53. Pomyśl pierwszy raz o sobie

347 38 0
                                    

COLIN
– Chcę ją zobaczyć – warczę do Tii, która uparcie stoi przy drzwiach Elaine i nie daje mi przekroczyć progu.

Kobieta wyciąga ręce przed siebie, a następnie mocno kręci głową. Wzdycham zrezygnowany, a przy tym niebywale zdenerwowany.

– Nie wiem, co ci strzeliło do tego pustego łba, ale masz się odsunąć w tym momencie.

– Nie – zaprzecza. – Ona nie jest gotowa. Poza tym musi wypoczywać i...

– Opanuj się kobieto – warczy Javier, tracąc najwyraźniej resztki cierpliwości. – Albo powiesz o co właściwie chodzi, albo wejdę tam siłą.

Białowłosa przygląda mu się z pobłażaniem, jednak nadal stoi w drzwiach.
– Właściwie Elaine śpi i nie można jej przeszkadzać.

– Nie wytrzymam zaraz z tobą – sapie mężczyzna, a następnie łapie ją za ramiona. – Ostatnie ostrzeżenie.

– Javier daj spokój – odzywa się tym razem Nicole. – Może faktycznie...

– Gdyby mówiła prawdę, nie unosiłaby się jej lewa brew – przerywam jej, a Tia patrzy na mnie zaskoczona. – Mów.

– Nie wiem, jak na was zareaguje – wypala przez zaciśnięte zęby. Patrzę na nią wyczekująco, ponieważ jej słowa mało mi dały, a jedynie pogorszyły sprawę.

Chcę ją zobaczyć. Chcę mieć pewność, że nie jest wcale tak źle i że wszystko z nią w porządku. Chcę wiedzieć, że jest to ta sama Elaine, którą udało mi się zbudować i nic nie jest w stanie jej złamać.

– Coś jest nie tak – dodaje. – Nie reaguje na żadne prośby, ślepo patrzy przez okno, nie daje się dotknąć. Gdy służąca chciała pomóc się jej umyć, o mało nie wykręciła jej dłoni. – Warga jej drży. – Nie wiem, co się dzieje i...

Nie słucham jej już. Po prostu przepycham się i wchodzę do pokoju Elaine. Kobieta spogląda przez okno i pomimo dość sporego zamieszania, które wywołuję, nie odwraca się. Zaciskam szczękę, bo od zawsze wiadomo, że nie lubię, gdy ktoś mnie ignoruje.

– Elaine.

Nicole wchodzi do pomieszczenia, jednak ta nadal się nie odwraca. Po prostu stoi jak gdyby nigdy nic. Dlatego kierowany dziwną siłą, podchodzę do niej, a gdy dotykam jej ramienia, kobieta bierze głębszy oddech. Spina się wyraźnie, jednak nic się odzywa, jakby słowa nie mogły przejść przez gardło.

– Jesteśmy tu – tym razem odzywa się Noah, który jest już chyba najbliżej mnie.

– Jak się czujesz?

– Wszystko w porządku?

Żadne z nas nie dostaje, jednak odpowiedzi, a blondynka odchodzi parę kroków od nas. W tym momencie jestem absolutnie pewien, że coś jeszcze jest na rzeczy, że wcale nie jest w porządku, a spadek wagi oraz kilka ran nie są jedynym, czego blondynka doświadczyła.

W oczach Nicole dostrzegam łzy, bo najwyraźniej nie tylko ja to dostrzegłem. Javier oraz Noah odsuwają się na parę kroków, jakby chcąc dać jej więcej przestrzeni. Również to robię.

– Zostawcie nas – mówię do pozostałych.

Bez żadnych pytań kierują się w stronę wyjścia. Najwyraźniej zdają sobie sprawę, iż nie jest to czas na takie sprawy.

Kiedy w końcu zostajemy sami, przyglądam się jej uważnie. Zawsze była drobna. Figurą oraz urodą była wręcz idealna do istnienia w wyższych sferach. W końcu to one ukazywały ideał piękna wśród kobiet. Nawet teraz – w szarej, lekko obwisłej sukience, wydaje się wręcz doskonała. Wzdycham ciężko, nie mając pojęcia jak rozpocząć rozmowę. Nawet nie wiem, czy ta rozmowa się w ogóle zacznie, zważając, że Elaine nie spojrzała oraz nie odezwała się ani razu.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz