W drzwiach stanął Klaus Mikaelson. Saddysa pokiwała głową i zaczęła wymawiać dość trudne zaklęcie. Gdy skończyła, oczy Hale zapaliły się na niebiesko.
- Jak można złamać klątwę? - zapytał ciemny blondyn.
- Moja matka musi ją złamać. Gdy ją złamie, Mia będzie strasznie osłabiona i zapadnie w dość głęboką śpiączkę. Jest wampirem, więc będzie to coś w rodzaju zasztyletowania, ale spokojnie znajdę na to eliksir.
- Skąd mam wiedzieć, że to prawda co mówisz? Jesteś jej córką - powiedział podejrzliwie.
- Wiem. Masz prawo mi nie wierzyć, jeśli to nie zadziała, zabijesz mnie - Olivier i Tobby spojrzeli na Saddy z niedowierzaniem.
- Olivierze, Tobby. Marcel was woła - obaj nastolatkowie skinęli posłusznie głowami wyszli z pomieszczenia. Chodź oboje wiedzieli, że to nie prawda, jednak nie protestowali w żaden sposób ponieważ nie chcieli się narażać. Nie musieli bać się o rudowłosą bo ona doskonale umiała sobie poradzić. - Hayley powinnaś wypocząć - następnie zwrócił się do brunetki.
- Nie jestem zmęczona - zauważyła.
- To chociaż zostaw mnie i Saddyse. Proszę - ciężarna na życzenie ojca jej dziecka, zostawiła oboje.
- Dlaczego Marlena chce się pozbyć Mii? - zapytał bez ogródek.
- Jest łowcą kojotołaków i medium i takich istot. To raczej wiadome. Musisz mi wierzyć, że nie wiedziałam o tym.
- O wielu rzeczach w ostatnim czasie nie wiesz, Meety.
- Mógłbyś mnie tak nie nazywać? - mężczyzna się zaśmiał.
- Ile będzie spać? - zignorował jej prośbę.
- Jakieś dwie trzy godziny. Będę już iść - oznajmiła. - Przyjdę do niej jutro - wyszła.
~*~*~*~
Eljiah wraz z Mią, weszli do magazynu. Od razu w oczy rzucił im się okrąg, zrobiony z białego pyłu, gdzie leżała Rebekah.
- Rebekah! - podbiegli oboje do okręgu, ale byli skazani na zatrzymanie się. Wokół okręgu była niewidzialna ściana, która uniemożliwiała im wejście do niego.
- Ktoś czerpie z niej moc - rzekł Mikaelson. - Mimo, że to śmiertelny proces, jako pierwotna, nie może umrzeć. Jest nieskończonym źródłem mocy.
- Co możemy zrobić? - zapytała kojotołaczyca patrząc na niego kątem oka.
- Musimy ją stąd zabrać.
- To jakoś wejdźmy do okręgu? Scott kiedyś przeszedł przez jarząb - wzruszyła ramionami.
Eljiah postanowił zadzwonić do Sophie.
- Nie słuchasz... Nie możemy wejść do okręgu... Jest tu jakieś zaklęcie ograniczające... Nie przerwiemy połączenia, jeśli jej z stamtąd nie uwolnimy... A krew medium i kojotołaka? - i się rozłączył. Spojrzał na Mie. - Potrzebuje przysługi...
Dziewczyna podeszła do mężczyzny i podstawiła mu swój nadgarstek. Eljiah lekko go dotknął. Dziewczyna widziała w jego oczach coś co przypominało niepewność. Westchnęła i przymknęła lekko powieki, a następnie szepnęła "zrób to" i po chwili się mężczyzna wbił się w jej nadgarstek, sącząc krew i drugą ręką podtrzymując dziewczynę w talii na wypadek gdyby zemdlała, Hale cicho jęknęła. Nie myślała, że to może być takie dziwne uczucie. Po nie całej minucie z nadgarstka dziewczyny, na okrąg wylała się szkarłatna ciecz. Biały proch zaczął bulgotać. Gdy skończył, Mikaelson wszedł do okręgu i podszedł do swojej siostry i wziął ją na ręce przy tym wynoszącą ją z okręgu.
CZYTASZ
Mogłabym być twoją córką || Eljiah Mikaelson
FanfictionMia Hale, do pewnego czasu wiodła spokojne życie nastolatki z małego miasteczka w Kalifornii środkowej, a więc co się zmieniło? Otóż wszystko, a to przez jednego mężczyznę, z którym musiała się nauczyć żyć codziennie i wzmagać się z jeszcze większym...