0.5

10.8K 375 578
                                    

Kolejne pchnięcia wypełniały go od środka. Jak zawsze w asyście błagalnych, rozpaczliwych jęków i stłumiomego stękania. I tak samo jak za każdym razem, gdy opadał z sił, tempo stopniowo zwalniało, aż czuł w sobie nieprzyjemne ciepło białej cieczy. Rozgrzewała jego wnętrze i sprawiała, że dostawał gęsiej skórki, a po karku i ramionach przechodziły dreszcze. Uczucie to znał aż zbytnio dobrze, gdyby wziął udział w quizie dotyczącym tej tematki to z pewnością zdobyłby wysoką ilość punktów. I tak do pieprzonej śmierci.

Trwało to już piąty dzień pod rząd odkąd przybył do domu nowego właściciela. Piąta pierdolona doba męczenia się w torturach i akompaniamencie przeraźliwiego śmiechu psychopaty. Zdawało się, że każda chwila jest tutaj taka sama, niczym nie różniąca się od reszty. Pełna skrytego w sobie bólu i smutku, tęsknoty za szczęściem i lepszym życiem. Za normalnym życiem.

Szorstki, drażliwy materiał chusteczki przesunął się po jego udzie i pośladku, ścierając z niej tym samym kremowego koloru maź. Mógł nawet stwierdzić, że stracił czucie od pasa w dół od nieustannych kar cielesnych dawanych mu przez Pana. Ale zgodnie z tym, co powiedział wcześniej zielonowłosy, dziś odpokutował już wszystkie swoje złe uczynki i będzie miał spokój na jakiś czas. W istocie cieszyła go ta informacja, choć na jego głowie kosmyki włosów już nie w mniejszości, a w większości były odcieniu szarego. Czerwone oczęta traciły swój dawny blask, zupełnie jakby blakły. Już nawet łzy nie sprawiały, że połyskiwały chociaż w najmniejszym stopniu. Katsuki czuł się wyczerpany całą tą sytuacją. Był głodny, zmęczony i wszystko go bolało. Ale Pan obiecał, że w nagrodę dzisiaj będzie już mógł wyjść z pokoju i zjeść. Szansa znów pojawiła się przed nim jako światełko w tunelu.

Odczuł lekką ulgę i luz tam na dole, gdy Deku wycofał się z niego i zaczął po sobie sprzątać. Niemal krztusząc się śliną łapczywie nabierał w swoje płuca kolejne porcje powietrza, zupełnie jakby zaraz miało się skończyć. W istocie trudno było złapać oddech kiedy ktoś dosłownie posuwa cię po całym pieprzonym łóżku i to jeszcze z taką siłą.

Drżące, skostniałe już nieco dłonie od ciągłego zaciskania na pościeli powoli przeniósł na swoją twarz. Przetarł załzawione oczy oraz policzki, ostatecznie spoglądając na właściciela, który aktualnie z zadowoloną miną chował wszystkie przyrządy do szklanej gablotki. Jak zawsze prezentował się w dobrym świetle. Wyglądał na zadbanego. Twarz bez żadnej skazy, pokryta jedynie piegami. Idealnie białe zęby, seksowny błysk w oku, włosy dokładnie rozczesane bez żadnego kołtuna, układające się dzisiaj nie w loczki lecz bardziej w fale, jak na zielonym morzu. Każdy ruch tego mężczyzny był wyjątkowy, taki specyficzny. Jeśliby ukryć go za kurtyną z innymi ludźmi i kazać Katsukiemu zgadnąć, który z nich jest Deku, zgadł by bez problemu.

– Przestań się mazać i siadaj – zwrócił się do dwudziestolatka, sam także podchodząc do łóżka. Przysiadł na jego krawędzi, splótł dłonie i z lekka zamyślony począł mówić. – Dzisiaj jadę do pracy, nie mam z kim cię zostawić. Wyjeżdżam za pół godziny, a wrócę pewnie dopiero wieczorem – tu ponownie przerwał, łapiąc kontakt wzrokowy z Bakugo. Podrapał się po brodzie, a po chwili na jego twarzy zawidniał znów ten sam co zawsze, figlarny uśmiech. – I nawet nie próbuj uciekać. Jeśli chociażby się odważysz to przysięgam, wyrucham cię w ranę postrzałową, którą wcześniej zrobię. Więc nie radzę.

Tym zakończył swoją krótką przemowę i widząc strach w oczach blondyna zachichotał pod nosem. Już bez słowa podniósł się z łóżka, zgarnął z podłogi swoje ubrania i opuścił pokój swojej ofiary. Ah jak łatwo można kogoś zastraszyć. Ten chłopak jest taki łatwowierny.

Czerwonooki znowu został sam, siedząc lekko sparaliżowany po usłyszeniu mrożącej krew w żyłach, drastycznej groźby Midoriyi. Przełknęł głośno ślinę i w milczeniu zaczął ściągać z siebie dość niewygodny strój króliczka, który nakazał założyć mu mężczyzna. Prychnął coś sam do siebie i szarpiąc materiałem agresywnie, ściągnął go ze swojego poranionego miejscami ciała. Najchętniej puściłby całą tą willę z dymem, gdyby tylko miał możliwość. Bardzo chciał to zrobić, ale brakowało mu odwagi. Było zbyt wiele niewiadomych, za dużo niepewnych czynników. Musiałby polegać tylko na własnym szczęściu, a z praktyki wiedział, że go nie ma.

Chłopak za 100tysięcy║DekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz