23. Niespodziewany akt pomocy

522 54 9
                                    

Z i tak bardzo płytkiego snu wybudzają mnie okrzyki załogi. Z westchnięciem i niesmakiem wymalowanym na twarzy, otwieram oczy, jednak natychmiast je zamykam, gdy docierają do nich zdradzieckie promienie.

– Głupie słońce – jęczę. – Dlaczego do jasnej cholery musiałam dostać kajutę od strony wschodu. Cudownie.

Przecieram zaspane oczy, zdając sobie powoli sprawę, iż mój dzisiejszy humor będzie gorszy, niż zwykle. Przy kolejnym wrzasku któregoś mężczyzny, zrywam się z posłania. Już wiem, iż i tak nie zasnę, a leżenie jedynie przyprawia mnie o ból głowy i pogorszenie nastroju. Nie przespałam dzisiejszej nocy prawie wcale, a każdy szmer, bądź odgłos wybudzał mnie z krótkiej drzemki. Doszło nawet do tego, że postanowiłam trzymać nóż pod poduszką i dopiero z dłonią na rękojeści udało mi się zasnąć nad rankiem. Reasumując, spałam zapewne nie więcej, niż dwie godziny, a teraz stojąc przed lustrem, mam ochotę się popłakać.

Z warknięciem niezadowolenia, oblewam swoją twarz lodowatą wodą, a następnie po raz kolejny spoglądam na siebie w lustrze. Po chwili postanawiam przestać użalać się nad sobą i zaczynam się przebierać, ponieważ nie mam zamiaru chodzić przy załodze w koszuli nocnej. Układam włosy, by choć trochę wyglądać „ludzko", a następnie wychodzę na pokład, chcąc po prostu przetrwać ten dzień.

Jednak niedane jest mi być niezauważoną, ponieważ wszystkie spojrzenia kierują się w moim kierunku. Zamieram, spoglądając na każde po kolei, a w moim wnętrzu kłębi się uczucie, że coś jest nie tak. Zaciskam dłonie w pięści, nie chcąc, aby ktokolwiek zauważył, iż drżą mi ze stresu.

– Elaine. – U mojego boku, jak spod ziemi wyłania się John, a następnie łapie mnie za ramię. Jestem zbyt zszokowana, aby zaprotestować. – Idziesz ze mną.

Nie jestem w stanie powiedzieć czegokolwiek, dlatego posłusznie idę za swoim byłym. Jakoś nie mam siły się z nim kłócić, a gdy tylko przyciska mnie do ściany, a jego dłoń ląduje na mojej szyi, jedyne co robię, to unoszę brew.

– Ciebie do reszty coś wzięło? – warczę ostrzegawczo. – Odejdź ode mnie albo pożegnasz się ze swoją dłonią.

– Mnie też masz zamiar zabić? – prycha bez cienia rozbawienia.

– Skończysz już gadkę o mojej matce? – Próbuję się wyszarpać, jednak John mocniej łapie mnie za szyję, a ja zaczynam mieć problemy ze złapaniem oddechu. – Zaczyna mnie to nudzić.

– Och nie mówię o twojej matce. – Przybliża swoją twarz do mojej. – Tylko o tym biednym, grubym człowieku, któremu podcięłaś gardło.

Teraz już nic nie rozumiem. Patrzę na niego zszokowana, a mój umysł pracuje na wysokich obrotach. Nawet zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie lunatykowałam w nocy i nie odwaliłam czegoś, co miałoby poważne konsekwencje. Jednak do mojej głowy wpada wydarzenie z wczoraj, gdy to właśnie „biedny, gruby człowiek" zaatakował mnie. Próbuję przypomnieć sobie, czy możliwe jest, iż majstrowałam coś przy jego szyi, jednakże znam odpowiedź już przed żałosnym oskarżeniem Johna.

Doprawdy Elaine, to ty jesteś żałosna, że w ogóle zaczęłaś rozważać, że kogoś zabiłaś.

Uśmiecham się do mężczyzny.
– Naprawdę myślisz, że przestraszę się oskarżeniami wyssanymi z palca? – cmokam. – Jesteś jeszcze głupszy, niż zapamiętałam.

– To był mój przyjaciel – odpowiada. – Zabiłaś go. Wiedziałaś, kim jest i postanowiłaś się na nim zemścić.

– Postradałeś zmysły? – szepczę.

– To człowiek, który pomógł mi od was uciec. – Zamieram. – Dowiedziałaś się i postanowiłaś mu się odpłacić. Świetnie Elaine tylko, że zapomniałaś o jednym dość ważnym szczególe. – Ze swojej kieszeni wyciąga moją własność. – Nie zostawia się narzędzia zbrodni w miejscu zbrodni.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz