17

1.5K 73 15
                                    

Wszyscy czekali z niecierpliwością na "zmartwychwstanie" nastoletniej czarownicy. Mia wątpiła w to, ale cierpliwie czekała aż jej wiara znów się pojawi, jednak myliła się. Wiara się nie pojawiła.

- Po żniwach nadchodzą zbiory - oznajmiła Sophie. - Ich ofiara dokonała się i została przyjęta, wzywamy starszyznę, aby wskrzesiła wybranych - gdy nic się nie stało, czarownica powtórzyła formułę. - Wskrzeście wybranych! - nic. Zupełnie nic się nie stało. Była cisza, która była przerywana przez odgłosy przejeżdżających aut z drogi, która znajdowała się niedaleko. - Proszę. Błagam!

- Wiedziałam, że to się nie uda - oznajmiła cicho Mia. Po policzku dziewczyny ponownie poleciała łza, a za nią kolejna i kolejna.

Marcel zniknął, podobnie jak Klaus, więc Mia również postanowiła się ulotnić. Puściła ramie Eljiaha i wyszła z cmentarza. Hale ruszyła jedną z dróg Nowego Orleanu zupełnie bez celu. Potrzebowała chwili na przemyślenia. Nie znała się z Daviną za dobrze i za długo, jednak zdarzyło im się czasami porozmawiać i trochę zbliżyć, dlatego tak ją to ruszyło.


~*~*~*~



Blondynka usiadła do biurka i zaczęła odrabiać lekcje.

- Tu jesteś! - usłyszała za sobą głos, który należał do Eljiah'a, który stanął w progu drzwi i oparł się framugę.

- A gdzie niby miałabym być, skoro mam od ciebie zakaz wychodzenia po tym co stało się z Daviną? Jedyne gdzie mogę iść to szkoła - posłała mu sztuczny uśmiech, który po chwili się zmył, a na jego miejscu pojawił się grymas. - Jedyne co jest ciekawe obecnie w moim życiu to lekcje których jest coraz więcej.

- Przepraszam, jeśli czujesz się zaniedbana.

- Bardzo śmieszne! - zaśmiała się sztucznie. - Jak mam być zaniedbana skoro mam kupę prac domowych, niańczę Hayley co jeszcze? - zamyśliła się. - O uczę się. Super co nie?

- Myślę, że możesz przestać pilnować Hayley.

- Ojej! To super! - rzekła pokazując mu kciuk w górę. - A teraz powiedz mi - wstała i do niego podeszła. - Dlaczego nie mogę choć na minutę opuścić tego miejsca? Rozumiem sprawa z Daivną, ale ona nie tyczy się mnie.

- Zginęły dwa wampiry.

- Chyba o czymś zapomniałeś - zaśmiała się cicho. - Ja potrafię o siebie zadbać i z tego co mówiła twoja siostra, chroni mnie przepowiednia - uśmiechnęła się chytrze.

- I tak lepiej, jak zajmiesz się nauką.

- Nie możesz mi tego zabronić - zaprzeczyła patrząc na niego gniewnie.

- Do puki nie jesteś pełnoletnia mogę. Obecnie jestem twoim opiekunem prawnym - dziewczynie mina zżadła.

- Nudzi mi się tu - opadła na najbliższy fotel.

- Poczytaj książki - wskazał głową na regał.

- Ale przeczytałam wszystkie - westchnął. I podjął decyzję której możliwe, że będzie mógł później żałować.

- Dobrze. Możesz wyjść, ale masz mówić mi kiedy wychodzisz, z kim, gdzie i kiedy wrócisz.

- Jesteś gorszy niż mój ojciec - mruknęła pod nosem wywracając oczami gdy przypomniała sobie kilka podobnych sytuacji, gdzie Peter zachował się podobnie do pierwotnego.

- Coś innego mówiłaś, a nawet i jęczałaś kilka dni temu - uśmiechnął się figlarnie.

- Jak śmiesz wykorzystywać przeciwko mnie nasze sprawy łóżkowe! A teraz wychodzę! - wstała, wzięła szybko bluzę i wyszła. - Też cię kocham tatku - i w wampirzym tempie znalazła się na najbliższym placu zabaw, gdzie zawsze przychodziła z Saddie, Tobbym i Olivier'em.

Przez chwilę stała jak słup nad czymś intensywnie myśląc i zdała sobie z czegoś sprawę. Powiedziała mu, że go kocha! A czy rzeczywiście tak było? To było zdecydowanie dobre pytanie, ale zbyt trudne by blondynka mogła na nie w tej chwili odpowiedzieć. Zdecydowanie nie wiedziała co to jest prawdziwa miłość i jak ona się przejawia. Fakt, ją i Scott'a coś łączyło i nawet byli przez dłuższą chwilę razem, jednak nie miała pojęcia czy go kochała. Zawsze mogło to być zwyczajne zauroczenie, prawda?

- Nie myślałem, że cię tu zastane - spojrzała na Olivier'a, który wszedł z idealnym wyczuciem na plac. - W końcu cię wypuścili? - usiadł na jednaj z huśtawek i lekko zaczął się huśtać. Dziewczyna chwilę potem zrobiła dokładnie to samo.

- Jak widać! - uśmiechnęła się. - Ale chyba nie na długo...

- Mikaelson'owi włączył się tryb niańka? - zaśmiał się.

- Dokładnie. Wiesz może co się dzieje z Saddie?

- Jak sama wiesz, jej matka. Tobby ma na tyle lepiej, że mieszka z ojcem, który jest wampirem i jest okej. Jego matka jest straszna. Ma obsesje, a może jest chora psychicznie? Dobra, to jest to samo - machnął ręką.

- Właśnie wiem. Przez nią mam wilczą grypę - drugie zdanie powiedziała trochę ciszej, ale chłopak i tak to usłyszał. Posłała jej niedowierzająco spojrzenie. Spojrzał przed siebie i lekko się skrzywił starając przypomnieć sobie co to było i co powodowało. Po chwili jakby go olśniło i wrócił wzrokiem do kojotołaczycy.

- Eljiah wie? - zapytał, a ona pokręciła głową.

- Nie. Mieliśmy porozmawiać, ale on jest zajęty. Ciągle. Powoli zaczyna mnie to denerwować.

- Może spróbuj powiedzieć mu to prosto z mostu? Stań przed nim i mu to wypierdol prosto w twarz.

- Może to lepsze - wstała. Nagle zakręciła jej się w głowie i upadła, a wampir szybko znalazł się przy niej.

- Ej wszystko okej? - pomógł jej wstać.

- Tak. Ja już pójdę - zrobiła krok i ponownie straciła równowagę.

- Może ja cię lepiej zaniosę - wziął ją na ręce i w wampirzym tempie znalazł się w domu Mikealson'ów.

- Co się stało? - zapytała Hayley wychodząc za zaułka.

- Straciła równowagę. Myślę, że Marlena, zaczyna działać.

- Okej połóż ją do łóżka - wraz z Hayley, chłopak udał się do sypialni Hale, gdzie oboje zaopiekowali się nastolatką, aż do pojawienia się Saddie i jej brata.

- Nasza matka to psycholka. Dawno już ci mówiłem aby jej coś zrobić, ale nie "to nasza mama nie możemy jej nic zrobić bo nas urodziła" - mruknął zły na swoją rodzicielkę i siostrę Tobby.

- Skąd miałam wiedzieć, że tak wyjdzie. Nie wiedziałam, że jest łowcą.

- Ale teraz wiesz! - warknął.

- Możecie się uspokoić? - zapytała Marshall. - Dasz radę złagodzić tą gorączkę? I inne objawy?

- Tak. Ale mogą być komplikacje, zwłaszcza, że jest wampirem.

- Jakie? - zapytał Olivier.

- Takie ataki jak dzisiaj, będą coraz częściej - wszyscy spojrzeli na Mie, która mruknęła coś pod nosem i gwałtownie się ruszyła. - Trzeba jak najszybciej zdjąć z niej klątwę.

- Działaj - w drzwiach stanął...

Mogłabym być twoją córką || Eljiah MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz