Następnego dnia, gdy nastał poranek, atmosfera zaczęła robić się napięta. Wszyscy krzątali się po willi, teoretycznie przygotowując się do wyjścia na tą żałosną uroczystość zwaną czyimś ślubem. Czy ktoś z nich się cieszył? Owszem, tak. Ale tylko Sumire. Wstała najwcześniej ze wszystkich, była bardzo podekscytowana.
W przeciwieństwie do niej, dwójka mężczyzn emanowała odwrotną energią, tworząc wokół siebie dość ponury klimat. Nawet po zjedzeniu śniadania oraz wypiciu ulubionej kawy stan ten nie uległ zmianie, a wręcz się pogorszył. Każdy ruch wykonywany przez Midoriyę był niespieszny, to on narzucał tempo w mieszkaniu i każdy inny miał obowiązek się do niego dostosować.
– O której rozpoczyna się uroczystość? – zapytała w końcu szatynka, nie mając już w sobie wystarczająco samokontroli, aby powstrzymać w sobie wszystkie słowa, które miała na końcu języka. Nie chciała jednak drażnić mężczyzny.
– O dziesiątej – mruknął piegowaty, wchodząc po marmurowych schodach na pierwsze piętro.
– Co?! – pisnęła, nie odstępując go ani na krok. – Jesteśmy spóźnieni! Już dziesięć minut!
– Stul pysk – zatrzymał się, spoglądając w jej kierunku wzrokiem pełnym chęci mordu. – Mój dom, moje zasady. Masz się dostosować – rzucił krótko, po czym znów wznowił krok, idąc do swojego pokoju i mamrocząc coś pod nosem. – Jebane ścierwo.
Dziewczyna westchnęła smutno i oparła się o ścianę. Była już gotowa od dawna. Umyta, przebrana, wymalowana nowymi kosmetykami. A tymczasem te dwa gałgany wszystko spowaniały.
– Wyluzuj – usłyszała od blondyna, który także zjawił się na korytarzu. – Jakby to powiedziała taka jedna osoba... Pierdasz ogniem... I to jeszcze jak – zaśmiał się pod nosem, jednak chwilę po tym spoważniał. – Idziemy tylko się najeść. Myślisz, że Pan chciałby oglądać jak twoja siostra liże się z jakimś skurwielem, który pokrzyżował mu plany?
– Hę? – pokręciła głową w geście rezygnacji. – Co wy wszyscy dzisiaj tak dużo przeklinacie? Od rana słyszę tylko same wulgaryzmy...
– Bo mnie wkurwiasz. I nie tylko mnie jak widać – rzucił obojętnie i wzruszył ramionami, jego wzrok wydawał się pozbawiony uczuć.
Był tak cholernie zazdrosny... Lubił Sumire, naprawdę ją lubił i był wdzięczny za wszystko co przeżyli do tej pory, jednak jego ciężki wbrew wszystkiemu charakter po prostu uniemożliwiał mu normalne podejście do sytuacji. Prawdopodobnie w ciągu następnych czterdziestu ośmiu godzin stanie się zwyczajną zabawką, obiektem seksualnym, na którym można wyładować swój stres i emocje. O ile oczywiście będzie jeszcze wtedy żywy. On. Lub Pan.
– Bolą mnie wasze słowa – szepnęła – nie zrobiłam wam nic złego i uważam, że nie zasłużyłam na takie traktowanie – dziewczyna westchnęła, łapiąc z rozmówcą kontakt wzrokowy. Czerwone oczy zdawały się być obojętne lecz pełne żalu, złości i smutku. Od razu to wyczytała, dlatego postanowiła odpuścić i nie ciągnąć tematu. – Przepraszam – mruknęła jedynie, następnie odwracając się i schodząc po schodach, aby na dole poczekać aż jej dwójka towarzyszy łaskawie przygotuje się do wyjścia.
•••
Nastała śmiertelna cisza. Prawie taka jak ta, którą można było spotkać na cmentarzu w środku nocy. O ile ktoś oczywiście miał okazję być w takim miejscu o danej porze.
Jedynym dźwiękiem słyszalnym w willi było tykanie zegara, który teraz wskazywał dziesiątą czterdzieści. Midoriya już pół godziny temu zniknął w czeluściach swojej pieczary (czyt. pokoju) i od tamtej pory nie dawał znaku życia. Słuch po nim zaginął. Stąd też owe milczenie w budynku, ponieważ zarówno kocica Inko jak i szczeniaczek Ikki byli zajęci spaniem.
CZYTASZ
Chłopak za 100tysięcy║Dekubaku
Fanfic„-Boli? -B-boli... -I dobrze, bo ma boleć." Popełnił błąd. Zakochał się w mężczyźnie, którego nienawidził. W bezlitosnym potworze, przez którego cierpiał i wylał morze łez. Ale serce podpowiadało: „zrób to, daj mu szansę!". A on był typem osob...