39. Było cudownie

488 48 2
                                    

NICOLE
– Tak wiem, że nie minął miesiąc, a jakieś dwadzieścia cztery dni, jednak nie mogę bez ciebie żyć. Nie to brzmi żałośnie. – Podnoszę głowę, co niby ma zwiastować, to że wpadłam na cudownym pomysł, jednak szybko go odrzucam. Nawet w głowie brzmi to źle. – A może coś w stylu, tak wiem, że miałam poczekać miesiąc, jednak sprawy wymknęły się spod kontroli, mój wuj znalazł mi narzeczonego, a ja jestem tak zdesperowana, że przyszłam do ciebie.

Po prostu się zamknij i go pocałuj, podsuwa mi podświadomość i jeśli czegoś szybko nie wymyślę, zapewne będę musiała tak zrobić. Nie to, żeby mi to przeszkadzało.

Wyglądam z powozu, jednak dostrzegając las, chowam się do niej z powrotem. No tak, mogłam się przecież spodziewać, że przed nami długa droga. Wzdycham cicho i z naburmuszoną miną, sięgam po książkę. Nie jest mi jednak dane przeczytać nawet jednej strony, ponieważ powóz nagle staje, a przedmiot wypada mi z rąk.

Klnę cicho pod nosem, jednak gdy słyszę krzyk woźnicy, zamieram. Siedzę w powozie, nie ośmielając się nawet ruszyć. Owszem, jest mi nie wygodnie, jednak instynkt przetrwania wie lepiej i nakazuje mi się nie ruszać. Po prostu czekam.

Nigdy zresztą nie uczestniczyłam w napadzie, gdy trzymałam jeszcze z Elaine i jej spółką, dlatego nie mam pojęcia, co jest, po czym oraz w jaki sposób działają bandyci. Jednak będąc z nimi, mogłam się przecież spodziewać cholernego napadu w lesie. W końcu oni działają tak od lat i...

A jeśli to Colin? Ta myśl przechodzi mi przez głowę tak szybko, że aż poruszam się z siedzenia. To jednak jest moim pierwszy błędem, ponieważ zwracam uwagę bandytów, którzy od razu po moim ruchu, otwierają drzwi do powozu. Krzyczę zaskoczona, wpatrując się w mężczyznę, który ma wzrok skupiony na mnie. Na głowie ma kaptur, jednak doskonale widzę jego twarz, na którą pada strumień światła.

Drugim moim błędem okazuje się myśl, która przeszła mi przez głowę, ponieważ mężczyzna ten nie jest żadnym z moich dawnych przyjaciół. Jego oczy są czarne, jak smoła, a ja jestem pewna, że ani Colin, ani Jarvis, a tym bardziej Noah, nie posiada takich.

– Wiesz, co masz zrobić – mówi, a mój oddech przyśpiesza. – Jeśli oczywiście nie chcesz, aby stała ci się krzywda.

Drżącą dłonią sięgam po naszyjnik, a gdy moja dłoń muska o nagą skórę, mężczyzna uśmiecha się przebiegle.

– Albo wiesz, co. – Cmoka. – Pójdziesz ze mną, kochanie.

Wpadam w panikę. Wiem, co te słowa oznaczają i za cholerę mi się to nie podoba. A z racji, że nie jestem kobietą, która zwinęłaby się w kłębek, robię najgłupszą rzecz, jaką bym mogła zrobić. Do rąk biorę książkę i zanim ten zrozumie, co mam zamiar uczynić, z całej siły uderzam nią w jego głowę. I może siła mojego uderzenia, nie była zbyt duża, jednak ten i tak się odsuwa, a ja mam szansę wybiec z powozu. Z prawej strony dostrzegam jeszcze jedną postać, jednak nie zwraca ona na mnie uwagi, zbyt skupiona na woźnicy.

Nie mam pojęcia, ile jestem od miasta, jednak nie mam zamiaru stać i czekać na zbawienie. Dlatego zrywam się do biegu w kierunku, w którym miał jechać woźnica i modlę się, aby miasto było niedaleko.

ELAINE
Czuję się, jakbym szła przez mgłę. Mój wzrok jest nieobecny, a ja sama wykonuję ruchy automatycznie, nie zważając na dziwne spojrzenia służby. W tym momencie jest mi już wszystko jedno.

– O Elaine! – krzyk Elizabeth również dochodzi do mnie w zwolnionym tempie. – Nie sądziłam, że cię tu spotkam!

Pierwszy raz kieruję wzrok na nią, a gdy dostrzegam, gdzie się znajdujemy, unoszę brew.
– Stoisz tuż przed moim pokojem i nie spodziewałaś się mnie tu spotkać? – pytam sarkastycznie. – Jesteś tak tępa, czy tylko udajesz, bo zaczynam mieć wątpliwości.

– Uważaj, jak zwracasz się do przyszłej królowej. – Jej dłoń wędruje w taki sposób, abym dostrzegła pierścionek błyszczący na jej palcu. – Czy Niklaus nie zasugerował, że chcę się oświadczyć tobie? – Po jej minie mam wrażenie, że maczała w tym palce. W tym momencie naprawdę mam ochotę zrobić jej krzywdę. – Byłam zaskoczona, że to planuje zważając, jak niskiego sortu jesteś. Biedaczka.

– Dobrze, że dodałaś przyszłej – kpię, oceniając ją znudzonym wzrokiem. Puszczam jej późniejsze słowa mimo uszu. – I nie wiem, czy powinnaś się tym chwalić, zważając na okoliczności.

– Co to ma znaczyć? – piszczy, a ja o mało nie krzywię się przez jej głos.

– Wszyscy wiedzą, dlaczego William ci się oświadczył. To doprawdy żałosne, że się tym chwalisz.

– Jesteś po prostu zazdrosna – prycha.

Nie mogąc się powstrzymać, wybucham głośnym śmiechem.
– O to, w jaki sposób cię traktuję, czy może o to, że wychodzisz za kogoś, kogo nawet nie lubisz? – Unoszę brew, a na jej twarzy maluje się wściekłość. – Czekaj, a może o to, że przez całe życie musisz udawać kogoś, kim nawet nie jesteś?

– Przez ten miesiąc udawałaś, więc nie wiem, czym się różnimy – mówi, a mi na całe szczęście udaje się ukryć szok.

Zamiast tego uśmiecham się słabo.
– Różnica jest taka, że zrobiłam to z własnej woli – odpowiadam poważnym tonem. – I wiesz, co jeszcze? – Zbliżam się do niej, na co ta chce zrobić krok w tył, co uniemożliwiają jej drzwi. – Bardzo dobrze się przy tym bawiłam, w szczególności, gdy mogłam być sam na sam z Williamem. Było cudownie. – Wzdycham, a widząc jej minę, mam ochotę się uśmiechnąć. – Żałuj, że nie będziesz mogła tego poczuć, zważając na to, jak jest między wami.

– Ty...

– Zejdź mi z drogi – przerywam jej ostro.

Otwiera usta, aby coś powiedzieć, jednak zamiast tego, zamyka je i przepuszcza mnie, bym mogła wejść do pomieszczenia.

– To jeszcze nie koniec – cedzi, na co parskam śmiechem. – Myślisz, że jesteś lepsza ode mnie?

– Myślę, że obydwie znamy odpowiedź na to pytanie. – Po tych słowach zamykam jej drzwi przed nosem, a następnie opieram się o nie.

I może zrobiłam błąd, sugerując jej rzecz, która nawet się nie wydarzyła. Jednak satysfakcja, którą teraz czuję, jest niewyobrażalna.

Tak stoczyłam się do jej poziomu, jednak jest mi to obojętne. W końcu i tak już jutro mnie tu nie będzie.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz