2.5

3.3K 234 134
                                    

Tego dnia poranek zdawał się być zupełnie jakby wyjęty z innej rzeczywistości. Na tle wcześniejszych wydarzeń i wczorajszego wieczora był niemal tak spokojny, jakby postawić przy sobie anioła i demona, a następnie zacząć wymieniać różnice między nimi. Dlaczego tak się działo? Nie miał pojęcia. Bakugo zakładał jednak, że ten spokój nie potrwa długo. Wręcz przeciwnie. To mogła być cisza przed burzą.

Doskonale wiedział, że powinien obudzić się przed czasem i przygotować dla Pana śniadanie. Ogarniało go jednak takie zmęczenie (psychiczne), że nie był w stanie opuścić łóżka za żadne skarby. Wizja pozostania pod ciepłą pościelą i przytulanie się do miłego ciała mężczyzny wydawała się znacznie lepsza.

Ostatecznie wstał więc dopiero o jedenastej, kiedy miał dość ciągłego wylegiwania się przy boku Midoriyi. Tamten z kolei na pewno obudzi się głodny, a jak wiadomo głodny mężczyzna stanowi zagrożenie dla otoczenia.

Blondyn koniec końców wyczołgał się z łóżka, aby jak codzień pełnić funkcję gospodyni. Nie miał nic przeciwko, zwłaszcza że w zamian otrzymywał dach nad głową. Po przygotowaniu śniadania postanowił wziąć sobie krótką kąpiel na odświeżenie umysłu. W głowie nadal miał nocną rozmowę z mężczyzną. Niby dowidział się naprawdę dużo, ale wciąż miał też pytania, które pragnął zadać Izuku. Zrobi to dzisiaj. Później może już nie być kolejnej szansy.

Co więcej, miał też wewnętrzne wrażenie, że dzisiaj między nim a właścicielem dojdzie do ponownego zbliżenia. Dlaczego? Nie potrafił określić, po prostu czuł to w kościach. Później poszło jak z górki, bo kiedy wrócił do kuchni po kąpieli, wzrok zielonowłosego wszystko mu mówił. Widocznie tamten musiał się obudzić i zejść na dół, w trakcie gdy Katsuki się odświeżał. A teraz raczej nie było już żadnych wątpliwości. Wnioskując po minie mężczyzny, od rana miał nadzieję na "małe co nieco".

– Dzień dobry – dwudziestolatek przywitał się spokojnie i poszedł do czajnika, aby zaparzyć dla nich kawy. – Jak się Panu spało?

– Wyjątkowo dobrze... – przyznał tamten, darując sobie powitanie. Oczywiście nie dodał, że jego dobry sen musiał być spowodowany obecnością Bakugo. Z nim przy swoim boku czuł się znacznie lepiej.

– Tak? T-to dobrze... – blondyn odpowiedział dość niepewnie. Nie wiedział czego się spodziewać. W każdej chwili mogła tutaj wpaść policja i ich aresztować. Nie było czemu się dziwić. Jako goście na ślubie należeli do listy podejrzanych.

– Słyszałem, że brałeś prysznic. Mógłbyś wrócić do sypialni i tam na mnie poczekać? – Midoriya posłał w jego stronę znaczące spojrzenie. Nie musiał dodawać nic więcej, żeby uświadomić chłopakowi o co chodzi. Doskonale wiedzieli, co się wydarzy.

– Pewnie. Gdy już zjesz, włóż proszę naczynia do zmywarki – rzucił na odchodne i posłusznie opuścił kuchnię, idąc do sypialni.

•••


Tego lata pogoda była niemal tak zmienna, jak w marcu. Dopiero co padało, a dzisiaj znów świeciło słońce. Jego promyki wychylały się zza chmur, oświetlając swym blaskiem część podłogi w sypialni. Już od dobrych dziesięciu minut Katsuki siedział na łóżku w oczekiwaniu na przybycie swojego właściciela. Jak widać, wcale mu się nie spieszyło skoro po upływie takiego czasu nie raczył zjawić się na umówionym miejscu.

Czerwone oczy ze znudzeniem obserwowały ruch wskazówek zegara. Jego umysł był całkowicie czysty, a po głowie nie krążyła mu ani jedna myśl. Takie "nic nie robienie" pomagało mu zachować spokój. Właśnie coraz bardziej zagłębiał się w tej nicości, kiedy coś, a właściwie ktoś mu przerwał.

Chłopak za 100tysięcy║DekubakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz