15. Zgoda

586 63 13
                                    

Po owocnym spotkaniu z rodzicami i prawie narzeczoną Williama wchodzę do pokoju Nicole. Mam zamiar z nią o wszystkim porozmawiać, ponieważ nadzwyczajniej w świecie jest mi jej szkoda. Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna żałuje i za wszelką cenę chciałaby naprawić błędy, które wyrządziła. A w szczególności chciałaby, aby to Colin jej wybaczył.

– Och Elaine to ty. – Nicole odwraca się w moją stronę, z wymuszonym uśmiechem.

– Mam pewną sprawę – mówię, gdy jestem już pewna, że drzwi za mną są zamknięte. – Nie lubimy się. – Dziewczyna otwiera usta, by coś powiedzieć, jednak przerywam jej gestem dłoni. – Nie próbujmy udawać, że jest inaczej. Nie podpasowały nam nasze charaktery i nic w tym złego. Jednak... – Podchodzę do okna, gdzie mam idealny widok na las, w którym mieszkałam tyle lat. Podświadomie uśmiecham się do siebie. – Jednak zależy mi na szczęściu Colina. Znam go i wiem, że powiedział ci tak tylko dlatego, aby żadne z nas nie miało pretensji, że ci wybaczył.

– Elaine...

– Daj mi skończyć, zanim się rozmyślę – znów jej przerywam. – Jutro wyruszają w stronę Gerdhold i mają zamiar zamieszkać w stolicy. Wiem, że nie popełnisz tego samego błędu i nikomu o tym nie powiesz.

– Ale to nie jest główna przyczyna, dlaczego mi to mówisz – odpowiada, a ja uśmiecham się szerzej.

– Tak jak mówiłam, znam Colina i pragnę jego szczęścia. Jeśli zależy ci na nim, choć odrobinę tak jak jemu na tobie, zrób coś z tym.

– On mi nie wybaczy.

– Mylisz się. – Kręcę głową. – Colin jest zdolny do wszystkiego, jeśli zależy mu na danej osobie. Poza tym... – Pierwszy raz spoglądam w jej stronę. – Co ci szkodzi spróbować?

– Dziękuję – szepcze cicho. – Wiem, jak wiele cię to kosztuje.

– Nic mnie to nie kosztuje, Nicole – wzdycham. – I mam nadzieję, że konsekwencje tego, iż postanowiłam ci zaufać, również nie będą mnie kosztować.

WILLIAM
– Jesteś bezczelny – syczy Elizabeth, a ja nie potrafiąc się powstrzymać, przewracam oczami.

Od razu, gdy Elaine wyszła ze spotkania, Elizabeth rzuciła się na mnie z oskarżeniami, iż dziewczyna jest moją kochanką. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zrobiła to przy moich rodzicach. Tak, dokładnie – przy parze królewskiej, w zamku gdzie jest gościem.

– Kłamiesz mi prosto w twarz i to jeszcze przy własnym ojcu i matce – kontynuuje. – Jak ci nie wstyd.

– Elizabeth uspokój się – odzywa się moja matka, a po wyrazie jej twarzy, rozumiem, że jest tym wszystkim zmęczona. – Każdy ma dość twoich żałosnych oskarżeń.

Jestem zdziwiony, jak kobieta odzywa się do Elizabeth. Nigdy nie wyrażała swojej opinii, zwłaszcza gdy w pomieszczeniu znajdował się król. Beatrice boi się własnego męża i nie chce wystawiać jego cierpliwości na próbę. Ile ja bym dał, aby moje małżeństwo nie wyglądało w taki sposób. Ile ja bym dał, aby moja żona była na równi ze mną.

– Z całym szacunkiem Wasza Wysokość, ale to nie są „żałosne oskarżenia" – kpi, a ja unoszę brew.

– Nie masz prawa odzywać się tak do mojej matki – warczę. – Wracaj do swojego państwa i czekaj na wieści o pierścionku. Do tego momentu nie chcę cię widzieć.

– Jeśli ta cała Elaine nie jest twoją kochanką, to nie powinieneś mieć nic przeciwko, abym popłynęła z wami.

– Dość – ryk mojego ojca, roznosi się po całym pomieszczeniu. Mężczyzna spogląda to na mnie, to na Elizabeth, a następnie odpala cygara. – Mój syn nawet nie jest z tobą w związku, jeśli ma taką ochotę może mieć i sto kochanek i kochanków, a tobie nic do tego. – Ostatnie słowa wypowiada powoli i dobitnie. – Zrozum dziecko, że twoje życie nie będzie usłane różami, a przez twoje zachowanie, pogarszasz swoją sytuację. Więc albo będziesz miała do nas szacunek, albo przy pierwszej lepszej okazji skończysz otruta we własnym łóżku.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz