Smukła sylwetka młodej kobiety widniała na tle pomarańczowego nieba, pełnego mnóstwa zaróżowionych obłoczków. Stała na wzgórzu porośniętym wrzosami, sama zaś przyodziana była w zwiewną sukienkę liliowego odcieniu, która delikatnie unosiła się przy powiewach letniego wiatru. Na głowie przypięty spinkami miała słomiany kapelusz domowej roboty, a spod niego wystawały niesforne kosmyki zielonych włosów. Uśmiech zdobił jej zatroskaną, zmęczoną problemami twarz, ale mimo tego sprawiała wrażenie przyjaznej. W dłoni trzymała bukiet maków, z których z każdym dmuchnięciem wiatru odpadały kolejne czerwone płatki.
Jej cera była bardzo jasna, można by rzec wręcz, że biała. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę było tego przyczyną. W sąsiedztwie była znana jako pomocna, uczynna kobieta o dobrym sercu. Taki samy był jej siedmioletni synek. Miły, kulturalny i wychowany. Zwali go młodszą, męską kopią tej właśnie kobiety. Mimo licznych podobieństw, Inko Midoriya, bo tak właśnie się nazywała, nie miała w zwyczaju się mścić. Nie była podatna na czynniki zewnętrzne, a negatywne emocje wyrzucała z siebie wieczorami, gdzie nikt jej nie widział, ani nie słyszał. W końcu każdy czasami potrzebuje chwili wytchnienia.
Jej zielone tęczówki zawsze były pełne blasku i zapału do życia, świeciły radośnie na widok osób sobie bliskich. Nikt by się nawet nie domyślił, że te właśnie śliczne oczy wylewają z siebie tyle łez. Powód nie był znany aż do ostatniej chwili, w której to przyszło jej pożegnać się ze światem i osobami, które tak bardzo kochała. Nie chciała żeby cierpieli, dlatego też jak najdłużej odwlekała przekazanie im pewnych okropnych informacji.
Inko Midoriya chorowała na ciężką, nieuleczalną chorobę. Do tej pory nikt nie wynalazł jeszcze na nią lekarstwa. Dodatkowo takie poważne przypadki przytrafiały się wyjątkowo rzadko. Lekarz dawał jej nie więcej niż parę miesięcy życia. Dodatkowo rodzina i znajomi nie mieli wystarczająco pieniędzy na leki, które mogłyby coś wskórać. Musiała się pogodzić ze śmiercią. Dużo osób zapewne załamałoby się po usłyszeniu tak okropnego sądu, ale nie ona. Chciała ostatnie swoje dni spędzić najlepiej jak tylko potrafiła. Uszczęśliwiała ludzi napotkanych na swojej drodze, spełniała marzenia i jak zawsze wywoływała uśmiechy na twarzach innych.
Było to dnia dwudziestego siódmego lipca. Dzień jak codzień, można by rzec. Wraz z małym chłopcem udała się na spacer po wsi, a konkretniej na jej obrzeża, gdzie na jednym z dębów wzdłuż polnej drogi stał domek na drzewie. Młody był przekonany, że będą się bawić jak zawsze i biegać po polach pełnych kukurydzy, chowając się przed rolnikiem, jak to często robił z kolegami. Ależ to była frajda! Zawiódł się jednak, kiedy wyminęli tamto miejsce, kierując się do lasu albo i jeszcze dalej.
– Mamo – ścisnął jej rękę mocniej i zadarł głowę do góry, spoglądając na matkę. – Gdzie idziemy?
– Zaraz będziemy na miejscu. Spokojnie – uśmiechnęła się do niego słabo, poprawiając ramiączko liliowej sukni.
Tego dnia nie czuła się najlepiej. Puls, który rutynowo sobie mierzyła, był o wiele słabszy niż poprzednio. Dobrze wiedziała co to oznacza, jednak wciąż z dzielną miną szła przed siebie.
Gdy obydwoje przeszli przez mały las, znaleźli się na rozległej polanie. Po jej lewej stronie ziemia fałdowała się, tworząc pagórki porośnięte wrzosami. Dwie pary zielonych tęczówek skierowały się w tamtym kierunku, od razu rozświetlone podekscytowanym blaskiem. Niebo przybierało różowych barw, słońce schodziło coraz niżej, aby już niebawem schować się za horyzontem.
– Izuku – puściła jego dłoń i uśmiechnęła się ciepło do chłopca. – Nazbieraj dla mnie trochę maków, proszę.
On zaś tylko przekrzywił głowę lekko zdziwiony i pokiwał nią, biegnąc przed siebie, w stronę czerwonych kwiatów. Sprawnie przeskakiwał nad kępkami wyższej trawy i stokrotek, które tworzyły na łące wielobarwny dywan. Z wiatrem we włosach poleciał przed siebie, chcąc wykonać zadanie powierzone przez matkę. Było to dla niego formą zabawy.
![](https://img.wattpad.com/cover/242694556-288-k740847.jpg)
CZYTASZ
Chłopak za 100tysięcy║Dekubaku
Fanfic„-Boli? -B-boli... -I dobrze, bo ma boleć." Popełnił błąd. Zakochał się w mężczyźnie, którego nienawidził. W bezlitosnym potworze, przez którego cierpiał i wylał morze łez. Ale serce podpowiadało: „zrób to, daj mu szansę!". A on był typem osob...