0.8

6.4K 331 359
                                    

Katsuki uchylił powoli powieki, czując jak ból promieniuje w okolicy jego bioder, rozchodząc się następnie falami po całym jego ciele. Czuł nawet mrowienie w koniuszkach palców i dziwne pulsowanie z tyłu głowy. W pierwszej chwili był rozkojarzony, nie wiedział co się dzieje, a przede wszystkim nic nie pamiętał. Kojarzył tylko poszczególne, pojedyncze fakty takie jak między innymi śmiech swojego Pana i wystrzał pistoletu.

Co dziwne, do jego uszu dochodził czyjś płacz. Był on bardzo cichy i ciężki do zlokalizowania, jednak to starczało, aby zaniepokoić chłopaka. Znów jest w tym miejscu. Dalej będzie cierpiał, wciąż będzie gwałcony. Od razu skrzywił się na samą myśl i rozejrzał po pomieszczeniu. Leżał na rozkładanej sofie w salonie. Ale dlaczego akurat tutaj?

– Hm...? – Rozejrzał się i uśmiechnął słabo. – Czyli jeszcze żyję.

Nie ukrywając radości z tej jakże pociesznej informacji, zatrzymał wzrok na kalendarzu wiszącym naprzeciw. Minęło trzy dni, gdyż dzisiejszą datą był dwudziesty piąty czerwca.

Chłopak stęknął cicho i oparł głowę o poduszkę, którą miał obok siebie. Nie był w stanie samodzielnie się ruszyć, co dawało mu pewność, że już niebawem zostanie zamordowany. W końcu zbliża się dwudziesty siódmy.

Nie wiedział dokładnie, o co chodzi z tą datą. Dlaczego akurat wtedy? To jakaś zasada, reguła czy co? Kompletnie nie rozumiał.

Westchnął ciężko po raz kolejny i z wielkim trudem oraz bólem, przekręcił się na drugi bok. Jego ciało było obolałe i zdrętwiałe, co razem dawało bardzo nieprzyjemne uczucie. Blondyn zmarszczył brwi i zapatrzył się w wygaszony telewizor przed sobą. Nie miał pojęcia co ma teraz zrobić. Spróbować znowu uciec? Zdecydowanie odpada. Pan by go chyba zabił. Z resztą nie da rady, ledwo się rusza przez tą głupią ranę. Z drugiej strony perspektywa śmierci nie wydawała się wcale taka głupia, nie będzie musiał już cierpieć. Ale coś kazało zostać mu przy życiu. W głębi duszy wiedział, że jeśli jedna zabawka zakończy swoją działalność, to Midoriya załatwi sobie kolejną. A czerwonooki skrycie wolał samemu umierać w mękach, niż pozwolić, aby cierpiała jakaś inna, niewinna osoba.

Drugą opcją było dobrowolne oddanie się właścicielowi, z nadzieją, że tamten nie będzie już go krzywdził. Szansa na normalne życie była bliska zera. Bakugo nie pojmował, dlaczego to wszystko spotyka właśnie jego. W zasadzie nie czuł się w tym samotny, miał jeszcze tych wszystkich ludzi z obrazów, którzy prawdopodobnie musieli przejść to samo co on. Już niebawem do nich dołączy, a przynajmniej takie odnosił wrażenie.

Chłopak skulił się lekko, kładąc drżące dłonie na swoim podbrzuszu i biodrach, które były owinięte bandażem. Teraz w domu panowała cholerna cisza, było słychać jedynie tykanie zegara stojącego w salonie. Trwał tak bezradnie, nie ruszając się przez dobre dziesięć minut. Nie chciał spać, ale za to był bardzo głodny. Bał się poprosić Izuku o jedzenie. Teoretycznie to on sam powinien zrobić je dla siebie i przy okazji dla Pana, aby jakoś odkupić swe winy.

W końcu znów zmienił pozycję, lądując tym razem twarzą w stronę oparcia. Przymknął swoje zmęczone oczy i wydał z siebie cichy, niezadowolony pomruk na uczucie bólu w okolicach rany postrzałowej. Akurat w tamtej chwili milczenie w całym domu zostało przerwane. Rozległ się dzwonek do drzwi, a następnie szybkie kroki na schodach. Katsuki spiął się lekko i zagryzł wargę, modląc się w duchu, aby ta osoba mu pomogła. Ile on by dał żeby pomoc w końcu nadeszła...

Dwudziestolatek zacisnął mocniej powieki i zaczął udawać, że śpi. Wolał mieć jeszcze chwilę spokoju nim właściciel znów zacznie go gwałcić i torturować. Zielonowłosy mężczyzna przeszedł centralnie obok sofy, na której leżał blondyn, po czym ruszył do wyjścia. Przekręcił zamek w drzwiach i otworzył je, spoglądając następnie na kobietę stojącą przed nim. Obleciał ją wzrokiem i uśmiechnął się zadziornie pod nosem, widocznie zadowolony z jej ubioru.

Chłopak za 100tysięcy║DekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz