48. Miałem nadzieję, że to głupie zauroczenie

455 44 9
                                    

Cisza. Cholerna, pieprzona, przytłaczająca cisza przykrywa nas, jak jakiś koc. Czuję, że się duszę, czuję, że zaraz wybuchnę, że zrobię zaraz coś, czego będę żałować. Wzrok każdego w tym pomieszczeniu jest skupiony właśnie na mnie, a mnie to jeszcze bardziej przytłacza. Moja dłoń drży, co chwilę zaciskając się na kruchym kielichu.

Mam dość.

Nie wytrzymuję i rzucam nim o ścianę z żałosnym wrzaskiem, który ma mi jakoś pomóc. Nicole siedząca obok mnie, podskakuje i zasłania usta dłonią.

- Pieprzysz - cedzę w stronę Colina. - Na pewno... nie, nie to niemożliwe.

- Oczywiście, że nie mam pewności, jednak taki są fakty - mówi spokojnym głosem.

Czy on zawsze taki jest? Spokojny, opanowany, jakby do jasnej cholery mówił o tym, że właśnie nadeszła wiosna? Czy mógłby pokazać, choć trochę uczuć, zważając, że właśnie powiedział o tym, że jego przyjaciółkę możliwe, że ktoś zgwałcił albo zamordował?

Colin wstaje z miejsce, jakby chcąc do mnie podejść, jednak zrywam się z krzesła, a następnie wskazuję na niego palcem.

- Nie podchodź do mnie - warczę, a Casper najwyraźniej dostrzegając, że robi się zbyt poważnie, również wstaje. - Ty również.

- William...

Kręcę głową, a świat wokół mnie wiruje. Czuję się zamknięty, czuję się jak w bańce i wiem, że brakuje chwili, by w moich oczach pojawiły się łzy. Jestem bezradny i wściekły na samego siebie. Wiem, że miałem szansę jej szukać, miałem szansę ją zatrzymać, albo przynajmniej dać wóz, który by ją bezpiecznie odwiózł w dane miejsce. Mam pieniądze, mam wpływy, a nie pomyślałem o jej bezpieczeństwie i jak kretyn pozwoliłem jej odejść. Kobiecie, przy której tracę resztki samokontroli, a na samą myśl o niej, serce mi przyśpiesza. Nie zadbałem o jej bezpieczeństwo, pomimo że pragnąłem dla niej tego, co najlepsze.

Robię kilka kroków do tyłu, a następnie nie zważając na krzyki innych, wychodzę, chcąc stąd uciec. Chcę pobyć sam, chcę to wszystko przemyśleć i do jasnej cholery mieć pewność, że jest cała.

CASPER
Nicole przygląda mi się z przerażeniem i szokiem, tuż po tym, jak William trzasnął drzwiami, nie zważając na moje, czy dziewczyny prośby.

- Mogę wiedzieć, co tu się właśnie zadziało? - pyta mnie dziwnie spiętym tonem. - Dlaczego Will tak zareagował i dlaczego za nim nie idziesz?

Wzruszam ramionami.
- Powiedzmy, że zadziało się między nimi coś, co niekoniecznie powinno się zadziać.

- Co do cholery?! - wrzeszczy Colin, mordując mnie spojrzeniem. - Tknął ją?

- Uspokój się - prycham. - Są dorośli, chyba nie będziesz jej prawić morałów, jak tylko się odnajdzie, co?

- O ile się odnajdzie - po raz pierwszy odzywa się trzeci mężczyzna.

- Odnajdzie się - warczę wściekły. - Znacie ją, nie podda się tak łatwo, gdziekolwiek jest.

- Z pewnością - prycha Colin, a następnie chowa twarz w dłonie. - Zabiję gnojka.

- Zapewniam, że nic nie robił przeciw jej woli - cedzę, odchodząc od nich. - A teraz wybaczcie, ale czas was przedstawić cholernemu królowi, który wręcz nie może się doczekać, by was poznać.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz