54

266 17 2
                                    

- Dlaczego jesteś tutaj, a nie u pierwotnych? - zapytała zdziwiona Mery.

- Zdałam sobie sprawę, że mało czasu spędzam z moimi dziećmi. Fakt mamy teraz wielkie problemy, ale reszta da sobie radę, a po za tym Kelly od kilku dni ma koszmary, a Jeff nie panuje nad kojotem - wytłumaczyła.

- To znaczy? - usiadła obok niej.

- Prawie codziennie budzi się w nocy i widzi czarną kobietę. Kelly nie jest w stanie jej opisać, bo ona jest całą czarna. Co noc jest w innym miejscu. Kilka dni temu obudziła się z krzykiem, nie krzyczała jak zwykłe dziecko, tylko jak banshiee. Sama nie wiem od czego mogła doznać takich koszmarów, w sumie ona wtedy doznaje paraliżu. Boję się o nią Mary. Bardzie się boję - spojrzała na starszą kobietę oczekując aż coś powie.

- Fakt, to bardzo dziwne. Może jakaś czarownica coś pomoże. Z tego co wiem Macllaner i Peters są dość potężne i mogą coś zrobić - blondynka natychmiast pokręciła głową.

- Próbowały, wszystko na marne. Jestem psychologiem, a jeszcze nie słyszałam o takim przypadku, a wiele czytałam na temat paraliżów sennych. Może powinnam być przy niej przez całą noc?

- Może ona potrzebuje odpoczynku. Wiele na nią spadło. Jest alfą, banshiee i jeszcze ma niektóre cechy wampira. To dość duży ciężar. Muszę powiedzieć, że dzieci wiele widzą i słyszą.

- Wiem. Chyba zawiozę Kelly do Petera - wstała z ławki i chciała odejść ale starsza ją zatrzymała.

- Twój ojciec ani inni nie zastąpią jej ani Jeff'owi rodziców - powiedziała.

- To co mam zrobić? Jestem fatalną matką - ponownie usiadła na swoim miejscu. - Nie oszukujmy się nigdy nie chciałam zostać matką, choć nie ukrywam, że kocham moje dzieci.

- Wróć z Kelly do domu - rzekła po chwili.

- Nie mogę. Klaus wyprawia jakiś bankiet.

- Nie chodzi mi o ten dom. Wróć z nią do Beacon Hills. Zacznij wreszcie być matką która dba o przyszłość swoich dzieci. Mówiłaś, że Jeff nie panuje nad swoim kojotem, naucz go. Spędź czas z rodziną. Jeśli pierwotni będą potrzebować pomocy na pewno do ciebie zadzwonią.

Mia nie mogła zostawić pierwotnych, w tym Eljiaha. Ale czy chciała by jej dzieci wychowywał się w ciągłym stresie? Tego na pewno nie chciała. Musiała pomóc swojemu synowi w opanowaniu kojota, a Kelly musiała stąd jak najszybciej odejść.

- Dobrze - westchnęła hale. - Wieczorem po nią przyjadę okej? - wilkołaczyca pokiwała głową.

Teraz jedynie czekała ją ciężka rozmowa z Eljiahem.



*     *     *



Blondynka weszła do pomieszczenia gdzie obecnie siedział Klaus oraz jego brat.

- Eljiah, możemy porozmawiać, na osobności? - spojrzała na swojego przyszłego szwagra.

- Jasne - mruknął Niklaus i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając oboje samych sobie.

- O co chodzi? - zapytał. Mia usiadła na fotelu gdzie jeszcze przed chwilą siedział ciemny blondyn.

- Ja i Kelly wracamy do Beacon Hills. Nasza córka nie może tu zostać, a Jeff mnie potrzebuje, zwłaszcza teraz kiedy zbliża się pełnia, a on stracił kontrolę - mężczyzna odłożył szklankę z alkoholem na stolik obok.

Mogłabym być twoją córką || Eljiah MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz