35. Wywłoka

456 51 8
                                    

Obiad z rodziną królewską odbiegał od tego, co sobie wyobrażałam. Po pierwsze wszyscy jedliśmy przy jednym stole, a służby wokół nas nie było prawie wcale. Gdyby tego było mało, król wydawał się bardzo wyluzowany i nie miał problemu, aby podać swojej żonie jedzenie. Z uznaniem przyglądam się każdemu z nich, zastanawiając się jakim sposobem ta dwójka może mieć tak mało urocze dziecko. Przenoszę wzrok na Elizabeth, która nakłada sobie kosmyk włosów na palec i przegryza wargę, usilnie starając się zwrócić uwagę Williama. O mało, co nie przewracam oczami.

– Wina? – szepcze Casper, chcąc odwrócić moją uwagę od narzeczeństwa.

– Najlepiej całą butelkę – mówię cicho, ukradkiem na niego spoglądając.

Ten prycha cicho, co zwraca uwagę Williama oraz króla. Poprawiam się na krześle, a następnie przenoszę swoją uwagę na gęś wyglądającą naprawdę apetycznie.

– Lady Elaine, skąd wiedziałaś, gdzie znajduje się pierścionek? – pytanie króla zbija mnie z tropu.

– Elaine jest...

– Pytałem Elaine, nie ciebie – przerywa brunetowi, na co nieświadomie przegryzam wargę.

W międzyczasie próbuję wymyślić jakąś wzruszająca historyjkę, jednak akurat w tym momencie nic nie przychodzi mi na myśl. Odchrząkuję, zdając sobie sprawę, że chyba nic lepszego w tym momencie nie wymyślę. W końcu nie spodziewałam się, że ktoś będzie chciał znać szczegóły.

– Pochodzę z północnej części Idili, jednak nie od zawsze tam mieszkałam – mówię po dłuższej chwili. – To nie powód do dumy i niezbyt lubię o tym mówić, ale urodziłam się w Vasenai. Pierwsze kilkanaście lat spędziłam tam z rodziną, a dzięki Williamowi przypomniałam sobie o mojej przyjaciółce, która dziwnym trafem miała ten pierścionek. Podobno kupiła go na targu.

– Naprawdę dziwny przypadek – popiera mnie król, a ja uśmiecham się do niego sztucznie. – Popłynęliście do niej?

– Tak. – Poprawiam suknie, która zaczyna mi w tym momencie bardzo przeszkadzać. – Porozmawiałyśmy i na całe szczęście nadal go miała.

– Nie zdziwił cię fakt, że pierścionek, którego szuka cała Tardessa został sprzedany na targu?

– Nie jestem tutejsza i nie interesują mnie problemy tego państwa – mój ton staje się ostrzejszy, pomimo że tego nie zamierzałam. – Nie mam pojęcia, jakim sposobem znalazł się w Vasenai i nigdy mnie to nie obchodziło.

– Rozumiem – mówi po chwili, kiwając przy tym głową. – Najważniejsze, że wszystko zostało wyjaśnione. Za tydzień odbędzie się bal, na którym oświadczymy, że jesteście zaręczeni. – Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. – Lady Elaine, również jesteś zaproszona.

– Tato...

– Niestety mam inne plany – odpowiadam, przerywając przy tym Elizabeth. Uśmiecham się do niej przepraszająco. Kolejny akt mojego cudownego aktorstwa. – Mój ojciec jest chory i im szybciej uda mi się załatwić potrzebne leki, tym lepiej.

Wiem, że nie wytrzymam i fizycznie, i psychicznie na balu. Dlatego pomimo jakichkolwiek konsekwencji, o których mówił Niklaus, nie mam zamiaru się zgadzać na tę propozycję. To byłoby dla mnie za dużo.

– Rozumiemy – tym razem odzywa się królowa, łapiąc swojego męża za dłoń. – Rodzina jest najważniejsza.

Mężczyzna mierzy ją spojrzeniem, jednak gdy najwyraźniej rozumie co robi, rozpromienia się.
– Oczywiście, że tak.

***

Wychodzę na balkon, pragnąc wypełnić płuca świeżym powietrzem. To jaki dostałam pokój, jest powyżej moich oczekiwań i nie mam pojęcia, jak uda mi się  stąd zabrać. Wygoda, piękne pomieszczenia, wspaniałe jedzenie. Dopiero w takim momencie człowiek zdaje sobie sprawę, że pomimo iż wcześniej myślał, że nie jest materialistą i tak pragnie mieć takie rzeczy na co dzień.

Lepiej płakać w tak pięknym pokoju, niż obskurnej chatce, która zaraz się zawali.

Jednakże myśl, iż miałabym przebywać w jednym pałacu z Williamem i Elizabeth doprowadza mnie do emocji, których nie powinnam czuć. Zamykam oczy, myśląc, jak bardzo naiwna byłam. Naprawdę myślałam, że nasz układ będzie prosty i przyjemny? Naprawdę byłam tak głupia?

Mogłam się tego domyślić już przy naszym pierwszy spotkaniu. Na balu, który już na zawsze będzie w mojej pamięci, wywoływał uśmiech na twarzy. I nie tylko dlatego, że okradłam samego księcia, czy dlatego że mogłam napić się drogiego wina. To wspomnienie wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, ponieważ William tam był.

I mogłam zapierać się rękami i nogami, jednak moje uczucia do mężczyzny zaczęły się tworzyć już przy naszym pierwszym spotkaniu. I może za każdym razem będę się bronić, że nic do niego nie czuję, jednak prawda jest inna.

Samotna łza spływa mi po policzku, kiedy zdaję sobie sprawę, jak bardzo żałosna jestem. W tym momencie pragnę jedynie znów być złodziejem i wrogiem całego państwa.

WILLIAM
Zapinam ostatni guzik, w momencie, gdy do pokoju, rzecz jasna bez pukania, wchodzi Elizabeth. Zrezygnowany odwracam się w jej stronę i czekam, aż zacznie swój monolog. Kobieta poprawia swoje włosy, przygląda się pierścionkowi, a następnie wzdycha teatralnie.

– Nie podoba mi się, że śpimy w oddzielnych pokojach i że naprzeciwko twojego jest pokój tej wywłoki. – Mruga parę razy oczami. – W dodatku nie rozumiem, dlaczego ona tutaj jest. Zrobiła swoje, a mój tata nie powinien jej zapraszać.

– Więc dlaczego przyszłaś do mnie, nie do ojca? – przerywam jej, dokładnie śledząc jej reakcje.

– Dlatego że to ty się jej pozbędziesz. – Znów zaczyna bawić się włosami. – Nie zrozum mnie źle. W żadnym wypadku nie jestem zazdrosna, bo nie mam o co. Zresztą coś mi obiecałeś, a ja jako idealna narzeczona, później żona, ufam ci. – Uśmiecha się promiennie, choć jej czyn jest wymuszony. – Jednak jej osoba mnie drażni. W końcu jest troszkę niżej, jeśli chodzi o stan szlachecki, a zasiada przy jednym stole.

– I nie jesteś zazdrosna? – Unoszę brew i na całe szczęście udaje mi się nie parsknąć.

– Patrzę na nią i czuję obrzydzenie. To z pewnością jest daleko od zazdrości. – Łączy swoje dłonie. – Więc?

– Teraz moja kolej, tak? – Robię kilka kroków w jej stronę. – W takim razie powiem to raz i mam nadzieję, że ostatni. Nie nazywaj Elaine wywłoką, ponieważ zdecydowanie na to nie zasłużyła. Po drugie nie pomogę ci w tym żałosnym planie z prostego względu – jest gościem twojego ojca, więc jak chcesz ją wypędzić, idź do niego. Po trzecie, chcesz być królową i żeby ludzie liczyli się z twoim zdaniem? Zacznij szanować każdego, nawet służbę, ponieważ nigdy nie wiesz, kogo pomoc ci się przyda oraz jak wielką władzę potrafią mieć tacy ludzie. Nie będę przytaczać ci argumentów, że tak robi porządny człowiek, bo wiem, że masz to gdzieś, ale raczej nie chcesz mieć takich ludzi jako wrogów.

– Wiesz to z doświadczenia? – Uśmiecha się z satysfakcją, a ja zamieram. Jej słowa nie wróżą niczego dobrego. – Po kolacji spotkałam się z nijakim Johnem i opowiedział mi kilka smaczków o Elaine. Doprawdy William? Tak nisko upaść? Miałam ją za kogoś niskiego sortu, ale złodziej...

Ogarnia mnie przerażenie. Nie o siebie, lecz o życie kobiety.

– Nie dorównujesz jej do pięt – cedzę, a ta odskakuje do tyłu przerażona. – Jedne co masz to zaoferowania to swój status społeczny. Przed moim wyjazdem odbyliśmy rozmowę, ale widzę, że to nic nie daje – prycham. – Ale całe szczęście nie muszę się angażować ani starać o twoją rękę, bo już jutro ustalimy datę ślubu. A wiesz, co mówią o kobietach, które uciekając sprzed ołtarza? – Dziewczyna, co chwilę otwiera i zamyka usta. – Tak właśnie myślałem. A teraz wyjdź z mojego pokoju.

W cieniu kłamstw [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz