Dawno, dawno temu żyła sobie pewna kobieta.
Jej serce spowite było lodem, który z dnia na dzień nabierał na sile.
Owa dziewczyna nigdy nie wierzyła w miłość, była bowiem dla niej niczym więcej jak cierpieniem.
Raz skrzywdzone serce, raz utracone zaufanie jest jak potłuczone lustro.
Nigdy nie wróci do poprzedniego stanu.
Mimo, że była chłodna w stosunku do ludzi i nie pozwalała nikomu się do siebie zbliżyć, była pewna osoba, która za żadne skarby nie mogła jej opuścić.
Był to książę, którego imię brzmiało Jellal.
Mężczyzna ten był pełen ciepła, jego serce wypełnione było miłością, którą obdarował zwykłą mieszkankę królestwa.
Ich początki były ciężkie, poznali się na polanie, znajdującej się w samym sercu lasu.
Tamtego dnia powietrze było tak chłodne jak osobowość dziewczyny.
Gdy tylko Jellal znalazł się na polanie, kobieta uciekła nie chcąc, by ten ją zauważył.
Jedyne co ujrzał chłopak, to swobodnie rozwiane na wietrze włosy, których kolor został wyryty w jego pamięci.
Książę wymykał się z zamku każdego wieczoru z nadzieją, że spotka szkarłatnowłosą kobietę.
Cierpliwość popłaciła.
Mijały dni, a mężczyzna nadal myślał o dziewczynie spotkanej w lesie.
-Dlaczego przychodzisz tu każdego dnia? - usłyszał chłodny, obojętny głos
Chłopak odwrócił się zaskoczony.
-To ty! - powiedział nie ukrywając szoku
Dziewczyna obrzuciła go zimnym spojrzeniem.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - zauważyła
-Chciałem Cię ponownie spotkać. - powiedział
-Uh? Dlaczego tak wysoko postawiona osoba jak ty, chciałaby mnie widzieć? - spytała
-Nie mogłem wyrzucić Cię z głowy, cały czas krążyłaś w moich myślach.
-Poczekaj, bo uwierzę. - prychnęła
-Poczekam tyle, ile będzie trzeba. - odparł
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
Pierwszy raz ktoś potraktował ją tak delikatnie.
Szkarłatnowłosa odwróciła się i szybkim krokiem skierowała się w głąb lasu.
-Zaczekaj! - krzyknął chłopak
Kobieta przystanęła słysząc jego głos.
-Jak masz na imię? - spytał z nadzieją
-Erza. Mam na imię Erza. - odparła, a następnie odeszła
Jellal uśmiechnął się delikatnie i skierował wzrok ku niebu.
-Do następnego spotkania, Erzo.. - szepnął do siebie
Dziewczyna całą drogę do domu myślała o niebieskowłosym.
Była zszokowana swoim zachowaniem, pierwszy raz czuła się w ten sposób.
Jej serce biło mocniej na samą myśl o chłopaku.
Nie mogła wyzbyć się myśli, które krążyły w jej umyśle.
Lodowy mur, którym spowite było jej serce zaczęło topnieć.
Tak dawno nie czuła się szczęśliwa.
Tak dawno na jej ustach nie gościł uśmiech.
Dziewczyna położyła się na łóżku i spojrzała za okno.
Tej nocy na niebie widniał księżyc, którego silny blask oświetlał jej twarz.
Erza nie zdała sobie sprawy, kiedy oddała się w objęcia Morfeusza.
Następnego dnia wieczorem dziewczyna udała się na polanę, by zobaczyć się z księciem.
-Nie ma go - westchnęła - dlaczego tak bardzo mnie to obchodzi? Dlaczego to zabolało?
-Erza? - usłyszała znajomy głos
Odwróciła się zdziwiona, a zarazem szczęśliwa.
-Cześć. - powiedziała obojętnie
-Nie sądziłem, że przyjdziesz. - uśmiechnął się
-Też nie sądziłam, że to zrobię. - odwróciła wzrok
Niebieskowłosy podszedł do kobiety kładąc dłoń na jej policzku.
-C..co ty robisz?! - spytała zaskoczona, a jej twarz zrobiła się czerwona
Chłopak uśmiechnął się głaszcząc ją delikatnie, a następnie ucałował jej czoło.
Dziewczyna zamrugała zdziwiona kilka razy, ale nie odsunęła się.
Podobało jej się, dawno nie czuła się tak szczęśliwa.
-Szczerze? Myślałem, że mi przywalisz.
-Hee? - dziewczyna odsunęła się - Dlaczego miałabym to zrobić?
Chłopak wzruszył ramionami łapiąc ją za dłoń.
Stanęli razem na środku polany patrząc na piękny księżyc widniejący na niebie.