33. Jesteś pijany

513 51 41
                                    

– Elaine? – dziwnie wstydliwy ton Caspra rozlega się zaraz po pukaniu do drzwi.

Odwracam się w jego kierunku, a ten zamiera.
– Wow – szepcze. – Gdyby nie to, że nie chcę mieć żony, to bym ci się oświadczył.

Prycham cicho, kręcąc głową. No tak, w końcu po tej cudownej, niezapomnianej, kilkudniowej podróży włożyłam najładniejszą sukienkę Nicole oraz uczesałam włosy. Nie wyglądam jak na balu ani jak w momencie, gdy poznałam rodziców Williama, jednak i tak muszę przyznać przed samą sobą, że nie wyglądam źle. W dodatku pudrowy róż od zawsze podkreślał moje jasne włosy oraz bladą karnację. Poprawiam swój dekolt, nadal czekając na jakiekolwiek informacje od Caspra. Jednak gdy rozumiem, że mężczyzna chyba nie ma zamiaru się odezwać, odchrząkuję cicho.

– Więc – ponaglam go. – Dopływamy?

– Och nie. – Wzdryga się, jakby się obudził z jakiegoś snu. – Mamy dość nietypową sytuację, a patrząc na twoje kwalifikacje, wydaję mi się, że możesz nam pomóc.

– Zatuszować morderstwo? – Unoszę brew, na co Casper patrzy na mnie przerażony.

– Nie, to nie tak! – Od razu kręci głową. – Niklaus i William trochę się posprzeczali. – Moje serce zaczyna bić zdecydowanie za szybko jak na zwykłą informację. – Trochę się potłukli...

– Więc jednak morderstwo.

– Przestań. – Patrzy na mnie spod byka. – William ma złamany nos oraz kilka ran na knykciach, a zakładam, że nie jednego mężczyznę opatrywałaś... no i oczywiście kobiety również!

– Dlaczego niby ja mam to zrobić? Nie macie ze sobą lekarza?

– Zależy nam na dyskrecji. Poza tym William nie jest trzeźwy, a wiem, że mogłyby z tego wyniknąć plotka. – Wzdycham głośno. – Proszę cię. Muszę się zająć Niklausem, a faktycznie zaraz dopływamy i nie zdążę z tym wszystkim.

– Więc zajmę się Niklausem, a ty Williamem.

– Nie umiem nastawiać nosa – mówi ostrożnie, a ja mam ochotę krzyczeć.

Dlaczego do jasnej cholery musi mnie to spotykać? Dotykam palcami, skroni, a następnie mruczę, pod nosem, że już wolałabym sprzątać po zamordowaniu kogoś. Kiwam lekko głową i zanim w ogóle pomyślę, jestem w kajucie Williama.

Widzę go. Jest naprawdę cholernie pijany, a butelka, którą trzyma w dłoni, z pewnością nie ułatwia mu dojścia do siebie. Zamykam oczy, chcąc najpierw siebie doprowadzić do porządku. Muszę zachować spokój, bo jeśli znów rzucimy się sobie do gardeł, to pogorszę sytuację.

Robię kilka kroków w jego stronę, jednak on nadal nie reaguje. Dopiero w chwili, gdy wyrywam mu z dłoni whisky, mężczyzna podnosi głowę i mierzy mnie ostrym spojrzeniem.

– Oddawaj – warczy, a ja prycham rozbawiona.

– Już szczeniaczek jest straszniejszy – mówię, odstawiając butelkę na jej właściwe miejsce.

– Jestem pijany, nieszczęśliwy i jeszcze ty tutaj przychodzisz – burczy. – Gorzej być nie mogło.

– Też się nie cieszę, że cię widzę, ale przyszłam doprowadzić cię do porządku.

Podchodzę do niego.

– Mi nie chodzi, że się nie cieszę, że cię widzę, a o to, że na trzeźwo jest mi ciężko się opanować, a co dopiero w takim stanie. – Przystaję, a w moim gardle pojawia się gula. – Nadal to szczeniaczek jest straszniejszy?

– Nie przerażasz mnie – mówię spokojnie.

– A to, co do ciebie czuję? – Wstaje i robi krok w moją stronę.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz