Pierwsze co odczuwam, to ogromny ból w okolicach szyi i kręgosłupa. Ze względu na to, że nie mam pojęcia, co się dzieje i gdzie się znajduję, na początku próbuję określić swoje położenie przez słuch oraz węch. Jednak nie potrafię usłyszeć nic podejrzanego, spokojne fale odbijają się od statku, a gdzieniegdzie słychać piski mew. Moje podejście zmienia się, gdy wyczuwam dobrze znane mi męskie perfumy. Mimowolnie otwieram oczy, a widząc przed sobą Williama, zamieram.
Dopiero po paru sekundach, które wydają się wiecznością, przypominam sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Przełykam ciężko ślinę, zaczynając się stresować, co będzie, gdy mężczyzna się obudzi. Kompletnie nie pamiętam, jakim sposobem znalazłam się w jego ramionach, a tym bardziej, jakim sposobem zasnęłam. I to jeszcze w trakcie burzy.
Bo pomimo że każdą z nich spędzał ze mną Colin, nigdy, ale to nigdy nie udało mi się zasnąć. Zazwyczaj siedzieliśmy obok siebie, a ten gładził mnie po ramieniu, wypowiadając jakieś uspokajające mnie teksty.
Najspokojniej, jak potrafię, wyswobadzam się z ramion Williama, a gdy stoję na własnych nogach, biorę jeden głęboki, próbujący uspokoić mnie oddech. Odgarniam włosy z twarzy, pragnąc doprowadzić się do porządku. Jednakże cały mój „porządek" oraz „spokój", zostaje dogłębnie zniszczony, gdy dostrzegam jego ciemne oczy, wpatrujące się we mnie. Nasze spojrzenia się krzyżują, jednak żadne z nas nie ma odwagi się odezwać. Atmosfera, między nami gęstnieje, ani ja, ani William nie wykonujemy żadnych ruchów. Mam nawet wrażenie, że nie jesteśmy w stanie mrugać, ani oddychać.
Wstyd ogarnia całe moje ciało, gdy przypominam sobie, że płakałam wprost w jego ramiona tylko dlatego, że bałam się grzmotów. Teraz jedynie czekam, aż brunet zacznie się ze mną nabijać, bądź żartować z mojej fobii, która dla drugiego człowieka może wydawać się zabawna. Dla mnie samej wydawała się niegdyś dziwna, jednakże okoliczności jej powstania zmieniły sposób mojego myślenia o sto osiemdziesiąt stopni.
– Chyba przegapiliśmy śniadanie – burczy pod nosem William, a mi ciężko ukryć minę zawstydzenia.
Ciemnowłosy wzdycha, a następnie wstaje z podłogi. Krzywi się lekko, a następnie przeciąga, powodując przy tym strzelanie kości. Przegryzam wargę ze zdenerwowania.
– Czy...
– Możemy o tym zapomnieć? – przerywam mu, a ten nie wydaje się zdziwiony moim zachowaniem. – Znaczy... – wzdycham. – Najpierw powinnam podziękować...
– Nie ma sprawy – odpowiada, uśmiechając się ciepło. – Mogę ci obiecać, że nikt prócz nasze dwójki się nie dowie... o dzisiejszej nocy, ale nie wymagaj ode mnie, że zapomnę.
Wstrzymuję oddech.
– Dlaczego?– Ponieważ pierwszy raz zdjęłaś przy mnie maskę, Elaine – mówi, a z każdym jego słowem, coraz bardziej mam ochotę krzyczeć. – A ja nie potrafię zapomnieć widoku tak bezbronnej i przerażonej ciebie. Nie wymagaj, więc tego ode mnie.
I zamiast krzyknąć na niego, iż ma to zrobić, nakazuję sobie spokój.
– W porządku – odzywam się po dłuższej chwili. – Jednak to, co zaszło, ma pozostać między nami.– W rzeczy samej.
Nie daje mi odpowiedzieć, ponieważ od razu po swoich słowach wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą z szybko bijącym sercem. Próbuję uregulować oddech, jednak idzie mi to beznadziejnie, a ja sama nie potrafię wyrzucić obrazu wtulającej się w Williama.
Do reszty powariowałam.
Po pierwsze, to co zrobiłam, było totalnym idiotyzmem i niesamowicie nieodpowiedzialnym ruchem. Gdyby ktokolwiek wszedł wtedy do kajuty, skończyłoby się jedną wielką aferą, a ja zostałabym znienawidzona przez parę królewską oraz rodzinę Elizabeth, która również jest kimś istotnym.
CZYTASZ
W cieniu kłamstw [18+]
FantasyZAKOŃCZONE Pragnąc uwolnić się od demonicznego życia, ludzie posuwają się do okropnych czynów. Nie raz, nie dwa są to działania, których sami nie potrafią sobie wybaczyć. Elaine jest dwudziestojednoletnią kobietą, która w życiu popełniła zdecydowan...