1.8

3.8K 281 95
                                    

– A-ale... – zaskoczony blondyn z trudem wydukał to jedno słowo. W głowie miał totalny mętlik i zaczynał odnosić wrażenie, że z każdym kolejnym dniem, Pan jest jeszcze bardziej przerażający.

Czyli cały czas był w błędzie? Midoriya wcale nie zabił jego poprzedników i tak naprawdę każdego zwracał na licytacje? Przecież to nie miało sensu, szczególnie jeżeli wydawał na nich tyle pieniędzy. Więc może odsprzedawał? Gdzieś przecież musiał być haczyk.

– Żartujesz, prawda? – spytał drżącym głosem, po upływie kolejnej minuty. Serce biło mu jak szalone, zagłuszając własne myśli, czy nawet dźwięk markowego silnika.

– Czemu miałbym? – piegowaty spojrzał na niego kątem oka i uśmiechnął się demonicznie. Dawno nie miał okazji na straszenie innych.

Bakugo puścił ten tekst bez odpowiedzi. Zestresowany wyglądał przez przyciemnioną szybę na zewnątrz i przyglądał się mijanym witrynom sklepowym. Więc to po nią teraz jechali, tak?

Zielonowłosy mlasnął z niezadowoleniem, kiedy światło przed nimi zaświeciło się na czerwono. Zatrzymał pojazd i korzystając z wolnej chwili, odwrócił głowę w kierunku swojego popychadła. Lewą dłonią ściskał kierownicę, drugą za to sięgnął do chłopaka i złapał go za włosy. Nie patrząc na to, czy go to boli, czy też nie, pociągnął Kacchana w swoim kierunku, a następnie popatrzył mu prosto w oczy.

Widział w nich strach. Nie, to nawet nie był strach. To było przerażenie. Dwudziestolatek wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać, a teorii tej nie zaprzeczały małe łezki, gromadzące się w kącikach jego oczu. Izuku był usatysfakcjonowany tym, jakie wpływy miał na swoich podwładnych. Z radością patrzył, jak tamten drży pod nim przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.

– I co, już ci mowę odebrało? – zadrwił, czując w sobie nagłą chęć znęcania się nad nim.

– P-przepraszam – odpowiedział krótko, starając się wyrwać. To było tak nagłe... Dlaczego Pan ma takie zmienne humory?

Młodszy stęknął cicho, gdy parę jego włosów wypadło na skutek tego, że tamten pociągnął je trochę za mocno. W pewnym momencie przez głowę mu przeszło, że nie dożyje następnego dnia, jednak ku jego wielkiemu szczęściu i uldze, wszystkie samochody przed nimi ruszyły.

– Z-zielone światło, heh – przymknął oczy, robiąc delikatny uśmiech.

Deku przewrócił oczyma, prychnął coś pod nosem i odtrącił mężczyznę od siebie, samemu wracając do poprzedniej pozycji. Widocznie zdenerwowany, agresywnie wcisnął pedał gazu, po czym samochód ruszył przed siebie z piskiem opon.

•••

Silnik zgasł, markowy ulubieniec zielonookiego zatrzymał się na podjeździe przed rzekomą posesją "posiadacza" dziewczyny z numerem 36. Bakugo nawet nie znał jej imienia, ale cos czuł, że przyjazd tutaj nie był dobrym pomysłem. W sumie jak wszystko co zrobił do tej pory, odkąd się urodził.

– M-mam też i-

– Zostajesz – warknął piegowaty, po czym sięgnął ręką na tylnie siedzenie i zgarnął z niego kajdanki.

– P-panie, co ty..? Nie no! – blondyn westchnął ciężko i wcisnął się mocniej w swój fotel. Nie miał odwagi się stawiać, ale uważał, że to była lekka przesada. Jak wszystko inne, co robił starszy mężczyzna. – N-nie ucieknę. Nie musisz mnie tutaj...

– Siedź cicho – przewrócił oczyma i odpiął pas, następnie przysuwając się do chłopaka po prawej żeby go unieruchomić.

Złapał mocno jego ręce, zakuł je w kajdanki a na koniec przymocował do siedzenia, przez co Katsuki został zmuszony do przyjęcia poniekąd erotycznej pozycji. Właściciel obleciał go wzrokiem, widocznie mając ochotę na krótki numerek, o czym świadczyła jego mina. Ostatecznie jednak odpuścił sobie, bo wysiadł z samochodu i skierował się do pobliskiego budynku, wcześniej jeszcze zamykając go na klucz.

Chłopak za 100tysięcy║DekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz