram się, żeby mój głos brzmiał spokojnie, żeby jej nie odstraszyć.

-Lucjan, to ty? Poczekaj chwilę, bo strasznie słabo cię słyszę. 

Stoję z telefonem przy uchu i czekam aż nastąpi cisza, jak na razie słyszę tylko tętniącą muzykę w tle. Wreszcie hałas się uspokaja i możemy porozmawiać na spokojnie.

-Już jestem. Musiałam iść w spokojniejsze miejsce. -słyszę w końcu jej nieskazitelny głos.

-Gdzie jesteś? -zadaję pytanie od razu  z mostu

-W klubie

-Kto z tobą jest?

-Melissa, moja przyjaciółka. Dlaczego pytasz? Czy wszystko w porządku? Jakoś dziwnie się zachowujesz.

-Tak ale wolałbym żebyś nie szlajała się po klubie gdy nie ma mnie w pobliżu. 

-Daj spokój. To tylko mały wypad. I tak za niedługo zbieram się do domu.

-Idź już teraz. 

-Nie. 

-Anna... - mówię ostrym głosem ale na niej nie robi to widocznie żadnego wrażenia.

-Lucjan, posłuchaj mnie. Jesteś ileś kilometrów stąd. Nie będziesz mi rozkazywał co mam robić. A poza tym dlaczego wcześniej nie zadzwoniłeś?

-Nie miałem czasu. 

-Właśnie. Więc następnym razem go znajdź. Do widzenia 

-Anna, nie rozłączaj się -ryczę w stronę telefonu ale nie wystarczająco szybko.  Słyszę teraz tylko dźwięk przerywającego połączenie. 

-Kurwa mać, mała, czemu musisz być taka trudna- szepczę do siebie po czym  wykręcam jeszcze raz jej numer. Tym razem nikt nie odpowiada. jestem wkurwiony na maksa. Nie dość, że siedzi w klubie to jeszcze nie przyznała mi się do wszystkiego. Kim jest ten koleś ze zdjęcia? Czy za moimi plecami spotkała się z nim? Ja pierdole, nie wytrzymam tutaj. Muszę się napić. Biorę marynarkę i wychodzę z pokoju. Po drodze do hotelowego baru postanawiam zadzwonić jeszcze do Gonza.

-Tak szefie? -odbiera po pierwszym sygnale

-Masz ją mieć cały czas na oku. Informuj mnie na bieżąco.

-Tak jest. 

Anna

Wracam z łazienki nabuzowana i wkurwiona. Jakie on ma prawo, żeby mi rozkazywać. Nawet przez pięć dni nie zadzwonił do mnie a teraz nie wiadomo skąd dzwoni i od razu żąda żebym wracała do domu. Gdybym nie była teraz w ciąży wypiłam bym  całego drinka na raz, a tak muszę się zadowolić sokiem.  Próbuję głęboko oddychać ale moje ciało odmawia mi wrócenia do normalności. Czuję, że przez jego telefon mój humor poszedł w zapomnienie i teraz jedyne o czym marzę to wrócenie do domu. 

-Kochani- przerywam Melissie i Patricowi zawziętą dyskusję, o której nawet nie mam pojęcia o czym mówią. -Będę wracać już do domu. Słabo się czuję. 

-Odprowadzić cię? -od razu pyta się przyjaciółka z troską wypisaną na twarzy. 

-Nie, balujcie dalej. Już wezwałam taksówkę. Zobaczymy się jutro na lanczu- żegnam się z Melissą całusem w policzek i podchodzę do Patrica. Bierzę mnie w ramiona i mocno do siebie przytula. 

-Naprawdę  już musisz iść? Stęskniłem się za tobą. -szepczę mi do ucha.

-Ja za tobą też. Ale zobaczymy się jutro. Wszystko mi opowiesz -przytulam go jeszcze raz i wychodzę  z jego objęć. Kieruję się w stronę drzwi wyjściowych. Czekając na taksówkę przed klubem rozglądam się wokoło. Zauważam w niewielkiej odległości ode mnie pewnego mężczyznę. Nie byłoby nic w tym dziwnego gdyby jego wzrok nie był skierowany w moją stronę.  Mam wrażenie jakby śledził każdy mój ruch. Na moim ciele stają wszystkie włoski ze strachu. Mam ochotę uciec przed jego czujnym okiem. Gdyby nie to, że w oddali widzę już taksówkę zmierzającą w moją stronę wróciłabym czym prędzej do środka albo zadzwoniłabym do swojej przyjaciółki żeby jednak szybko do mnie przyszła. Wsiadam do samochodu i każę kierowcy zawieź mnie pod wskazany adres mojego mieszkania. Przejeżdżając obok tajemniczego mężczyzny widzę jak jego wzrok podąża wprost za naszym śladem.    


Będziesz mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz