28

584 34 4
                                    

Nazajutrz Mia obudziła się w swoim łóżku. Pierwsze co przyszło jej do głowy to, jak się tu znalazła? Skoro jeszcze wczoraj wieczorem z Eljiah'em była w lesie. Wstała z łóżka i od razu wyszła do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic i ubrałam na siebie pierwsze lepsze dresy, które wzięła z szafy. Zeszła na parter, gdzie zobaczyła Eljiah'a, jego brata i Camill.

- Camill! - pisnęła i zaraz znalazła się w szczelnym uścisku przyjaciółki.

- Ty żyjesz! - powiedziała radośnie, gdy się od niej oddaliła.

- Tak. Żyje. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, tego, że o tym nie widziałaś? - usiadła na sofie.

- Nie - zajęła miejsce obok rudowłosej. - Serio rudy?

- Wiesz... sama nie wiem dlaczego - wzruszyła ramionami. - Robiłam wyliczankę - Niklaus parsknął śmiechem. - Nie śmiej się! - oburzyła się.

- Nie złość się wiewiórko. Złość piękności szkodzi - zaśmiał się.

- Mi już nic nie pomoże - wykręcił oczami. - Coś mnie ominęło, oprócz przyjazdu Camill?

- Nic, a nic. - powiedział drugi Mikaelson. - Kontynuując Camill zostaniesz z Eljiah'em, dręczą go wspomnienia. Mio przypilnujesz by się nie pozabijali i przy okazji...

- Zajmiesz się Hope. Tak tak tak - Mikaelson posłał jej promienny uśmiech i puścił oczko kiedy miał pewność, że żadne z tamtej dwójki nic nie widzi. Rudowłosą trochę zdziwił ten widok ale nic nie powiedziała nie chcąc zacząć niepotrzebnej kłótni.

- Ja z Hayley, wrócimy do Nowego Orleanu, zająć się matką i braćmi.

- Będziesz ciągle mi przypominać awanturę w przybrzeżnej knajpie? - zapytał brunet.

- Cami potrafi zajmować się umysłami opętanymi przez demony. Dogadacie się. Jak nie, to Mia wie co ma robić. - puścił jej oczko po raz drugi. - Przepraszam, ale muszę już iść - wstała z fotela. - Rebekah obudziła się już pewnie w ciele Angeliki Barker. Gdy odetnie się od byłego życia, panny Barker, wyruszy prosto do nas. Niedługo się zjawi - i wyszedł.



*     *     *



- Rebekah, to znowu ja - Mia po raz setny tego dnia wywróciła oczami, słysząc jak jej przyszły mąż, nagrywa się na pocztę głosowa swojej siostry. Choć ją również zmartwiło to, to specjalnie się tym nie przejęła. - Zadzwoń, proszę.

- Mam! - oznajmiła Camill. Hale spojrzała na blondynkę, która z szafki nad kominkiem wyciągnęła alkohol. - Jedno wiem o was na pewno. Zawsze macie gdzieś butelkę. Chcecie drinka? - podeszła do następnej szafki i wyjęłam z niej trzy szklanki.

- Możesz mi zrobić - mruknęła Mia, która trzymała na kolanach Hope.

- Wspaniały pomysł - oznajmił Mikaelson. - A co potem? Wypijemy kolejnego? I jeszcze jednego? A potem jeszcze jednego? Nie minie dużo czasu, zanim otworzę się przed tobą, odkryje swoją uszkodzoną duszę.

- Eljiah! - pouczyła go kojotołaczyca.

- Wasza matka zrobiła wam numer, co? - zlała ją Camill. - Nie pomyślałeś, że zamiast załatwić twoje problemy wolałabym zapomnieć o swoich?

- Zapomniałam, że jesteś psychologiem - mruknęła pod nosem rudowłosa.

- Jestem w nadprzyrodzonym programie ochrony świadków - kontynuowała. - Bo twój szurnięty brat, którego musiałam uwieść, chce mnie zabić. Więc tak - otworzyła pudełko. - Picie i gry planszowe. Na to właśnie mam ochotę. Oto pytanie - wyciągnęła kartę. - Jak się nazywa koń Don Kichota?

- To jakiś absurd - skomentował sytuację Eljiah.

- Dobra. Głupi pomysł - spojrzała na Mie, która śmiała się. - A tobie co?

- Śmieszy mnie wasze zachowanie. Ty - spojrzała na Eljiah'a. - Sfochowany na świat. Ty - spojrzała na blondynkę. - Tak która chce rozkręcić imprezę. Zachowujecie się jak mój kuzyn i mój ojciec - zaśmiała się jeszcze głośniej.

- Jesteście blisko cię nie? - spojrzała na Mie i Mikaelsona.

- Dziwne by było jakby nie - rudowłosa wstała, tym samym biorąc Hope na ręce. - Idę ją położyć - wyszła z pomieszczenia, zostawiając dwójkę.

Gdy tylko medium uśpiła małą hybrydę, wyszła z pomieszczenia i chciała już zejść na parter, kiedy zobaczyła w sąsiednim pomieszczeniu Eljiah'a który patrzył w widok za oknem. Dziewczyna weszła do pomieszczenia.

- Coś się stało? - zapytała, opierając się o framugę.

- Nic - odpowiedział.  Jednak to nie podziałało na dziewczynę. Dobrze wiedziała, że kłamie, a on wiedział, że ona wie, że on kłamie.

- Kłamiesz - podeszła do niego, a następnie przytuliła się do jego ramienia.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytał cicho.

- Myślisz, że mnie nie obchodzisz? Możesz sobie myśleć, że mam cię gdzieś, ale nie, nie mam. Więc słucham co cię gryzie? - mężczyzna spojrzał na kojotołaczyce.

- Prawie zabiłem Camill - wyznał.

- Jak? - zadała pytanie. Nie była jakoś zła, więc nie pokazywała tego dlatego nie podniosła głosu.

- Nie panuje nad wizjami.

- Coś jeszcze cię gryzie - stwierdziła czując od niego ogromny stres.

- Moja siostra zaginęła. Moja rodzina jest w niebezpieczeństwie. A ja nie mnie mogę z tym zrobić. Nie jestem przyzwyczajony do takiej sytuacji. Być może nie radzę z nią sobie tak, jak ode mnie oczekują - westchnął. - Wybacz - powiedział po chwili.

- Za co? - spojrzała na niego kątem oka.

- Za moją nie obecność w twoim życiu.

- To nic. Ważne, że teraz jesteś - uśmiechnęła się i wtuliła się w niego, na co on objął ją ramieniem.

Poczuł od niej ciepło i obowiązek chroniona jej. Uczucie który ją darzył, było na tyle mocne, że wybaczył by jej wszystko. Czy można było nazwać to miłością? Na chwilę obecną, raczej nie. Było to raczej przywiązanie i zauroczenie. Czasami go irytowała, ale z czasem, przyzwyczaił się do jej zachowania. Wiedział, że dziewczyna prawdo podobnie nie wybaczy mu tego co zrobił. Ale obiecał sobie, że zrobi wszystko, by mu wybaczyła.

Mogłabym być twoją córką || Eljiah MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz