24

83 16 4
                                    

- C- co ty zrobiłeś? Zabiłeś go, pójdziesz za to siedzieć, rozumiesz?- Jimin znowu był zdezorientowany całą sytuacją.

- Jimin uspokój się, wrócimy do domu, nikt nie pójdzie siedzieć, no może jedna osoba pójdzie do piachu, ale będzie dobrze- Taehyung próbował pocieszyć Jimina, jak tylko mógł.

Lekarz kaszlnął ponownie. „Jeszcze żyje.. Kurwa. „

- Słyszysz Jimin? Będzie dobrze - złapał jego głowę w swoje dłonie i spojrzał w opuchnięte od płaczu oczy swojego chłopaka. Będzie dobrze, bo on się o to już postara.

Rudowłosy szybko przytulił się do Kima mocno i schował głowę w jego szyi. - Wierzę Ci.. - szepnął.

Taehyung uśmiechnął się delikatnie i jedną ręką odwzajemnił uścisk chłopca, a drugą pogłaskał jego głowę. - Chodź Jimin-ssi.. - wyszli za drzwi i zatrzasnęli je. - Odsuń się trochę na chwilę, dobrze?

Lekko zdezorientowany rudzielec odsunął się kilka kroków. - Co chcesz zrobić? - spytał niepewnie, gdy zobaczył, że Tae podszedł do samochodu obok domu lekarza i otworzył bagażnik.

- Ehh... - szatyn zamknął na chwilę oczy. - Wymierzam sprawiedliwość.. - wyciągnął bańkę benzyny i podbiegł pod drzwi, rozlewając zawartość przed nimi.

Z miną pełną niczego wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, którą wcześniej zabrał ich oprawcy. - Masz, na co zasłużyłeś.. - odpalił ją i po chwili budynek powoli topił się w płomieniach.

Chłopcy wrócili w ciszy do domu, nikt nie był w stanie powiedzieć cokolwiek. Weszli po cichu do domu, a przynajmniej myśleli, że wchodzą po cichu. Ze schodów od razu zbiegli ich rodzice.

- Gdzie wy byliście, tak się martwiliśmy- powiedziała pani Kim.

- Kolega robił imprezę i wiedzieliśmy, że nam nie pozwolicie iść, wypiliśmy za dużo i przepraszam, powinienem być mądrzejszy i wszystko kontrolować- tłumaczył się Jimin.
Rodzice jeszcze przez chwile suszyli im głowy, ale potem dali spokój.

- Nie musiałeś brać całej winy na siebie.. - Taehyung siedział na łóżku ze spuszczoną głową. - Przecież to moja wina, że poszliśmy do tego lasu..

- Ale gdybym wtedy nie próbował się zabić, to bym nie miał psychiatry, jakbym nie miał psychiatry, to byś go nie zabił. Jak mogłeś to zrobić?- Jimin nie czuł się bezpiecznie w towarzystwie młodszego.

- Zrobiłem to dla nas, on by nas zabił albo zrobiłby z nas swoje dziwki, czego nie rozumiesz?- Tae był zdziwiony reakcją rudego.

- Ale gdybyś mnie nie ratował, to by nic się nie stało!- Jimin nie potrafił zapanować nad emocjami, w końcu siedzi w jednym pomieszczeniu z mordercą.

- Umarłbyś, gdyby nie ja!- Taehyung był zły, że Park nie docenia tego, co dla niego zrobił.

- Nikomu nie zrobiłoby to różnicy, nikt by nie płakał!- Rudy rzucił pierwszą lepszą rzeczą w ścianę, na jego nieszczęście był to kubek, który się roztrzaskał. Rodzice zaniepokojeni hukiem przyszli do chłopców.

- Co tu się dzieje- spytał spokojnie pani Kim.

- Nic mamo.. Mała sprzeczka, wyjaśnimy to sobie za chwilę - szatyn uśmiechnął się do matki.

- Tylko nie chce u żadnego z was widzieć, żadnego siniaka i tym podobnych, jasne? - pani Kim pokiwała palcem ostrzegawczo do obojga.

- Dobrze - Mruknął Jimin i też uśmiechnął się do kobiety.

Mimo że oba uśmiechy były sztuczne, to aż nadmiar przekonujące, dlatego też mama chłopców odpuściła i wyszła z pokoju chłopców. Pokój Jimina był w trakcie budowy, na strychu.

𝑯𝒐𝒘 𝑻𝒐 𝑻𝒂𝒌𝒆 𝑶𝒇𝒇 𝒀𝒐𝒖𝒓 𝑴𝒂𝒔𝒌 ༄𝐊𝐭𝐡 × 𝐏𝐣𝐦༄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz