5

2.1K 93 16
                                    

Wieczorem Mia wyszła z Saddy, Tobby'm oraz jego chłopakiem, na spacer po Nowym Orleanie. Trójka nastolatków chciała pokazać jej miasto i miejsca, w której najlepiej się nie zagłębiać. Dziewczyna dowiedziała się bardzo dużo rzeczy. Jak się okazało Saddy była czarownicą, a jej brat i Olivier wampirami. Kojotołaczyca prawie od razu znalazła z nimi wspólny kontakt i miała nazieję, że ich znajomość będzie trwała dłuższy czas, a nie zakończy się po kilku dniach.

- A to nie przypadkiem Hayley? Ta wilkołaczyca? - zapytał Tobiasz wskazując na brunetkę, która stała samotnie po drugiej stronie ulicy i najwyraźniej ich nie widziała. Po chwili obok niej pojawiło się trzech mężczyzn. Mia prawie od razu wyczuła, że to wampiry. Ten sam znienawidzony przez nią zapach cmentarza i śmierci.

Westchnęła wiedząc, że jak tylko Hayley wróci do domu, będzie musiała odbyć z Niklaus'em poważną rozmowę, lub nawet kłótnie. To drugie było bardziej prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne było to drugie. Nastolatka postanowiła jej pomóc, wręcz musiała. Kiedy Olivier miał się zapytać, czy ma pomóc, ta jedynie odpowiedziała, że da radę. Szybko pożegnała się z nimi i jak najszybciej przeszła na drugą stronę ulicy.

- Zostaw ją! - zażądała, a wampir jedynie zaśmiał się. - Nie radzę ze mnie szydzić bo może to dla ciebie się źle skończyć kolego.

- A co niby może mi zrobić taka mała dziewczynka jak ty? - zapytał jak widać bardzo rozbawiony. Chyba jeszcze nie widział z kim ma do czynienia i tu był jego błąd.

- To - podeszła do niego i z pomocą swojej nadprzyrodzonej siły rzuciła się na niego powalając go.

Hayley wylała na jednego z nich to co miała zamiar wypić. W tym samym czasie Hale siłowała się z dwoma na raz. W końcu jej cierpliwość się skończyła. Blondynka rzuciła jednym o ścianę, a drugiego uderzyła w twarz. Ten upadł na ziemie nie przytomny. Hybryda złapała za nadgarstek ciężarnej i zaczęła ją ciągnąć w bezpieczne miejsce.

- Ci chłopcy, nie widzą jak traktuje się kobietę w ciąży - stwierdziła kręcąc głową. Była już spory kawałek od tych wampirów więc mogły się zatrzymać.

- Nie musiałaś mnie ratować. Poradziłabym sobie - kojotołaczyca cicho parsknęła śmiechem i posłała jej wzrok pełen ciekawości.

- Wiem. Ale wolałam mieć pewność, że jednak przeżyjesz i przeżyje twoje dziecko. A teraz zabieram cię do domu - Marshall skinęła głową i zaczęła iść w stronę jednej z uliczek. - Co miałaś zamiar zrobić? - zapytała, a ona się zatrzymała.

- Nic - kłamała to było jasne jak słońce. Kojotołaczyca miała swoją teorię, ale chciała upewnić się czy, aby na pewno chciała zrobić to o czym ta myślała.

- Wiesz, że czuje twoje tętno? Wiem, że kłamiesz. Powiedz co chciałaś zrobić. Mogę pomóc - podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu by dodać jej choć trochę otuchy.

- Nie możesz - zaprzeczyła szybko.

- Jak to Scott mówił "zawsze jest wyjście" - wytłumaczyła.

- Co mogę powiedzieć? Jestem w ciąży z socjopatą - blondynka westchnęła.

- I chciałaś je zabić? - spojrzała w jej ciemne oczy.

- Ja nie... 

- Wyczułam mordownik - przerwała jej.

- Klaus nie może się dowiedzieć. Proszę nie mów mu o tym..

- Nie powiem. Ale jeśli ktoś nas widział z ludzi Marcela to mamy przejebane - chwilę trwały w ciszy. - Obiecuje ci, że będę chronić ciebie i twoje dziecko. Nie chce, żeby coś wam się stało.

Mogłabym być twoją córką || Eljiah MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz