Blondyn zawitał w kuchni po upływie półtora godziny. Nieszczególnie spieszyło mu się do wspólnego wyjazdu z Panem, nie miał pojęcia czego się spodziewać. Jeszcze pachnąc po ciepłej kąpieli, zasiadł do stołu na najbardziej oddalonym od wejścia krzesełku. Był dość przybity, nawet przez samo wspomnienie zadanego wcześniej pytania, dotyczącego jego życia prywatnego, którego tak w zasadzie nie miał. Prawdopodobnie czekała go spowiedź. W jego oczach widoczna była obawa i niepewność, ciągle zastanawiał się, czy jest sens okłamywać właściciela. Nie chciał mówić mu wszystkiego, ale jeżeli Deku dowie się, że kłamał, to na pewno spotkają go przykre konsekwencje. Koniec końców zdecydował się nie ryzykować.
Czujnym wzrokiem obserwował mężczyznę kręcącego się po pomieszczeniu. Do jego nosa docierał śliczny zapach przygotowywanej właśnie soby. Szczególnie przyglądał się dodatkom i przyprawom, które co jakiś czas były dosypywane do miseczki. Nie miał zamiaru zostać otruty i tak łatwo zmieciony z planszy, wolał zachować czujność.
Po upływie kolejnych dziesięciu minut, danie było skończone. Ku jego uciesze, przygotowanie nie trwało jakoś bardzo długo. Już nawet nie zwrócił uwagi na to, że kucharka zniknęła w nieznanych okolicznościach i od jakiegoś czasu sami muszą zapewniać sobie posiłki. Jego jedyne domysły były takie, że prawdopodobnie została zwolniona lub ma urlop.
– Dziękuję, Panie Midoriya – Rzekł, gdy przed nim pojawiła się miska. Chwycił za pałeczki i pod czujnym okiem zielonowłosego, zaczął zajadać się swoją porcją.
Tamten zaś burknął coś w odpowiedzi i zajął miejsce naprzeciw. On też jadł, jednak znacznie wolniej i jakby w lekkim zamyśleniu. Zatrzymywał się co chwilę w połowie ruchu, marszczył brwi, mruczał coś pod nosem, a potem jak gdyby nigdy nic kontynuował zaczętą czynność. Raz zapatrzony był w blondyna przed sobą, raz spoglądał w osłupieniu na ścianę obok. Z tego wszystkiego Bakugo zaczynał nabierać podejrzeń, że Pan coś brał. Mimo tego starał się przemilczeć sprawę i ignorować to niepokojące zachowanie ze strony starszego.
Między nimi panowała napięta atmosfera, której nawet nie próbowali rozluźnić. Nie było to dla czerwonookoego przyjemnym doświadczeniem, wciąż z niecierpliwością wyczekiwał jakiegoś odezwu ze strony towarzysza. A czekał długo, bo tamten zabrał głos dopiero wtedy, gdy zjadł do końca i schował do zmywarki naczynia.
– Zapraszam za mną – Te trzy słowa w końcu wybrzmiały z jego ust, które mimo wszystko uśmiechały się z lekka psychicznie. Nigdy nie było wiadomo, jakie dokładnie ma zamiary.
Dwudziestolatek wstał i podążył za mężczyzną, który właśnie opuszczał kuchnię. Swoje kroki pokierował do wyjścia, gdyż pogoda była ładna i aż szkoda siedzieć w domu. Uwadze Katsukiego nie umknęły czarne, wypolerowane glany, które uderzały o podłogę, skutkując charakterystycznym stukotem. Pan naprawdę wyglądał, jakby się gdzieś wybierał.
Po chwili obydwoje opuścili budynek, znajdując się tym samym na zewnątrz. Ciepłe promyki słońca delikatnie muskały ich skórę, a letni wiatr kołysał na boki włosami i ubraniami. Piegowaty rozejrzał się i ruszył na tyły posiadłości, stąpając po kamiennej ścieżce. Bakugo był tu dopiero pierwszy raz, więc także dokładnie przyglądał się otoczeniu. Nie przyszło mu wcześniej na myśl, aby wychodzić z willi. Poza tym jednym, niefortunnym i z resztą pamiętnym razem, którego wciąż żałował.
W ogrodzie rosło sporo dębów, jabłoni i wiśni, które jak na czerwiec przystało, kwitnęły zdobiąc okolicę. Poza tym trawa była równiutko skoszona, a krzaczki ostrzyżone w różne, ciekawe kształty. Widocznie Midoriya miał tyle pieniędzy, że paru ogrodników było dla niego niczym. Dookoła znajdowały się także grządki z kwiatami, które dodawały temu miejscu uroku. Całe ten ogród był bardzo zadbany i Katsukiemu kojarzył się z pobytem u babci, gdzie kiedyś był podobny.
CZYTASZ
Chłopak za 100tysięcy║Dekubaku
Fanfiction„-Boli? -B-boli... -I dobrze, bo ma boleć." Popełnił błąd. Zakochał się w mężczyźnie, którego nienawidził. W bezlitosnym potworze, przez którego cierpiał i wylał morze łez. Ale serce podpowiadało: „zrób to, daj mu szansę!". A on był typem osob...