2.3

3.8K 254 74
                                    

Następnego dnia, gdy nastał poranek, atmosfera zaczęła robić się napięta. Wszyscy krzątali się po willi, teoretycznie przygotowując się do wyjścia na tą żałosną uroczystość zwaną czyimś ślubem. Czy ktoś z nich się cieszył? Owszem, tak. Ale tylko Sumire. Wstała najwcześniej ze wszystkich, była bardzo podekscytowana.

W przeciwieństwie do niej, dwójka mężczyzn emanowała odwrotną energią, tworząc wokół siebie dość ponury klimat. Nawet po zjedzeniu śniadania oraz wypiciu ulubionej kawy stan ten nie uległ zmianie, a wręcz się pogorszył. Każdy ruch wykonywany przez Midoriyę był niespieszny, to on narzucał tempo w mieszkaniu i każdy inny miał obowiązek się do niego dostosować.

– O której rozpoczyna się uroczystość? – zapytała w końcu szatynka, nie mając już w sobie wystarczająco samokontroli, aby powstrzymać w sobie wszystkie słowa, które miała na końcu języka. Nie chciała jednak drażnić mężczyzny.

– O dziesiątej – mruknął piegowaty, wchodząc po marmurowych schodach na pierwsze piętro.

– Co?! – pisnęła, nie odstępując go ani na krok. – Jesteśmy spóźnieni! Już dziesięć minut!

– Stul pysk – zatrzymał się, spoglądając w jej kierunku wzrokiem pełnym chęci mordu. – Mój dom, moje zasady. Masz się dostosować – rzucił krótko, po czym znów wznowił krok, idąc do swojego pokoju i mamrocząc coś pod nosem. – Jebane ścierwo.

Dziewczyna westchnęła smutno i oparła się o ścianę. Była już gotowa od dawna. Umyta, przebrana, wymalowana nowymi kosmetykami. A tymczasem te dwa gałgany wszystko spowaniały.

– Wyluzuj – usłyszała od blondyna, który także zjawił się na korytarzu. – Jakby to powiedziała taka jedna osoba... Pierdasz ogniem... I to jeszcze jak – zaśmiał się pod nosem, jednak chwilę po tym spoważniał. – Idziemy tylko się najeść. Myślisz, że Pan chciałby oglądać jak twoja siostra liże się z jakimś skurwielem, który pokrzyżował mu plany?

– Hę? – pokręciła głową w geście rezygnacji. – Co wy wszyscy dzisiaj tak dużo przeklinacie? Od rana słyszę tylko same wulgaryzmy...

– Bo mnie wkurwiasz. I nie tylko mnie jak widać – rzucił obojętnie i wzruszył ramionami, jego wzrok wydawał się pozbawiony uczuć.

Był tak cholernie zazdrosny... Lubił Sumire, naprawdę ją lubił i był wdzięczny za wszystko co przeżyli do tej pory, jednak jego ciężki wbrew wszystkiemu charakter po prostu uniemożliwiał mu normalne podejście do sytuacji. Prawdopodobnie w ciągu następnych czterdziestu ośmiu godzin stanie się zwyczajną zabawką, obiektem seksualnym, na którym można wyładować swój stres i emocje. O ile oczywiście będzie jeszcze wtedy żywy. On. Lub Pan.

– Bolą mnie wasze słowa – szepnęła – nie zrobiłam wam nic złego i uważam, że nie zasłużyłam na takie traktowanie – dziewczyna westchnęła, łapiąc z rozmówcą kontakt wzrokowy. Czerwone oczy zdawały się być obojętne lecz pełne żalu, złości i smutku. Od razu to wyczytała, dlatego postanowiła odpuścić i nie ciągnąć tematu. – Przepraszam – mruknęła jedynie, następnie odwracając się i schodząc po schodach, aby na dole poczekać aż jej dwójka towarzyszy łaskawie przygotuje się do wyjścia.

•••

Nastała śmiertelna cisza. Prawie taka jak ta, którą można było spotkać na cmentarzu w środku nocy. O ile ktoś oczywiście miał okazję być w takim miejscu o danej porze.
Jedynym dźwiękiem słyszalnym w willi było tykanie zegara, który teraz wskazywał dziesiątą czterdzieści. Midoriya już pół godziny temu zniknął w czeluściach swojej pieczary (czyt. pokoju) i od tamtej pory nie dawał znaku życia. Słuch po nim zaginął. Stąd też owe milczenie w budynku, ponieważ zarówno kocica Inko jak i szczeniaczek Ikki byli zajęci spaniem.

Chłopak za 100tysięcy║DekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz