Promienie słońca przebijające się przez dość stare zasłony, obudziły Mie, która w odpowiedzi cicho mruknęła. Otworzyła oczy, ale po chwili je gwałtownie zamknęła, czując rażenie w nie przez słońce. Policzyła do pięciu i ponownie je otworzyła i rozejrzała się po pomieszczeniu ponosząc się o siadu. Zobaczyła Eljiaha, który zakładał właśnie na siebie marynarkę.
- Która godzina? - zapytała go zachrypniętym głosem przez co odwrócił w jej stronę głowę.
- Siódma - odpowiedział krótko, a ona wróciła do poprzedniej pozycji.
- Nie idę do szkoły... - rzuciła i przewróciła się na drugi bok.
- Powinnaś iść - podszedł do niej i usiadł obok.
- Spałam tylko dwie godziny, a po za tym mi się nie chce i do tego wszystko mnie boli i to wszystko twoja wina! - Eljiah tylko przewrócił oczami. Blondynka zwróciła się w jego stronę i lekko podniosła powieki. - Gdzie idziesz?
- Muszę pomóc bratu - odparł i założył jej za ucho jeden z niesfornych kosmyków, który samotnie znalazł się na jej twarzy. - Przyjdę później - zadeklarował i krótko pocałował ją w usta. Następnie wstał, zapiął marynarkę i wyszedł posyłając młodszej promienny uśmiech.
Blondynka opadał znów na łóżko. Uśmiech samoistnie pojawił się na jej ustach, jednak znikł chwilę później kiedy przypomniała sobie, a właściwie zdała sobie sprawę z jednej rzeczy. Od tej chwili jej życie nie będzie wyglądało tak jak wcześniej. Przez ich połączenie została wampirem. Ich połączenie polegało na tym, że pierwotny miał za zadanie zmienić dziewczynę w wampira, a ona musiała ugryźć go w szyję swoimi kłami zostawiając tam ślad, który nigdy nie zniknie.
- Jesteś idiotką Hale - złapała za najbliższą poduszkę i położyła ją sobie na twarzy przyciskając i po prostu zaczęła krzyczeć. Cóż, nie mogła polować na wiewiórki to coś innego też musiała mieć w formie zastępnika za małe polowanie na rude kulki.
- Dobrze idzie - powiedział Klaus kilka godzin później, słysząc huk za ścianą.
- Myślę, że otrucie jej chłopaka nie było dobrym pomysłem - do rozmowy dołączyła się kojotołaczyca. Miała rację, zdecydowanie to nie należało do dobrych pomysłów.
- Czy jestem winien jeszcze jakiejś niefortunnej śmierci? - spojrzał na Hale.
- Daj mi miesiąc napiszę ci listę - uśmiechnęła się. - Co oni tam robią? - zapytała, gdy usłyszała rozbicie się szkła.
- Młode czy stare, żywe czy martwe. Wszystkie czarownice to wrzody - i wyszedł.
- Ale powiedział - skomentowała wywracając oczami. Nagle usłyszała kaszel - Teraz się dusi? - wstała i szybkim krokiem wparowała do pokoju obok. - Co tu się... o cholera! - Davina kaszlała ziemią, a po chwili cały budynek zaczął się trząść. Wszystko zaczęło się ruszać. Książki, lampy i wszelkie ozdoby, zaczęły spadać z półek.
- Hej spokojnie! - podeszła do niej i zaczęła trzymać jej włosy.
~*~*~*~
- Myślę, że ona będzie wiedzieć - Sophie wskazała na Mie, która spokojnie czytała sobie książkę.
- Niby co mam wiedzieć? - spojrzała na pierwotnych i czarownice.
- Masz dar rozmawiania z duchami?
- No.
- Więc idziemy gadać - złapała jej nadgarstek i zaprowadziła do biura Klausa. - Spójrz na to - wskazała na postać dziewczyny, która została ułożona z kartek. - To Celest.
- Super. Rozmowa z dziewczyna, która umarła dwieście lat temu, została utopiona za uprawianie czarów?
- Skąd ty to? - zapytała Rebekah. Zdziwił ją fakt, że Mia wiedziała dość dużo na temat dawnej miłości jej brata, a była pewna, że nikt jej o niej nie mówił.
- Jestem medium. Słyszę, widzę, czytam, oglądam i obserwuje - wzruszyła ramionami.
- Możesz się przydać - skomentował Klaus.
- Dostajesz F za spostrzegawczość. To będzie trudne.
- Myślałam, że dla ciebie będzie to łatwe.
- Bo jest łatwe.
- To to rób! - wrzasnął Klaus.
- Ale w jaki sposób chcecie porozmawiać z nią?
- Normalny - Mia westchnęła.
- Chodzi mi, że jest wiele możliwości.
- Jakie? - zapytał Eljiah.
- Przez wizję, przez ze mnie, przez lustro, przez... co tam było - zamyśliła się. - Em... przez daną osobę, lub po prostu ją wskrzesimy. Lub połączymy kogoś umysł z moim. Nic trudnego. To który?
- A który jest najlepszy.
- Myślę, że połączenie umysłu. Jak chcecie mi byle jak - usiadła na fotelu. Nagle cały budynek zaczął się trząść, już po raz trzynasty tego dnia.
- To Davina? - zapytała czarownica.
- Ma ostatnio taki czarujący zwyczaj - oznajmił Klaus.
- A trzęsienie ziemi?
- Też Davina. I szczerze czuje się jakby ona nie była czarownicą tylko banshie - przewróciła oczami Hale. - I do tego Davina puszcza pawie ziemią.
- Mamy ogromny problem.
- Co ty nie powiesz.
- Myślałam, że mamy więcej czasu, ale musimy dokończyć żniwa i to jak najszybciej.
- Powiedziała zdesperowana czarownica - skomentował Klaus.
- Mówię poważnie. Przed chwilą poczułeś wstrząs. Powinnaś o tym wiedzieć - skierowała się do blondynki. - Duchy raczej ci coś musiały powiedzieć.
- Coś mówiły... ale słucham tych którzy są mądrzy, a nie duchów którzy gadają jak jechowi (od aut. Jak coś nie mam nic do osób wyznających tą wiarę) - Rebekah parsknęła śmiechem. - Ale mniejsza. Chodzi tu o koniec świata?
- W istocie rzeczy.
- Dlaczego mamy ci wierzyć? - zapytał Eljiah patrząc na swoją mate.
- Japierdole - szepnęła. - Jak nie chcesz wierzyć to nie wierz, twoja strata staruchu. Ale jak coś, ja uciekam do Beacon Hills.
- Davina włada mocą trzech dziewczyn. Taka moc nie jest przeznaczona dla jednej osoby. Zniszczy ją, a ona pociągnie nas za sobą.
- Teraz to mnie przestraszyłaś, aż mi serce stanęło.... - Mia złapała się za serce. - Umrzemy!
CZYTASZ
Mogłabym być twoją córką || Eljiah Mikaelson
FanfictionMia Hale, do pewnego czasu wiodła spokojne życie nastolatki z małego miasteczka w Kalifornii środkowej, a więc co się zmieniło? Otóż wszystko, a to przez jednego mężczyznę, z którym musiała się nauczyć żyć codziennie i wzmagać się z jeszcze większym...