Prolog

2.1K 135 49
                                    

Muszę uciekać, powtarzam te słowa jak mantrę, za wszelką cenę pragnąc się opanować. Jednak, jeśli miałabym być szczera, idzie mi to nieudolnie, a co drugie ubranie, które miało trafić do torby, spada na podłogę, a to wszystko przez moje drżące dłonie. W moim pokoju panuje bałagan, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam, aczkolwiek mało mnie to w tej chwili interesuje. W tym momencie najważniejszą rzeczą jest stąd uciec, jak najdalej się da.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że muszę się pośpieszyć. Nie jestem pewna, kiedy ta wiedźma wróci, a ja za wszelką cenę nie chcę jej spotkać. Wiem, że jeśli zobaczyłaby, co robię, zabiłaby mnie.

I to dosłownie.

Drżącymi dłońmi zapinam torbę, a następnie nakładam ją na ramię. Mam wrażenie, że serce wyskoczy mi zaraz z piersi lub po prostu zejdę tu na zawał. I tak wydaję się to lepszym rozwiązaniem, niż zostanie tutaj. Zanim zdążę pomyśleć, zabieram z kuchni kilka noży, które na moje mało profesjonalne oko, wydają się ostre.

– Co robisz? – słyszę za sobą jej głos i już wiem, że jestem skończona.

Zaciskam dłoń na przedmiocie, a następnie odwracam się w stronę kobiety, chowając przy tym nóż za siebie. Z całego serca pragnę, by nie domyśliła się, co robię.

Pewnie Elaine, masz torbę podróżną na ramieniu, twoje ubranie świadczy, jakbyś wybierała się w miasto, w dodatku wyglądasz, jakbyś planowała najgorszą zbrodnię w dziejach i jesteś bliżej drzwi wyjściowych, niż kiedykolwiek w życiu. Z pewnością nie domyśli się, że chcesz uciec.

– Miałaś wrócić za parę godzin – mówię najgłupszą rzecz jaka przyszła mi chyba do głowy, przez co mam ochotę uderzyć się w czoło.

– Miałam, ale zapomniałam jednej rzeczy. – Przygląda mi się badawczo, a ja uśmiecham się nerwowo. – Więc, co robisz?

Jej głos jest spokojny, co jeszcze bardziej mnie przeraża. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pod tym cierpliwym tonem kryje się coś demonicznego, czego pragnę uniknąć. Ta kobieta to największe zło, jakie spotkało mnie w życiu.

A może to dlatego, że nic więcej w swojej marnej egzystencji nie doświadczyłaś?

– Odchodzę. – Mój ton jest twardy, choć w środku trzęsę się ze strachu.

Matka unosi brew, przyglądając mi się, a gdy nawet nie mrugam, zaczyna się śmiać.
– Słucham? – Wydaje się rozbawiona. – Skarbie, mówiłam ci coś na ten temat.

– Ale ja mam – mówię już ciszej, choć próbuję być nieugięta. – Przez całe siedemnaście lat nie byłam na dworze...

– I właśnie dlatego nie powinnaś wychodzić. – Podchodzi do mnie, a ja mam ochotę rozpłakać się ze strachu. – Świat jest zły kochanie, a ja chcę cię tylko chronić.

– Nie – przeczę szybko, odsuwając się od niej, na co ta robi zaskoczoną minę. - To ty jesteś zła, a nie świat. Powiem to po raz kolejny, nie będziesz mnie tu więzić.

Mimika jej twarzy, natychmiast się zmienia, przez co teraz patrzy na mnie jak na robaka, którego trzeba zgnieść. Przełykam ciężko ślinę, widząc jak jej oczy, stają się coraz ciemniejsze, a szczęka oraz dłonie zaciskają się.

– Chcesz zrobić ze mnie tą złą? – syczy, przypominając mi jadowitego węża, który pragnie śmierci swojej ofiary. - Chcesz zobaczyć, jak to jest mieć złą matkę?

Po tych słowach natychmiast łapie mnie za nadgarstki wykręcając moje dłonie w nienaturalny sposób, przez co nóż upada na podłogę. Wrzeszczę z bólu, a do moich oczu dostają się łzy.

– Zostaw mnie! – krzyczę, a torba spada na podłogę.

– Oj Elaine jesteś tak irytująca – mówi wprost do mojego ucha, przez co serce zaczyna mi bić jak szalone. - Doskonale wiesz, że ze mną nie wygrasz, ale nadal nie ustępujesz.

Słysząc szmer metalu, zaczynam się wyrywać. Powoli zaczynam zdawać sobie sprawę, że jeśli pozwolę jej zamknąć mnie w piwnicy, już nigdy nie uda mi się stąd uciec. Znam ją na wylot, a jej upartość nie ma sobie równych, dlatego wiem, że nie odpuści. Jednak ta kobieta mnie wychowała, a część charakteru mam po niej, który wyostrza się w sytuacjach, gdy naprawdę czegoś pragnę.

– Nie pozwolę ci mnie zamknąć! – krzyczę, a następnie z całej siły odwracam się w jej stronę. Czuję, jak właśnie owładnęła mną furia i nie mam zamiaru się powstrzymywać. Matka najwyraźniej zaskoczona moim wybuchem rozluźnia uścisk, dzięki czemu mogę się jej wyrwać. – Przez całe siedemnaście lat żyłam jak w klatce! Nigdy na nic mi nie pozwalałaś, a za każdą rzecz, którą zrobiłam niepoprawnie, karałaś w okrutny sposób!

– Chciałam, abyś nauczyła się, że życie nie jest kolorowe! – tym razem to ona krzyczy, a ja pierwszy raz nie wzdrygam się na to.

– Zamykając mnie w wilgotnej piwnicy, głodząc i bijąc?! – Kobieta wzrusza ramionami, a ja nie chcąc jej już widzieć, odwracam się po torbę, co jest moim podstawowym błędem.

– Nigdy nie pozwolę ci odejść – mówi, a następnie rzuca się na mnie, przez co upadamy na ziemię. Nim zdążę zareagować, matka z całej siły zaciska swoje dłonie na mojej szyi. – Nigdy, ale to nigdy nie zaznasz szczęścia, rozumiesz? – Czując, że zaczyna brakować mi tlenu, próbuję się uwolnić. – Tyle lat to planowałam i układałam plan idealny. Myślisz, że pozwolę ci to zepsuć?

Widząc mroczki przed oczami i domyślając się, że może to być mój koniec, próbuję dosięgnąć dłońmi czegoś, co pozwoli mi się obronić. Wyczuwając coś chłodnego, uśmiecham się w duchu, błagając bogów o wybaczenia.

– Wolę byś umarła, niż stąd wyszła – śmieje się, a ja, zanim zdążę przeanalizować wszystkie za i przeciw sięgam po nóż i z całej siły wbijam go w jej plecy. Natychmiast mnie puszcza, wrzeszcząc z bólu lub zaskoczenia.

Spycham ją ze swoich bioder, łapczywie zaczerpując powietrza. Przerażona całą tą sytuacją wyciągam nóż z jej pleców, na co reaguje kolejnym krzykiem. Odsuwam się kilka kroków, nie chcąc, by miała możliwość zaatakowania mnie. O ile ma na to siłę.

– To był twój błąd – szepcze ledwo słyszalnie, jednak ja rozumiem każde jej słowo. – Myślisz, że ktoś ci pomoże? Jesteśmy oddalone od miasta kilka ładnych kilometrów. Zginiesz, zanim zdążysz zobaczyć jakiegokolwiek człowieka.

Łapię za torbę zabierając jeszcze kilka noży, nie wiedząc, co tak naprawdę czeka mnie na zewnątrz. Słowa matki brzmią strasznie, jednak jestem pewna, że kłamie. Karmiła mnie nim od dziecka, a ja mam dość życia z tą kobietą.

– Nie martw się, mamusiu. – Moje słowa są przesiąknięte jadem. – Poradzę sobie lepiej, niż sobie to wyobrażasz.

Nie chcąc, by mój mózg rozpoczął analizowanie mojego wspaniałego pomysłu, odwracam się na pięcie i najszybciej jak potrafię, biegnę w stronę lasu, ignorując przerażający wrzask matki.

Tym razem naprawdę będę wolna.

Od autorki
Witajcie w mojej zupełnie nowej książce! Jak większość zapewne zauważyła jest pisana w trochę innym stylu, niż wcześniejsze, ponieważ chcę spróbować swoich sił w czasie teraźniejszym, więc wszelkie poprawki przyjmę z otwartymi ramionami. Akcja będzie przynajmniej z początku rozgrywała się powoli, jednak obiecuję, że zrobię wszystko, aby nie było nudno!

Do następnego ❤️

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz