22. Ty to zakończysz

594 55 22
                                    

Pierwsze co odczuwam, to ogromny ból w okolicach szyi i kręgosłupa. Ze względu na to, że nie mam pojęcia, co się dzieje i gdzie się znajduję, na początku próbuję określić swoje położenie przez słuch oraz węch. Jednak nie potrafię usłyszeć nic podejrzanego, spokojne fale odbijają się od statku, a gdzieniegdzie słychać piski mew. Moje podejście zmienia się, gdy wyczuwam dobrze znane mi męskie perfumy. Mimowolnie otwieram oczy, a widząc przed sobą Williama, zamieram.

Dopiero po paru sekundach, które wydają się wiecznością, przypominam sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Przełykam ciężko ślinę, zaczynając się stresować, co będzie, gdy mężczyzna się obudzi. Kompletnie nie pamiętam, jakim sposobem znalazłam się w jego ramionach, a tym bardziej, jakim sposobem zasnęłam. I to jeszcze w trakcie burzy.

Bo pomimo że każdą z nich spędzał ze mną Colin, nigdy, ale to nigdy nie udało mi się zasnąć. Zazwyczaj siedzieliśmy obok siebie, a ten gładził mnie po ramieniu, wypowiadając jakieś uspokajające mnie teksty.

Najspokojniej, jak potrafię, wyswobadzam się z ramion Williama, a gdy stoję na własnych nogach, biorę jeden głęboki, próbujący uspokoić mnie oddech. Odgarniam włosy z twarzy, pragnąc doprowadzić się do porządku. Jednakże cały mój „porządek" oraz „spokój", zostaje dogłębnie zniszczony, gdy dostrzegam jego ciemne oczy, wpatrujące się we mnie. Nasze spojrzenia się krzyżują, jednak żadne z nas nie ma odwagi się odezwać. Atmosfera, między nami gęstnieje, ani ja, ani William nie wykonujemy żadnych ruchów. Mam nawet wrażenie, że nie jesteśmy w stanie mrugać, ani oddychać.

Wstyd ogarnia całe moje ciało, gdy przypominam sobie, że płakałam wprost w jego ramiona tylko dlatego, że bałam się grzmotów. Teraz jedynie czekam, aż brunet zacznie się ze mną nabijać, bądź żartować z mojej fobii, która dla drugiego człowieka może wydawać się zabawna. Dla mnie samej wydawała się niegdyś dziwna, jednakże okoliczności jej powstania zmieniły sposób mojego myślenia o sto osiemdziesiąt stopni.

– Chyba przegapiliśmy śniadanie – burczy pod nosem William, a mi ciężko ukryć minę zawstydzenia.

Ciemnowłosy wzdycha, a następnie wstaje z podłogi. Krzywi się lekko, a następnie przeciąga, powodując przy tym strzelanie kości. Przegryzam wargę ze zdenerwowania.

– Czy...

– Możemy o tym zapomnieć? – przerywam mu, a ten nie wydaje się zdziwiony moim zachowaniem. – Znaczy... – wzdycham. – Najpierw powinnam podziękować...

– Nie ma sprawy – odpowiada, uśmiechając się ciepło. – Mogę ci obiecać, że nikt prócz nasze dwójki się nie dowie... o dzisiejszej nocy, ale nie wymagaj ode mnie, że zapomnę.

Wstrzymuję oddech.
– Dlaczego?

– Ponieważ pierwszy raz zdjęłaś przy mnie maskę, Elaine – mówi, a z każdym jego słowem, coraz bardziej mam ochotę krzyczeć. – A ja nie potrafię zapomnieć widoku tak bezbronnej i przerażonej ciebie. Nie wymagaj, więc tego ode mnie.

I zamiast krzyknąć na niego, iż ma to zrobić, nakazuję sobie spokój.
– W porządku – odzywam się po dłuższej chwili. – Jednak to, co zaszło, ma pozostać między nami.

– W rzeczy samej.

Nie daje mi odpowiedzieć, ponieważ od razu po swoich słowach wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą z szybko bijącym sercem. Próbuję uregulować oddech, jednak idzie mi to beznadziejnie, a ja sama nie potrafię wyrzucić obrazu wtulającej się w Williama.

Do reszty powariowałam.

Po pierwsze, to co zrobiłam, było totalnym idiotyzmem i niesamowicie nieodpowiedzialnym ruchem. Gdyby ktokolwiek wszedł wtedy do kajuty, skończyłoby się jedną wielką aferą, a ja zostałabym znienawidzona przez parę królewską oraz rodzinę Elizabeth, która również jest kimś istotnym.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz