47. Elaine była głupiutka

476 46 2
                                    

WILLIAM
Nie miałem pojęcia, o której przyjadą przyjaciele Elaine i Nicole. Jednak w momencie, gdy kuzynka wraz z resztą wchodzi do pałacu, doskonale to czuję. Aczkolwiek nie przez Colina, a białowłosą kobietę, która przemierza drogę nas dzielącą, a następnie bez zbędnych ceregieli, uderza mnie w twarz. Zaciskam szczękę, nie chcąc okazać, że w jakiś sposób mnie to zabolało.

Ale do jasnej cholery, dziewczyna ma twardą rękę.

– Ty pieprzony skurwysynie – syczy, wymachując mi palcem przed twarzą. – Gdyby nie ty i te twoja pieprzone królestwo to...

– Dość – przerywa jej mężczyzna, który jest najbardziej zbudowany z nich wszystkich. – Tia to nie czas, a w szczególności nie miejsce na takie oskarżenia.

Z tego, co pamiętam, to właśnie on nazywa się Colin i najwyraźniej jest szefem tej całej spółki, bo Tia wycofuje się, jednak nadal mierząc mnie morderczym wzrokiem.

– William – wyszeptuje Nicole, a ja dopiero teraz zwracam na nią uwagę.

Podchodzi do mnie i przytula mocno, co od razu odwzajemniam.

– Jak się czujesz? – pyta cicho, jednak w odpowiedzi kręcę głową.

– Później porozmawiamy na ten temat – dodaję, wiedząc, że nie jest to czas, ani miejsce. – Mam nadzieję, że podróż była udana.

– Zważając na okoliczności i to, że naszej przyjaciółce grozi niebezpieczeństwo, niebywale udana – kpi kobieta, a Casper, który stoi tuż za mną prycha cicho.

– Przestań – wtrąca Colin. – To nie ich wina.

– Z pewnością – znów tak samo kpiący ton.

Zaciskam wargi, chcąc nakazać sobie spokój.
– Jesteście głodni? Obiad już jedliśmy, jednak mogę...

– Jedne co możesz, to darować sobie sztuczne uprzejmości – odzywa się następny mężczyzna.

– Noah – warczy Nicole, chyba mając dość ich zachowania. – Możecie do cholery przestać? Po co nam nerwowa atmosfera, jeśli mamy współpracować?

Noah krzywi się lekko, jednak przytakuje głową.
– Jeśli to nie będzie problem, to tak poprosimy coś do... jedzenia – mówi, zmuszając się na w miarę uprzejmy ton.

Casper wychodzi na przód, a następnie prosi, aby szli za nim. Dwa dni temu przekazałem królowi, iż zjawią się goście, dlatego powinniśmy po obiedzie do niego pójść i ich w jakiś sposób przedstawić. Jednak w tym momencie jest ważniejsze ustalenie faktów oraz to, co mogło spotkać Elaine. A patrząc na Colina, który od początku wydaje się dziwnie zamyślony – nie wróży to nic dobrego.

Przyjaciel szepcze coś do służby, a kobieta po otrzymaniu informacji, natychmiast pędzi w stronę kuchni. Wstrzymuję oddech, gdy wspólnie zasiadamy do stołu i następuje krępująca cisza i ciężka atmosfera.

– Więc – zaczyna nagle Colin, unosząc brwi do góry. – Jak to się wydarzyło?

– Może zaczekamy na jedzenie? – sugeruje Nicole, jednak mężczyzna szybko kręci głową, a następnie krzyżuje spojrzenie ze mną.

– Chcę wiedzieć.

Oblizuję wargę.
– Rozstaliśmy się raczej w przyjaźni – zaczynam, spoglądając na Caspra, który słysząc moje słowa, chyba powstrzymuje się przed prychnięciem. – Miała zapewne dołączyć do was, jednak tydzień temu, znaleziono martwego konia oraz pewnego mężczyznę.

Colin zaciska dłoń na kielichu.
– Pewnego mężczyznę? –Unosi brew, jednak widać, że brakuje chwili, aby wybuchł. Przełykam ślinę, ponieważ sama rozmowa o tym, budzi we mnie mdłości. – Kogo?

– Johna – odpowiada za mnie Casper, wpatrując się w twarz mężczyzny.

Ten jednak pozostaje niewzruszony, aczkolwiek jego klatka piersiowa unosi się szybciej.
– Johna – powtarza, jakby chcąc przyswoić informację. – Zakładam, że nie jest to zbieżność imion?

– Mówiła, że się znaliście i był z nią dość blisko – odpowiadam, jednak nie kontynuuję, ponieważ do sali wchodzi służba wraz ze świeżo odgrzanym jedzeniem.

Kiwam na nich głową, iż mogą wyjść i już nic więcej nie potrzebujemy. Na całe szczęście rozumieją i już po chwili zostajemy sami.

– Co jeszcze mówiła? – pyta tym razem Tia, również cudem hamując wściekłość.

– Dość sporo, jak na Elaine, jednak to John powiedział więcej. Przez chwilę rozmyślałem, czy to nie on jej nie zaatakował – robię krótką pauzę. – Na statku próbował ją wrobić w morderstwo, próbował nas skłócić i zapewne maczał palce w próbie zaręczyn.

– Ktoś chciał się jej oświadczyć? – pyta Noah, wyraźnie rozbawiony. – Biedaczysko.

– Typowe zagrania Johna – odpowiada Colin, ignorując blondyna. – Typowa próba bycia zauważonym przez Elaine. Zawsze był głupi i głupotą próbował ją przyciągnąć.

– Czyli to nie on? – pyta Casper, a mężczyzna wykrzywia usta i kręci lekko głową.

– Mało prawdopodobne, aby w ogóle współpracował z ludźmi, których podejrzewam. – Cmoka, a następnie bierze kawałek mięsa do ust. – Elaine miała wrogów... dość wielu wrogów.

– Wiem – przerywam mu, na co Colin patrzy na mnie zaskoczony.

– Jak to do cholery wiesz?

Marszczę czoło, a następnie, jak gdyby nigdy nic, wzruszam ramionami.
– Powiedzmy, że mi powiedziała.

Mężczyzna prycha.
– Nieźle... – Kiwa głową. – Czy znaleźliście coś jeszcze na miejscu, prócz ciała tego skurwiela?

– Prawdopodobnie zginął od strzału z łuku – tym razem odzywa się Casper.

Niebieskooki prostuje się.
– Łuku?

Spoglądam na przyjaciela, który dostrzegając mój wzrok, wzdycha cicho, a następnie wyjmuję strzałę spod płaszcza. Spodziewaliśmy się, iż właśnie takie pytanie padnie oraz mieliśmy nadzieję, że Colin będzie coś wiedział. Cokolwiek.

Mężczyzna podaje mu strzałę, a ten ogląda ją uważnie.

– Minęły cztery lata – szepcze bardziej do siebie niż do nas. – Mogli zacząć kupować inne.

– Kto? – pytam.

– To było cztery lata temu, może trochę mniej. Elaine była głupiutka, naiwna, jednak co się dziwić, jak matka przytrzymywała ją w domu przez siedemnaście lat – mówi to z taką łatwością, jakby się pogodził z tym faktem. Ja jednak nie potrafię i spinam się nieznacznie, zaciskając szczękę. – Ukradła z targu jedzenie, dosłownie kilka owoców. Nie miała zresztą pojęcia, jak to się wszystko odbywa, że powinna za to zapłacić. Wpadła w panikę, gdy zdała sobie sprawę, co zrobiła i podrzuciła te owoce komuś do koszyka. Był to koszyk małego chłopca, a gdy strażnicy znaleźli te owoce, obcieli mu dwa palce. – Chwila przerwy. – Nie mam pojęcia, jak to się stało. Może chłopak był podobnego wzrostu, co ona? Istotniejszy był fakt, że chłopak był synem mężczyzny, z którym od dawna miałem na pieńku. Gdy dowiedział się, że Elaine jest ode mnie, uznał, iż zapewne była to zemsta za nasze wcześniejsze w sumie niemałe sprzeczki. Musieliśmy uciekać z Vasenai, bo poprzysiągł zemstę. – Wzdycha głośno. – Nie mam pewności, jednak możliwe, że jakimś sposobem dowiedział się, że Elaine była w mieście, a następnie śledził was, aż tutaj?

– Co to za człowiek? – wyprzedza mnie Casper.

– Taki, który zabił moją matkę i zgwałcił siostrę. – Nasze spojrzenia się krzyżują, a mi robi się niedobrze. – Jeśli Elaine jest w jego łapach, to nie mam pewności, czy nadal żyje.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz