31. Zdrajca

476 53 7
                                    

Przez chwilę panuje cisza, a ja sam nie mam pojęcia, jak powinienem zareagować. Wpatruję się w przyjaciela, który chyba oczekuje, że zrobię cokolwiek. Cokolwiek, co rzecz jasna jego by usatysfakcjonowało.

– Mam to gdzieś – odzywam się w końcu, ponieważ jedyne, nad czym potrafię się teraz skupić to to, iż Elaine może być w niebezpieczeństwie. – Sam mówiłeś, że nie dożyje miesiąca. Z pewnością jeszcze ten tydzień mogę być spokojny.

– Czy ty mnie słyszałeś? – wypala, rozkładając ramiona. – Twój ojciec leży i nie jest w stanie wydawać rozkazów. Idilia jest bez władcy, a ty przejmujesz się jakąś panną?!

– Poszła sama, jasne?! – krzyczę wściekły. – Poszła sama, pomimo że była to moja sprawa i moja zachcianka! Jej matka żyje, może zrobiła jej krzywdę. Państwo może poczekać!

– Tak właśnie myślałem – odpowiada spokojnie, a w jego oczach dostrzegam zrezygnowanie. – Dlatego przekazałem list, iż od razu płyniemy do Elizabeth i masz zamiar się jej oświadczyć. Z pierścionkiem, czy bez zostanie twoją żoną.

– Co? – prycham.

– Tysiące twoich poddanych zaraz zginie, a ty przejmujesz się tylko jedną osobą – mówi, unosząc wysoko głowę. – Nie jesteś zwykłym człowiekiem, a ja przysiągłem, że będę cię bronić od złych decyzji. Przepraszam, ale nie pozwolę, aby Idilia została zniszczona przez twoje zauroczenie.

– Nic nie rozumiesz – cedzę przez zęby, a na usta ciśnie mi się tak wiele słów.

– Rozumiem – przerywa mi. – Rozumiem, aż nazbyt dobrze, dlatego tym bardziej wiedz, że w tym przypadku ci nie odpuszczę. Jeśli nie przyjdzie w przeciągu kwadransa, wyruszamy bez niej.

Kręcę głową, chcąc powiedzieć tak wiele. Chcę mu wytłumaczyć, dać upust emocjom. Chcę mu powiedzieć, że od kilku dni nie potrafię jeść, spać bez myślenia o pewnej osobie, powiedzieć, że niczego w życiu bardziej nie pragnąłem. Chcę również, aby Casper zachował się, jak przyjaciel. Jednak doskonale wiem, że właśnie się tak zachowuje, odciągając mnie od decyzji, które zniszczyłyby całe moje państwo. Wiem, iż moje szczęście jest niczym w porównaniu z życiem tysiąca osób. Zaciskam usta w cienką linię, a następnie kiwam głową.

– W porządku...

– Nie będziecie musieli czekać – przerywa mi damski głos, a ja nieruchomieję.

Stoi przede mną. Trzyma w swojej dłoni, to o co jest taka afera, jednak w tym momencie nie to jest dla mnie ważne. Przyglądam się natomiast jej twarzy, szczupłej tak pięknie nierzeczywistej. Jej usta są rozchylone, włosy lekko potargane. Schodzę wzrokiem na dół, aż z przerażeniem dostrzegam mnóstwo krwi na jej ubraniu, a gdy mój wzrok w końcu ląduje na jej oczach, a nasze spojrzenia się spotykają, pragnę do niej podejść. Znów mam ochotę spytać, co się stało oraz upewnić się, iż nic jej nie jest. Jednak nie wiem, ile słyszała, a widząc w jej oczach ból oraz uczucie zdrady domyślam się, iż słyszała ostatnie słowa mojego przyjaciela. Elaine, jakby rozumiejąc, co się dzieje, bierze głębszy oddech, a następnie jej wzrok staje się obojętny i chłodny.

– Mam go. Możemy ruszać – odzywa się po raz kolejny, głosem tak chłodnym, iż nawet Casper delikatnie drga.

– Elaine... – zaczyna mężczyzna, jednak ona nawet na niego nie patrząc, podaje mi pierścionek.

I pomimo tej jednej sekundy, gdy nasze dłonie delikatnie się o siebie muskają, wyczuwam przyjemny dreszcz. Moje ciało wręcz krzyczy, bym o nią walczył, jednak jak zwykle umysł, wie swoje i nie pozwala na żaden ruch.

– To ten – mówi, cofając się. – Sugeruję się zbierać. Moim najlepsi znajomi już wiedzą, że tu jestem, więc raczej nie jest dobrym pomysłem tu zostawać.

– Statek jest w porcie – odpowiada Casper. – Nawet gdyby nie twoi znajomi i tak mieliśmy zamiar wyruszać już teraz. Zależy nam na czasie. – Tu spogląda na mnie, na co mam ochotę przewrócić oczami.

Kobieta jedynie kiwa głową, a następnie jak gdyby nigdy nic, podchodzi do swojego łóżka i zabiera z niego kilka swoich rzeczy. Nieświadomie zaciskam dłonie w pięści, obserwując, jak bardzo jest obojętna. Nie chcę tego, chcę widzieć jej prawdziwe uczucia oraz chcę wiedzieć, co teraz myśli.

Przez myśl przechodzi mi, że może nawet nie udaje. Co jeśli naprawdę ma to wszystko gdzieś, a ja jak idiota wyobrażam sobie zbyt dużo?

Kiedy w końcu mam odwagę powiedzieć Casprowi, iż chcę zostać z nią sam na sam, do pomieszczenia wchodzi Hendrik, który staje jak wryty, gdy dostrzega pakującą się Elaine.

– Mieliście zostać na dłużej – mówi, a blondynka odwraca się w jego stronę.

– Mieliśmy, ale nastąpiła zmiana planów – odpowiada. – Zostawcie nas samych, proszę.

ELAINE
Spoglądam wyczekująco na dwójkę mężczyzn. William uparcie spogląda mi w oczy, jednak już zbyt długo mam na sobie maskę, by teraz pokazać swoje prawdziwe uczucia. Po prostu unoszę brew, pragnąc go ponaglić. Zrezygnowany kiwa głową, a następnie wychodzi zaraz po Casprze. Podchodzę do drzwi i je zamykam, nie chcąc, by ktokolwiek usłyszał jęk bólu mężczyzny, gdy uderzam go pięścią w twarz.

Przynajmniej na nim mogę się wyładować, po całym dniu pełnym rozczarowań i bólu.

Hendrik patrzy na mnie zaskoczony, jednak nic sobie z tego nie robię. Teraz jest mi wszystko jedno, co o mnie myśli ten pieprzony zdrajca.

– Myślałeś, że się nie domyślę? – cedzę przez zęby, mierząc go lodowatym spojrzeniem. – Naprawdę masz mnie za tak tępą osobę?

– Nie rozumiem, o czym mówisz...

– Szkoda – cmokam, przekręcając głowę w bok. – Bo Alejandro podał mi twoje imię, gdy przyciskałam mu nóż do gardła.

Mężczyzna co chwilę otwiera i zamyka usta, jakby nie wiedząc co powiedzieć. Prycham rozbawiona.
– Doprawdy Hendriku – znów się odzywam. – Nie sądziłam, że jesteś tanią dziwką, która sprzeda się przy najbliższej okazji.

– Nic nie rozumiesz – warczy. – Tobie udało się stąd uciec, mogłaś zacząć nowe życie, a ja... mam syna na utrzymaniu, potrzebowałem pieniędzy.

– Więc uznałeś, że najlepszym sposobem będzie mnie sprzedać? – Unoszę brew. – Naprawdę tylko tyle dla ciebie znaczę?

Przez chwilę panuje wokół nas milczenie. Mężczyzna nawet nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy, jednak co się dziwić, gdy sprzedał mnie do mojego najgorszego wroga, a ja ku zaskoczeniu wszystkich, wyszłam z tego cała, czego nie można powiedzieć o tym drugim.

– No cóż – cmokam. – Pieniędzy i tak nie dostaniesz, a zyskałeś za to wroga. Uwierz mi, że jestem gorsza od tych, z którymi postanowiłeś spiskować, jednak przekonasz się o tym, gdy pewnego dnia postanowię tu wrócić. – Łapię za klamkę, a następnie szarpię za nią. – Przysięgam, że do zobaczenia.

Po tych słowach wychodzę, kierując się w stronę dwóch mężczyzn. Nic nie mówiąc, wymijam ich, mając zamiar, wydostać się z tego przeklętego miasta najszybciej jak się da. Nie chcę patrzeć na znane mi ulice, ludzi gotowych cię zdradzić za najmniejszą kwotę oraz budynków tak obrzydliwych, iż zbiera się na mdłości. Po prostu nie chcę tu być, a po dzisiejszym dniu jedyne, czego pragnę to znów być sama i co najlepsze – rozpłakać się jak mała dziewczynka, wyładowując wszystkie złe emocje, by jutro znowu spojrzeć w lustro i dostrzec te chłodne rysy twarzy, które widoczne są każdego dnia. Dziś jednak nie mam na to siły.

Nawet nie szczycę Caspra, czy Williama spojrzeniem. Po prostu kieruję się w stronę portu, którego znam lokalizację. Na całe szczęście żadne z nich nie chce się odzywać, dlatego wspólnie pokonujemy trasę. Dzisiejszego dnia nie zakładam kaptura, aby każdy wiedział, iż byłam w tym mieście i mógł się zastanawiać, czy to ja stoję za zamordowaniem mężczyzny, który jako pierwszy garnął się do rządzenia tym miastem. Zapewne plotki rozniosą się tak szybko, iż zanim dotrę do Colina i pozostałych, oni będą czekać z kawałkiem tortu i wielkimi gratulacjami.

Jednak w głębi duszy kłębi się we mnie poczucie winy, ponieważ to nadal człowiek, który był ojcem dziecka, które skazałam na niepełnosprawność do końca życia.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz