- Im szybciej, tym prędzej wyjedziecie - powiedział Marcel, który wraz z jego towarzyszkami podszedł do Eljiaha, Klausa oraz Vincenta.
- Ależ to miłe. Płynie od ciebie bardzo optymistyczna i miła aura - skomentowała Mia. - Vincent? - spojrzała na mężczyznę.
- Ślady prowadzą tu, więc podążymy za okruszkami - zaczął iść jedną ze ścieżek.
- Dzikusy wprowadzają przyjęcie powitalne dla ducha. Załatwimy ich szybko - spojrzał na blondynkę. - Mam nadzieję, że słyszysz wszystko co mówią duchy.
- W połowie. Duchy mówią mi kiedy zbliża się niebezpieczeństwo i jak jest dość blisko mnie, jak go uniknąć.
- Proponuje rozdzielenie się. Klaus idzie ze mną - rzekł Marcel. - Nie spuszczę cię z oczu. Jeśli ktoś ma z tym problem - zaczął iść. - Mam to gdzieś - Hale ciężko westchnęła i poszła zaraz za Hayley, a za nimi Eljiah i Vincent. Zaczęli iść jedną z ścieżek leśnych.
- Coś cię trapi? - spojrzała na czarodzieja. - Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Mam tak czasami - wzruszył ramionami. - Od kiedy interesuje cię ktoś, kogo nie lubisz?
- Nigdy nie powiedziałam, że za tobą nie przepadam. Jestem psychologiem i doskonale znam się na ludziach. Widzę, że coś się dzieje. Możesz mi powiedzieć, obowiązuje mnie tajemnica zawodową - uśmiechnęła się dumnie, na co ten parsknął śmiechem.
- Nie powiedziałem ci czegoś o twojej córce...
- Jest banshiee. Wiem to - ciemnoskóry pokręcił głową.
- To też ale będzie naprawdę potężną alfą, nawet może okazać się potężniejsza od McCall'a. Będzie jej trudno być baneshiee i alfą w jednym...
- Vincent - przerwała im Hayley. - Lara wspomniała o niebieskim świetle, wiesz może co to mogło być?
- Co się stało? - dorównał jej kroku pierwotny. - czuć od ciebie zirytowanie.
- Ja nie jestem zirytowana, ja jestem wściekła - brunet zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co jej chodzi. - Hayley, przeszkodziła mi w ważnej rozmowie - wyjęła z torby okulary przeciwsłoneczne po czym założyła je na oczy.
- Dlaczego zakładasz okulary, przecież nie ma słońca - zapytał zdezorientowany.
- Założyłam je byś nie widział tego, że tracę kontrolę - westchnęła i zaczęła iść szybciej.
- Aż tak łatwo jest cię zdenerwować? - zdziwił się. - Przecież panowałaś nad tym - blondynka zatrzymała się i założyła okulary na głowę. Dopiero teraz Mikealson zobaczył jej niebieskie oczy.
- Nie było cię pięć lat. Zmieniło się wiele, ja się zmieniłam, wydoroślałam. Nie jestem już tamtą Mią Hale. Zmieniłam się w potwora, który przestał nad sobą panować i prawdopodobnie nigdy nie zacznie - kojotołaczyca zaczęła się oglądać po całym lesie - Super - skomentowała, kiedy zdała sobie sprawę, że Vincent i Marshall ich zostawili. - Zgubiliśmy ich.
- Przecież, dasz radę ich wywęszyć - Hale ponownie zsunęła okulary na nią i zaczęła iść w wzdłuż ścieżki leśnej.
Gdy znaleźli Hayley oraz jej towarzysza, ruszyli w dalszą podróż. Doszli dopiero wtedy kiedy się ściemniło. Czwórka zauważyła coś na pozór podobne do sekty. To było pewne, że była to sekta.
- Jesteście gotowi udowodnić swoją lojalność wobec Pustki? - zapytał ciemnoskóry. Mia szybko zrozumiała, że musiał być czymś na rodzaj kapłana, czy coś podobnego.
CZYTASZ
Mogłabym być twoją córką || Eljiah Mikaelson
FanfictionMia Hale, do pewnego czasu wiodła spokojne życie nastolatki z małego miasteczka w Kalifornii środkowej, a więc co się zmieniło? Otóż wszystko, a to przez jednego mężczyznę, z którym musiała się nauczyć żyć codziennie i wzmagać się z jeszcze większym...